Wywiad z Anną Starr – Justyną Młynarską (Chanel)
Czytano: 2462 razy
Deszczowe popołudnie we Wrocławiu, industrialna okolica i mała, skąpo oświetlona sala prób. Justyna, Bartek i Marcin próbują "Koniec" – hit Chanel z lat 90tych. To już moje drugie spotkanie z zespołem, który wrócił do życia i grania całkiem niedawno. Chanel błysnęli w Opolu na Debiutach w 1991 roku, po czym słuch o nich zaginął – aż do teraz. Łukasz Pawlak z Requiem Records zwrócił się z propozycją do Justyny i Marcina Bogusza. Następnie skład poszerzył się o Bartka Rojewskiego (Sirrah) i Marcina Rzeczyckiego (Gorthaur) i tak to zaczęło się kręcić. Podczas rozmowy wracamy do przeszłości, ale wybiegamy tez w przyszłość – która rysuje się obiecująco!
Przede wszystkim powiedz mi jak się czujesz po tych tierwszych trzech próbach?
Justyna: Czuje się znakomicie, jest bardzo dobra atmosfera, każdy wie co ma robić czasami są pomyłki, ale oczywiście, to są próby.
Skąd właściwie się znacie, skąd ten pomysł żeby razem pracować?
Justyna: zaczęło się od tego, ze na moim fb puściłam post, że minęło 30 lat od wersji live. To zobaczył Łukasz. Requiem Records zgłosił się do nas, ze chce wydać naszą płytę. Skontaktował się ze mną Bartek, czy nie potrzebujemy dodatkowych muzyków i okazało się że potrzebujemy. No i właściwie w jednej chwili pojawił się basista Marcin i jest nas teraz cztery osoby.
A powiedz mi jak się to zaczęło dla Ciebie - skąd muzyka, śpiewanie w Twoim życiu?
Justyna: z Marcinem chodziłam do szkoły podstawowej, ale nigdy nie wiedziałam że on śpiewa i gra na gitarze. Spotkaliśmy się jak miałam 20 lat… Grzegorz, grał na klawiszach, Marcin na gitarze i ja któregoś razu zaczęłam śpiewać do Marcina głosu, i nagle wszytko się otworzyło, taka wisienka na torcie, że ten głos pasuje do jego wokalu i wtedy zaczęliśmy grać ze sobą we trójkę. Marcin skomponował wtedy ten utwór "Koniec", który dzisiaj gramy, a tekst napisał jego kolega Darek Olejniczak. Darek jest poetą i pisze naprawdę przepiękne teksty. Proszę zwrócić uwagę na to, że ten tekst jest cały czas aktualny. Jak się wsłucha w słowa właściwe można go odnieść do miłości, ekologii, polityki. A zaczęło się tez od tego, że w 2019 roku, w grudniu ktoś wyszukał ten utwór i puścił go na youtube "FestiwaloveOpole". Zawsze wierzyłam w to, że ten przepiękny utwór, ujrzy jeszcze światło dzienne. Wtedy nie mieliśmy żadnych szans, ta muzyka nie była zrozumiana. To było 30 lat temu, elektronika była postrzegana bardzo źle - na topie były ckliwe piosenki, ale ja zawsze wierzyłam że nadejdzie dzień, że będziecie mieć radość w słuchaniu tego utworu, który jest po prostu naprawdę... ja mam za każdym razem dreszcze jak go słucham..
Jak to się właściwie stało, że wystąpiliście w Opolu?
Justyna: przeszliśmy różne etapy konkursów, ktoś nas gdzieś zauważył. Ponieważ zbliżały się Debiuty '91, to zapragnęli nas mieć na tym koncercie. Zagraliśmy po czym zespół się rozszedł.
Czy to było wynikiem tego koncertu, czy coś działo przez dłuższy czas?
Justyna: Myślę, że czasy były bardzo ciężkie, transformacja, byliśmy młodzi. Akurat w tym momencie wchodziliśmy w dorosłe życie, właściwie nie wiedzieliśmy co z nami będzie, co będzie w ogóle z naszym krajem. 90 rok, raczkująca demokracja, bezrobocie, nie byliśmy wtedy w Unii Europejskiej. Wszystko jest teraz takie łatwe. Wiec każdy poszedł w swoją stronę, rozeszliśmy się i tyle. Z Marcinem zaczęłam rozmawiać jak odszukałam go przez Internet. On przeprowadził się do Gdańska z Wałbrzycha, cały czas komponuje. Tak wygląda nasza praca w tej chwili - wymieniamy się informacjami, pomysłami, inspiracjami. Jeżeli coś się komuś nie podoba, to wtedy oczywiście mówimy co zmienić, każdy wie co robić, a atmosfera jest po prostu zaje...(śmiech)
OK... chciałam zapytać, bo tak jak wspomniałaś, że kiedy zaczynaliście grać wasz styl całkowicie się wyróżniał. Skąd pojawiły się inspiracje?
