Wrocław Industrial Festival 2009
Czytano: 5994 razy
Wykonawca:
Galerie:
- Wrocław Industrial Festival 2024 - 2024-11-21 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2023 - 2023-11-18 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2022 - 2022-11-09 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2021 - 2021-11-09 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2019 - 2019-11-17 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2018 - 2018-11-07 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2017 - 2017-11-09 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2016 - 2016-11-12 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2015 - 2015-11-10 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2014 - 2014-11-12 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2013 - 2013-11-11 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2012 - 2012-11-14 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2011 - 2011-11-14 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2010 - 2010-11-16 (Festiwale)
- Wave Gotik Treffen 2010 - 2010-05-26 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2009 - 2009-11-08 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2008 - 2008-11-16 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2007 - 2007-11-11 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2005 - 2005-12-04 (Festiwale)
Ostatnie tematy na forum:
- IV WROCŁAW INDUSTRIAL FESTIVAL - 2005-12-09
Sala gotycka we Wrocławiu to jedno z takich miejsc, w których w powietrzu unosi się jakaś niewidzialna niesamowita atmosfera. Kościół przystosowany do organizowania imprez robi wrażenie, a Industrial Festival to wydarzenie, które swym niepowtarzalnym klimatem dorównuje pięknu wnętrza kościoła.
Już na wejściu ciężko było przedostać się pod scenę z powodu dość znacznej liczby uczestników imprezy, a ludzi napływało coraz więcej.
Prawatt:
Spokojna muzyka eksperymentalna miała w sobie coś poruszającego. Publiczność siedziała na podłodze, a co poniektórzy z lekko przymkniętymi oczami przyjmowali dawkę tego, co prezentowali trzej mężczyźni ubrani w czarne koszule przyodziane koloratką. Polska formacja tworzy dźwięki za pomocą analogową. Są tu generatory i filtry. Ich muzyka zahaczająca o ambient była pięknym wstępem rozpoczynającym sobotni dzień festiwalu.
Flint Glass:
Na scenę wychodzi mężczyzna w masce i to dość nietypowej. Wykonana prawdopodobnie ze skóry, na myśl przywodzić mogła Predatora. Strona wizualna to nie wszystko. Flint Glass pokazał, że zna się na tym, co robi. Ambient / industrial / noise przekazany w świetnej formie przemyślanych dźwięków. Było ostro, było głośno, było naprawdę dobrze. Projekt z Francji wprowadził energię połączoną z ambientową atmosferą i zapewne powinien zostać wyróżniony spośród całości wykonawców występujących na tegorocznym Indu Feście, i to nie tylko ze względu na swoją maskę.
Już na wejściu ciężko było przedostać się pod scenę z powodu dość znacznej liczby uczestników imprezy, a ludzi napływało coraz więcej.
Prawatt:
Spokojna muzyka eksperymentalna miała w sobie coś poruszającego. Publiczność siedziała na podłodze, a co poniektórzy z lekko przymkniętymi oczami przyjmowali dawkę tego, co prezentowali trzej mężczyźni ubrani w czarne koszule przyodziane koloratką. Polska formacja tworzy dźwięki za pomocą analogową. Są tu generatory i filtry. Ich muzyka zahaczająca o ambient była pięknym wstępem rozpoczynającym sobotni dzień festiwalu.
Flint Glass:
Na scenę wychodzi mężczyzna w masce i to dość nietypowej. Wykonana prawdopodobnie ze skóry, na myśl przywodzić mogła Predatora. Strona wizualna to nie wszystko. Flint Glass pokazał, że zna się na tym, co robi. Ambient / industrial / noise przekazany w świetnej formie przemyślanych dźwięków. Było ostro, było głośno, było naprawdę dobrze. Projekt z Francji wprowadził energię połączoną z ambientową atmosferą i zapewne powinien zostać wyróżniony spośród całości wykonawców występujących na tegorocznym Indu Feście, i to nie tylko ze względu na swoją maskę.
Sutcliffe Jugend:
Było głośno – to wiadomo. Niestety poza tym formacja niewiele wnosiła. Jeżeli jednak ktoś lubi tego typu ekstremalną muzykę, to powinien wybrać się właśnie na ich występ na żywo. Wydawać się mogło, że gitarzysta "grał" tylko po to, żeby nie stać bezczynnie z gitarą. Wokal wokalisty trudno wokalem nazwać – tak najprościej można opisać to, co prezentował Kevin Tomkins. Nieliczne teksty utworów ledwo wychwycone z wokalnych wrzasków także mogły spowodować mimowlne pytanie u widza: co oni robią na scenie? Pojawia się tu jednak jedno ale. Pomimo wszystko uderzanie w struny bez ładu i składu plus krzyki do mikrofonu także można nazwać muzyką, która znajdzie wśród odbiorców grono fanów, tak było i w tym przypadku.