Justyna: muszę powiedzieć że moją inspiracją którą przełożyłam później na resztę zespołu był i jest Depeche Mode - to jest moja miłość muzyczna od pierwszego wejrzenia i usłyszenia. Ta muzyka zaważyła później na mojej wrażliwości. Oczywiście mogę wymieniać mnóstwo zespołów, które na mnie wpłynęły: Soft Cell, Dead Can Dance, Clan of Xymox, Laibach, Talk Talk... jest ich naprawdę masa, ale myślę że Martin Lee Gore i głos Dave'a to zawładnęło całym moim ciałem, życiem.
Masz taki jeden, jakieś bardzo szczególny, najbliższy?
Justyna: tak, to jest utwór "In Your Room", który po prostu pod każdym względem jest rewelacyjny... ja bym nie zmieniła tam ani jednego dźwięku, ani jednego słowa. Jest mnóstwo utworów, ale ten jest chyba taki najbardziej... Depeche Mode odbiło się też na wizualnej stronie. Nasze stroje naprawdę odbiegały - ja byłam ubrana cała na czarno, lata 90 nie było tak łatwo. Wszystko trzeba było skądś wydobyć.
No i jak sobie radziliście?
Justyna: sukienkę przywiozłam sobie z Belgii. Taka zwykła, czarna, prosta. Buty miałam od wujka z Australii. Czarne wdzianko zrobilam z sukienki (po prostu obcięłam dół i została mi taka marynareczka krótka), włosy... zainspirowała mnie Bridgitte Bardott. Grzegorz ma na tym koncercie płaszcz skórzany mojego dziadka - był marynarzem i jak wrócił z Anglii po wojnie to właśnie w nim - to była stara skóra wojskowa. Marcinowi narysowałam na twarzy czarną kredką jakieś kwiaty, Grześkowi pomalowałam paznokcie na czarno… po prostu chcieliśmy się wyróżniać. Taki bunt.
I jak ludzie na Was zareagowali?
Justyna: ludzie zareagowali na nas bardzo dobrze, tylko to byl rok 91.. nie było takiej możliwości przekazywania muzyki. Nas wtedy widziała publiczność w teatrze, w którym śpiewaliśmy oraz publiczność przed telewizorami. I ostatecznie tak się stało jak się stało. Nie wygraliśmy tego konkursu. Po 30 latach ktoś wydobył ten diament. Ten utwór ma coś takiego w sobie... nie śmiałabym porównywać go do "In Your Room". Chodzi mi o narastanie emocji... jest taki moment gdzie ta emocja ucieka, ulatuje z człowieka i wtedy są te dreszcze. Jestem bardzo dumna z tego utworu i mam nadzieję że się państwu spodoba.
A kiedy się dowiedziałaś że to wszystko wróci? Wasz projekt - to jaka była reakcja? Bałaś się? Cieszyłaś?
Justyna: na pewno się nie bałam, cieszyłam się ogromnie, bo wiedziałam że jest tego wart żeby każdy mógł go zobaczyć, usłyszeć. Tak, też zobaczyć. My wydobywamy emocje grając go na koncercie. Ja tańczę w rytm muzyki i to też jest pewna forma ekspresji. Ten utwór właśnie tak działa, że jak ktoś go raz usłyszy, nie możne przejść obojętnie, po prostu on zostaje w człowieku. Ten tekst jest taki piękny, jak słyszę "jałowa ziemia umiera w nas....."
Rozumiem. Wcześniej wspominałaś właśnie o tych koncertach na żywo - czym takie koncerty są dla Ciebie? Czy masz jakąś tremę przed? Czy to jest bardziej taki żywioł?
Justyna: to jest chyba żywioł. Oczywiście, zawsze jest trema, jest ten dreszczyk. Wychodzisz i ludzie cię słuchają. Nie można na przykład zawieść, nie można zrobić czegoś źle... dlatego że to są odbiorcy, trzeba mieć szacunek do każdego, kto przyjdzie na twój koncert. Więc jest trema, ale jak już wyjdę na cenę to czuję się jak ryba w wodzie. To jest po prostu mój świat.
A czego właściwie możemy się spodziewać po projekcie? Co będzie dalej?
Justyna: cały czas pracujemy. Praktycznie co tydzień się spotykamy, cały czas poznajemy, docieramy. Będziemy nagrywać teraz EPkę, czyli płytę która będzie zawierała 3 utwory plus jeden bonus. Właśnie "Koniec" z '91 roku i wydamy ją z końcem września. Dlatego teraz tutaj ćwiczymy. Musimy jeszcze zgrać wokale. Praktycznie już jest wszystko zapięte na ostatni guzik, są jeszcze ostatnie szlify. Później chcemy, jak już będziemy mieć ten spokój wewnętrzny, wydać płytę, ale to już będzie przyszły rok. Marcin cały czas komponuje.
Moje następne pytanie właśnie tego też dotyczy - widziałam Cię już dwa razy jak śpiewasz. Są dwa podejścia, można głos trenować bardzo technicznie, albo grać emocjami. U Ciebie to jest bardzo emocjonalne właśnie. Chciałam zapytać o Twoje podejście do muzyki i do śpiewania, do grania. Co tu dominuje tak naprawdę?
Justyna: właściwie to jestem osobą bardzo wrażliwą i odbieram każdą cząstką siebie każdy dźwięk. Wszystko przeze mnie przechodzi i jeżeli zaiskrzy... Jeżeli nie, to nie podchodzę w ogóle do muzyki, która mnie nie poruszy. Jestem bardzo emocjonalna. Muzyka ze mną była od zawsze, od 15 roku życia. Była wtedy Trójka, bardzo dobre radio, program - Romantycy Muzyki Rockowej. Tomasz Beksiński i jego inspiracje muzyczne. Tomasz również tłumaczył teksty, tak więc nagrywalam to na kasety i przepisywałam do zeszytu. Dzięki temu też uczyłam się języka. Co tydzień czekałam, a Tomasz puszczał Depeche Mode.
Mówiłaś o swoich emocjach na scenie, ale domyślam się, że występując sama gdzieś tą energię od waszych widzów mogłaś poczuć. Jakie to były emocje w twoim odczuciu?
Justyna: Czułam taką siłę... Teraz jak patrzę na ten utwór, a tam podchodzę do mikrofonu jak zwierzę sceniczne... nie wiem jak ja to zrobiłam, miałam 20 lat, pierwszy raz na takiej dużej scenie wystąpiłam. Wcześniej graliśmy jakieś drobne koncerty w teatrze dramatycznym i proszę sobie wyobrazić, że ludzie to pamiętają do dziś dzień. Piszą na Facebooku " ja was pamiętam, ja pamiętam ten koncert". Mamy emocje i odbiorcy je mają. Jak to odbieram, to jeszcze bardziej mnie to uskrzydla i powoduje że daję z siebie wszystko.
Wcześniej wspominałaś też o stronie wizualnej - stroje i nie tylko. Cała taka estetyczna otoczka. Widzę jak Ty wyglądasz, robisz też przepiękne zdjęcia i właśnie chciałam zapytać o estetykę, która jest tobie bliska. O inspiracje od strony wizualnej.
Justyna: Wszystko mnie porusza. Jestem weganką i robię zdjęcia moich potraw, więc zanim położę danie na talerzu mam wizję jak to zrobić, co gdzie położyć. Moje postrzeganie świata, drobne rzeczy mnie cieszą, zwykły chleb który piekę.
Ostatnie pytanie, tak żeby już zamknąć naszą rozmowę: twoje podejście do muzyki wtedy a teraz - czy ono się jakoś różni w ogóle? Podejście do śpiewania, do sztuki, do grania?
Justyna: myślę że nie, myślę że to co zasiał Tomasz Beksiński, to wszystko teraz procentuje i potęguje i nic się nie zmieniło… ja nadal kocham taką muzykę, zawsze będę jej wierna. Oczywiście jestem otwarta na każde gatunki muzyczne. Cały czas poszukuję, cały czas słucham, nie blokuję się na żadne gatunki muzyczne. Wszystko jest w ruchu, uczę się cały czas. Takie to proste (śmiech), każdy dzień przynosi cos cudownego - tak jak dzisiaj jesteśmy tutaj razem, spędzamy chwile, to jest dla mnie takie ważne…no kocham to.
Opowiedz - będziecie grać jakieś koncerty? Nawet na etapie tej EPki?