Knifeladder:
Właśnie tego typu muzyki spodziewałam się, jadąc na industrial festival. Nie było show, nie było niesamowitych wizualizacji, ale było to coś, co powinno przejawiać się w muzyce i właśnie tu wystąpiło. Było coś interesującego, co zachęcalo do tego aby podejść pod scenę i posłuchać. Wszystko brzmiało ładnie. Ciekawe aranżacje utworów, połączenie inustrialnej siły z jakimś nieopisanym spokojem bijącym od grupy z Anglii, plus przebijające się delikatne głosy Johna Murphy’ego i Andrew Traila. Knifeladder to tego typu formacja, która na żywo brzmi tak samo dobrze, jak na płycie, o ile nie lepiej.
Było głośno – to wiadomo. Niestety poza tym formacja niewiele wnosiła. Jeżeli jednak ktoś lubi tego typu ekstremalną muzykę, to powinien wybrać się właśnie na ich występ na żywo. Wydawać się mogło, że gitarzysta "grał" tylko po to, żeby nie stać bezczynnie z gitarą. Wokal wokalisty trudno wokalem nazwać – tak najprościej można opisać to, co prezentował Kevin Tomkins. Nieliczne teksty utworów ledwo wychwycone z wokalnych wrzasków także mogły spowodować mimowlne pytanie u widza: co oni robią na scenie? Pojawia się tu jednak jedno ale. Pomimo wszystko uderzanie w struny bez ładu i składu plus krzyki do mikrofonu także można nazwać muzyką, która znajdzie wśród odbiorców grono fanów, tak było i w tym przypadku.
Knifeladder:
Właśnie tego typu muzyki spodziewałam się, jadąc na industrial festival. Nie było show, nie było niesamowitych wizualizacji, ale było to coś, co powinno przejawiać się w muzyce i właśnie tu wystąpiło. Było coś interesującego, co zachęcalo do tego aby podejść pod scenę i posłuchać. Wszystko brzmiało ładnie. Ciekawe aranżacje utworów, połączenie inustrialnej siły z jakimś nieopisanym spokojem bijącym od grupy z Anglii, plus przebijające się delikatne głosy Johna Murphy’ego i Andrew Traila. Knifeladder to tego typu formacja, która na żywo brzmi tak samo dobrze, jak na płycie, o ile nie lepiej.
Psychic TV:
Przyszła pora na szoking i to w najlepszym wydaniu! Ten niepowtarzalny zespół skupił na sobie całą uwagę publiki. Nic dziwnego, sama postać wokalisty budzi sensację. 59- letni już Genesis P-Orridge nie tylko zadziwia strojem, ale także zachowaniem na scenie. Jego ruchy, wręcz obłąkane spojrzenie, dawały wrażenie transu. Zawodu nie sprawił także głos wokalisty. Po tylu latach wysępów P-Orridge nadal jest w formie do tego aby występować, co więcej jest do tego stworzony. Nie zapominajmy też o reszcie zespołu. Wyróżnić by tu należało by gitarzystę, który wzbudził podziw swoimi świetnymi solówkami, a gracja z jaką obchodził się z gitarą pokazywała, iż ma on niezaprzeczalny talent. Do tego energia keybordzistki i jej charakterystyczne ruchy za klawiszami, jak i reszta zespołu, to wszystko tworzyło niezapomnianą atmosferę.
Muzycznie było niesamowicie. Hipnotyczny rock, chwilami ostrzejszy, z industrialnym zabarwieniem, a chwilę później melodyjnie i spokojnie. Dzięki instrumentom na żywo, które znalazły się w rękach osób, które wiedzą, jak się z nimi perfekcyjnie obchodzić, oraz dzięki temu, że koncert de facto odbywał się w kościele, gdzie głos zawsze dobrze się niesie, wszystko brzmiało rewelacyjnie. Do tego przykuwające wzrok wizualizacje, kontrowersyjne wręcz, gdyż przedstawiały m.in. P-Orridge po operacjach plastycznych.