Justyna: to już producent, Łukasz, jak już wydamy tą płytę zdecyduje, ale też musimy mieć materiał na koncerty, więc myślę że dopiero w przyszłym roku.
A jakieś wideo będziecie nagrywać?
Justyna: tak, chcemy nagrać teledysk. Mamy takie plany. Ale teraz skupiamy się przede wszystkim na muzyce
.
Super, bardzo dziękuję! Ja czekam z niecierpliwością. Na pewno się zjawię na koncertach.
Przede wszystkim powiedz mi jak się czujesz po tych tierwszych trzech próbach?
Justyna: Czuje się znakomicie, jest bardzo dobra atmosfera, każdy wie co ma robić czasami są pomyłki, ale oczywiście, to są próby.
Skąd właściwie się znacie, skąd ten pomysł żeby razem pracować?
Justyna: zaczęło się od tego, ze na moim fb puściłam post, że minęło 30 lat od wersji live. To zobaczył Łukasz. Requiem Records zgłosił się do nas, ze chce wydać naszą płytę. Skontaktował się ze mną Bartek, czy nie potrzebujemy dodatkowych muzyków i okazało się że potrzebujemy. No i właściwie w jednej chwili pojawił się basista Marcin i jest nas teraz cztery osoby.
A powiedz mi jak się to zaczęło dla Ciebie - skąd muzyka, śpiewanie w Twoim życiu?
Justyna: z Marcinem chodziłam do szkoły podstawowej, ale nigdy nie wiedziałam że on śpiewa i gra na gitarze. Spotkaliśmy się jak miałam 20 lat… Grzegorz, grał na klawiszach, Marcin na gitarze i ja któregoś razu zaczęłam śpiewać do Marcina głosu, i nagle wszytko się otworzyło, taka wisienka na torcie, że ten głos pasuje do jego wokalu i wtedy zaczęliśmy grać ze sobą we trójkę. Marcin skomponował wtedy ten utwór "Koniec", który dzisiaj gramy, a tekst napisał jego kolega Darek Olejniczak. Darek jest poetą i pisze naprawdę przepiękne teksty. Proszę zwrócić uwagę na to, że ten tekst jest cały czas aktualny. Jak się wsłucha w słowa właściwe można go odnieść do miłości, ekologii, polityki. A zaczęło się tez od tego, że w 2019 roku, w grudniu ktoś wyszukał ten utwór i puścił go na youtube "FestiwaloveOpole". Zawsze wierzyłam w to, że ten przepiękny utwór, ujrzy jeszcze światło dzienne. Wtedy nie mieliśmy żadnych szans, ta muzyka nie była zrozumiana. To było 30 lat temu, elektronika była postrzegana bardzo źle - na topie były ckliwe piosenki, ale ja zawsze wierzyłam że nadejdzie dzień, że będziecie mieć radość w słuchaniu tego utworu, który jest po prostu naprawdę... ja mam za każdym razem dreszcze jak go słucham..
Jak to się właściwie stało, że wystąpiliście w Opolu?
Justyna: przeszliśmy różne etapy konkursów, ktoś nas gdzieś zauważył. Ponieważ zbliżały się Debiuty '91, to zapragnęli nas mieć na tym koncercie. Zagraliśmy po czym zespół się rozszedł.
Czy to było wynikiem tego koncertu, czy coś działo przez dłuższy czas?
Justyna: Myślę, że czasy były bardzo ciężkie, transformacja, byliśmy młodzi. Akurat w tym momencie wchodziliśmy w dorosłe życie, właściwie nie wiedzieliśmy co z nami będzie, co będzie w ogóle z naszym krajem. 90 rok, raczkująca demokracja, bezrobocie, nie byliśmy wtedy w Unii Europejskiej. Wszystko jest teraz takie łatwe. Wiec każdy poszedł w swoją stronę, rozeszliśmy się i tyle. Z Marcinem zaczęłam rozmawiać jak odszukałam go przez Internet. On przeprowadził się do Gdańska z Wałbrzycha, cały czas komponuje. Tak wygląda nasza praca w tej chwili - wymieniamy się informacjami, pomysłami, inspiracjami. Jeżeli coś się komuś nie podoba, to wtedy oczywiście mówimy co zmienić, każdy wie co robić, a atmosfera jest po prostu zaje...(śmiech)
OK... chciałam zapytać, bo tak jak wspomniałaś, że kiedy zaczynaliście grać wasz styl całkowicie się wyróżniał. Skąd pojawiły się inspiracje?
Justyna: muszę powiedzieć że moją inspiracją którą przełożyłam później na resztę zespołu był i jest Depeche Mode - to jest moja miłość muzyczna od pierwszego wejrzenia i usłyszenia. Ta muzyka zaważyła później na mojej wrażliwości. Oczywiście mogę wymieniać mnóstwo zespołów, które na mnie wpłynęły: Soft Cell, Dead Can Dance, Clan of Xymox, Laibach, Talk Talk... jest ich naprawdę masa, ale myślę że Martin Lee Gore i głos Dave'a to zawładnęło całym moim ciałem, życiem.
Masz taki jeden, jakieś bardzo szczególny, najbliższy?
Justyna: tak, to jest utwór "In Your Room", który po prostu pod każdym względem jest rewelacyjny... ja bym nie zmieniła tam ani jednego dźwięku, ani jednego słowa. Jest mnóstwo utworów, ale ten jest chyba taki najbardziej... Depeche Mode odbiło się też na wizualnej stronie. Nasze stroje naprawdę odbiegały - ja byłam ubrana cała na czarno, lata 90 nie było tak łatwo. Wszystko trzeba było skądś wydobyć.
No i jak sobie radziliście?
Justyna: sukienkę przywiozłam sobie z Belgii. Taka zwykła, czarna, prosta. Buty miałam od wujka z Australii. Czarne wdzianko zrobilam z sukienki (po prostu obcięłam dół i została mi taka marynareczka krótka), włosy... zainspirowała mnie Bridgitte Bardott. Grzegorz ma na tym koncercie płaszcz skórzany mojego dziadka - był marynarzem i jak wrócił z Anglii po wojnie to właśnie w nim - to była stara skóra wojskowa. Marcinowi narysowałam na twarzy czarną kredką jakieś kwiaty, Grześkowi pomalowałam paznokcie na czarno… po prostu chcieliśmy się wyróżniać. Taki bunt.
I jak ludzie na Was zareagowali?
Justyna: ludzie zareagowali na nas bardzo dobrze, tylko to byl rok 91.. nie było takiej możliwości przekazywania muzyki. Nas wtedy widziała publiczność w teatrze, w którym śpiewaliśmy oraz publiczność przed telewizorami. I ostatecznie tak się stało jak się stało. Nie wygraliśmy tego konkursu. Po 30 latach ktoś wydobył ten diament. Ten utwór ma coś takiego w sobie... nie śmiałabym porównywać go do "In Your Room". Chodzi mi o narastanie emocji... jest taki moment gdzie ta emocja ucieka, ulatuje z człowieka i wtedy są te dreszcze. Jestem bardzo dumna z tego utworu i mam nadzieję że się państwu spodoba.
A kiedy się dowiedziałaś że to wszystko wróci? Wasz projekt - to jaka była reakcja? Bałaś się? Cieszyłaś?
Justyna: na pewno się nie bałam, cieszyłam się ogromnie, bo wiedziałam że jest tego wart żeby każdy mógł go zobaczyć, usłyszeć. Tak, też zobaczyć. My wydobywamy emocje grając go na koncercie. Ja tańczę w rytm muzyki i to też jest pewna forma ekspresji. Ten utwór właśnie tak działa, że jak ktoś go raz usłyszy, nie możne przejść obojętnie, po prostu on zostaje w człowieku. Ten tekst jest taki piękny, jak słyszę "jałowa ziemia umiera w nas....."
Rozumiem. Wcześniej wspominałaś właśnie o tych koncertach na żywo - czym takie koncerty są dla Ciebie? Czy masz jakąś tremę przed? Czy to jest bardziej taki żywioł?
Justyna: to jest chyba żywioł. Oczywiście, zawsze jest trema, jest ten dreszczyk. Wychodzisz i ludzie cię słuchają. Nie można na przykład zawieść, nie można zrobić czegoś źle... dlatego że to są odbiorcy, trzeba mieć szacunek do każdego, kto przyjdzie na twój koncert. Więc jest trema, ale jak już wyjdę na cenę to czuję się jak ryba w wodzie. To jest po prostu mój świat.
A czego właściwie możemy się spodziewać po projekcie? Co będzie dalej?