Przesadne szokowanie zawsze jest czymś histerycznym, jednak w przypadku Psychic TV jest to nieodłączna część wynikająca raczej z natury wokalisty. Na szczęście idzie to w parze z muzyką, która jest wykonywana dobrze, tak więc cała wizualna reszta jest tylko dodatkiem. Tak czy inaczej wrażenie jest niesamowite. Jak długo koncert by nie trwał, ciągle chciało się więcej. Ogromne brawa wypełniały Salę Gotycką. Brawa, na jakie Psychic TV nieodwołalnie zasłużył.
Industrial Festival ma to do siebie, że skupia w Sali Gotyckiej ludzi, którzy przychodzą tam tylko dla muzyki. Nie ma tu jakiegoś zakłamania, głupiego i sztucznego kreowania siebie, polegającego na rewii mody. W tego typu eventach jest dusza. Możemy podziękować organizatorom za to, że stworzyli coś tak niebanalnego i że mamy okazję uczestniczyć w tej industrialnej sztuce, która zachwyca różnorodnością dźwięków. Teraz należy czekać już tylko do następnej edycji Industrial Festival.
Przyszła pora na szoking i to w najlepszym wydaniu! Ten niepowtarzalny zespół skupił na sobie całą uwagę publiki. Nic dziwnego, sama postać wokalisty budzi sensację. 59- letni już Genesis P-Orridge nie tylko zadziwia strojem, ale także zachowaniem na scenie. Jego ruchy, wręcz obłąkane spojrzenie, dawały wrażenie transu. Zawodu nie sprawił także głos wokalisty. Po tylu latach wysępów P-Orridge nadal jest w formie do tego aby występować, co więcej jest do tego stworzony. Nie zapominajmy też o reszcie zespołu. Wyróżnić by tu należało by gitarzystę, który wzbudził podziw swoimi świetnymi solówkami, a gracja z jaką obchodził się z gitarą pokazywała, iż ma on niezaprzeczalny talent. Do tego energia keybordzistki i jej charakterystyczne ruchy za klawiszami, jak i reszta zespołu, to wszystko tworzyło niezapomnianą atmosferę.
Muzycznie było niesamowicie. Hipnotyczny rock, chwilami ostrzejszy, z industrialnym zabarwieniem, a chwilę później melodyjnie i spokojnie. Dzięki instrumentom na żywo, które znalazły się w rękach osób, które wiedzą, jak się z nimi perfekcyjnie obchodzić, oraz dzięki temu, że koncert de facto odbywał się w kościele, gdzie głos zawsze dobrze się niesie, wszystko brzmiało rewelacyjnie. Do tego przykuwające wzrok wizualizacje, kontrowersyjne wręcz, gdyż przedstawiały m.in. P-Orridge po operacjach plastycznych.
Przesadne szokowanie zawsze jest czymś histerycznym, jednak w przypadku Psychic TV jest to nieodłączna część wynikająca raczej z natury wokalisty. Na szczęście idzie to w parze z muzyką, która jest wykonywana dobrze, tak więc cała wizualna reszta jest tylko dodatkiem. Tak czy inaczej wrażenie jest niesamowite. Jak długo koncert by nie trwał, ciągle chciało się więcej. Ogromne brawa wypełniały Salę Gotycką. Brawa, na jakie Psychic TV nieodwołalnie zasłużył.
Industrial Festival ma to do siebie, że skupia w Sali Gotyckiej ludzi, którzy przychodzą tam tylko dla muzyki. Nie ma tu jakiegoś zakłamania, głupiego i sztucznego kreowania siebie, polegającego na rewii mody. W tego typu eventach jest dusza. Możemy podziękować organizatorom za to, że stworzyli coś tak niebanalnego i że mamy okazję uczestniczyć w tej industrialnej sztuce, która zachwyca różnorodnością dźwięków. Teraz należy czekać już tylko do następnej edycji Industrial Festival.
Strony:
Inne artykuły:
- Wrocław Industrial Festival 2014 - 2014-11-21 (Relacje)
- Flint Glass & Polarlicht 4.1 – Zoran’s Equation - 2012-07-16 (Recenzje muzyki)
- Wrocław Industrial Festival 2011 + koncert Clan of Xymox w Łodzi - 2012-01-27 (Relacje)
- Flint Glass - Nyarlathotep & From Beyond - 2011-11-09 (Recenzje muzyki)
- Wrocław Industrial Festival 2010 - 2011-09-21 (Relacje)
- Wave Gotik Treffen 2010 - 2010-08-04 (Relacje)
- VII Wrocław Industrial Festival - 2008-11-28 (Relacje)
- Wrocław Industrial Festival IV - 2005-12-12 (Relacje)