Justyna: cały czas pracujemy. Praktycznie co tydzień się spotykamy, cały czas poznajemy, docieramy. Będziemy nagrywać teraz EPkę, czyli płytę która będzie zawierała 3 utwory plus jeden bonus. Właśnie "Koniec" z '91 roku i wydamy ją z końcem września. Dlatego teraz tutaj ćwiczymy. Musimy jeszcze zgrać wokale. Praktycznie już jest wszystko zapięte na ostatni guzik, są jeszcze ostatnie szlify. Później chcemy, jak już będziemy mieć ten spokój wewnętrzny, wydać płytę, ale to już będzie przyszły rok. Marcin cały czas komponuje.
Moje następne pytanie właśnie tego też dotyczy - widziałam Cię już dwa razy jak śpiewasz. Są dwa podejścia, można głos trenować bardzo technicznie, albo grać emocjami. U Ciebie to jest bardzo emocjonalne właśnie. Chciałam zapytać o Twoje podejście do muzyki i do śpiewania, do grania. Co tu dominuje tak naprawdę?
Justyna: właściwie to jestem osobą bardzo wrażliwą i odbieram każdą cząstką siebie każdy dźwięk. Wszystko przeze mnie przechodzi i jeżeli zaiskrzy... Jeżeli nie, to nie podchodzę w ogóle do muzyki, która mnie nie poruszy. Jestem bardzo emocjonalna. Muzyka ze mną była od zawsze, od 15 roku życia. Była wtedy Trójka, bardzo dobre radio, program - Romantycy Muzyki Rockowej. Tomasz Beksiński i jego inspiracje muzyczne. Tomasz również tłumaczył teksty, tak więc nagrywalam to na kasety i przepisywałam do zeszytu. Dzięki temu też uczyłam się języka. Co tydzień czekałam, a Tomasz puszczał Depeche Mode.
Mówiłaś o swoich emocjach na scenie, ale domyślam się, że występując sama gdzieś tą energię od waszych widzów mogłaś poczuć. Jakie to były emocje w twoim odczuciu?
Justyna: Czułam taką siłę... Teraz jak patrzę na ten utwór, a tam podchodzę do mikrofonu jak zwierzę sceniczne... nie wiem jak ja to zrobiłam, miałam 20 lat, pierwszy raz na takiej dużej scenie wystąpiłam. Wcześniej graliśmy jakieś drobne koncerty w teatrze dramatycznym i proszę sobie wyobrazić, że ludzie to pamiętają do dziś dzień. Piszą na Facebooku " ja was pamiętam, ja pamiętam ten koncert". Mamy emocje i odbiorcy je mają. Jak to odbieram, to jeszcze bardziej mnie to uskrzydla i powoduje że daję z siebie wszystko.
Wcześniej wspominałaś też o stronie wizualnej - stroje i nie tylko. Cała taka estetyczna otoczka. Widzę jak Ty wyglądasz, robisz też przepiękne zdjęcia i właśnie chciałam zapytać o estetykę, która jest tobie bliska. O inspiracje od strony wizualnej.
Justyna: Wszystko mnie porusza. Jestem weganką i robię zdjęcia moich potraw, więc zanim położę danie na talerzu mam wizję jak to zrobić, co gdzie położyć. Moje postrzeganie świata, drobne rzeczy mnie cieszą, zwykły chleb który piekę.
Ostatnie pytanie, tak żeby już zamknąć naszą rozmowę: twoje podejście do muzyki wtedy a teraz - czy ono się jakoś różni w ogóle? Podejście do śpiewania, do sztuki, do grania?
Justyna: myślę że nie, myślę że to co zasiał Tomasz Beksiński, to wszystko teraz procentuje i potęguje i nic się nie zmieniło… ja nadal kocham taką muzykę, zawsze będę jej wierna. Oczywiście jestem otwarta na każde gatunki muzyczne. Cały czas poszukuję, cały czas słucham, nie blokuję się na żadne gatunki muzyczne. Wszystko jest w ruchu, uczę się cały czas. Takie to proste (śmiech), każdy dzień przynosi cos cudownego - tak jak dzisiaj jesteśmy tutaj razem, spędzamy chwile, to jest dla mnie takie ważne…no kocham to.
Opowiedz - będziecie grać jakieś koncerty? Nawet na etapie tej EPki?
Justyna: to już producent, Łukasz, jak już wydamy tą płytę zdecyduje, ale też musimy mieć materiał na koncerty, więc myślę że dopiero w przyszłym roku.
A jakieś wideo będziecie nagrywać?
Justyna: tak, chcemy nagrać teledysk. Mamy takie plany. Ale teraz skupiamy się przede wszystkim na muzyce
.
Super, bardzo dziękuję! Ja czekam z niecierpliwością. Na pewno się zjawię na koncertach.