Wywiad z Hidden by Ivy
Czytano: 3449 razy
"Melancholia, nostalgia są wpisane w nasze muzyczne DNA"
Hidden przez Ivy to polski projekt założony w 2014 roku przez Rafała Tomaszczuka i Andrzeja Turaja. Przy wydaniu okazji nowego singla i wideo "From Now On" zadałam muzykom kilka pytań - nie tylko o nowe wydawnictwo, ale także o inspiracje, zmiany w postrzeganiu świata i o to jak to jest być "duetem korespondencyjnym".
Singiel i wideo do "From Now On" ukazały się pod koniec marca. Od tego czasu na pewno dostaliście informacje od fanów jak nowe wydawnictwo się podoba. Jakie były reakcje?
R: Reakcje były i są bardzo pozytywne, co nas niezmiernie cieszy, bo po raz pierwszy wydaliśmy dwa single na długo przed ukazaniem się płyty. To był taki eksperyment, który na szczęście się powiódł. Dodatkowo zarówno "Light House" jak i "From Now On" różnią się stylistyką w porównaniu do naszej wcześniejszej twórczości, tak więc zastanawialiśmy się jaka będzie reakcje słuchaczy. Jak się okazuje, HBI w wersji bardziej synthowej i jeszcze bardziej "ejtisowej" przypadło do gustu z czego bardzo się cieszymy. Warto również podkreślić, że duży wpływ na nasze obecne brzmienie ma zmiana studia, w którym odbywa się ostateczny mix i mastering. Obecnie nasze nagrania realizowane są przez Kamila Łazikowskiego w Soyuz Studio.
Wideo do singla kręcił Bartosz Hervy. Współpracujecie od lat. Opowiedzcie trochę o tej współpracy, a także o koncepcji jaka przyświecała kręceniu nowego klipu.
R: To było kwestią czasu kiedy Bartosz zrobi nam klip:) Kiedy tylko pojawił się pomysł by do drugiego singla "From Now On" powstało video, od razu zapytałem go czy miałby ochotę zrobić to z nami. Zgodził się bo dodatkowo uznał naszą muzyczną przemianę za trafioną i fajną. Jako, że prywatnie przyjaźnię się z Bartoszem od wielu lat oraz mamy za sobą wieloletnią twórczą współpracę, to sprawa była prosta. W sumie wystarczyły dwie rozmowy telefoniczne na temat wizji i konceptu klipu, ustaliliśmy termin i po kilku tygodniach był już w Białymstoku. Same zdjęcia trwały jeden dzień. Video kręciliśmy w szpitalu, w którym pracuję i nie ukrywam, że wszystko poszło naprawdę gładko. Znamy się na wylot więc w sumie czytaliśmy sobie w myślach. Całość miała sprawiać wrażenie osamotnienia i zagubienia. Lęku przed utratą czegoś i kogoś ważnego. Zimne światło oraz ascetyczne pomieszczenie miały te emocje potęgować.
Wspominaliście swojego czasu, że Hidden by Ivy nigdy nie zagrali razem koncertu, co jest, muszę przyznać, pewnym ewenementem. Podaliście techniczne przyczyny – czy możemy się spodziewać, że to się zmieni?
A: Cóż, prozaicznym powodem jest odległość, mieszkamy po przeciwległych stronach Polski, widujemy się raz w roku i raczej tego nie zmienimy. Nazywano nas "duetem korespondencyjnym", co poniekąd tłumaczy sposób naszego działania. Liczymy, że wraz z najnowszym albumem uda nam się pokazać HBI w wersji live, na kilku koncertach w Polsce. Jest to również nasz cel na rok 2022.
R: Powiem nieskromnie, że nie myśleliśmy że przez zaledwie 7 lat uda nam się stworzyć tyle utworów i przyciągnąć uwagę słuchaczy. Mówię tutaj w kontekście stylu naszej pracy i jakby nie patrzeć wielu utrudnień związanych z odległością prawie 500 km jaka nas dzieli. Jak się okazuje, można osiągnąć wiele, jeśli kieruje nami pasja, miłość do muzyki, jak również, i chyba co najważniejsze przyjaźń, która moim zdaniem jest chyba najważniejsza, daje siłę i napędza tą maszynę. Natomiast apetyt rośnie w miarę jedzenia, i nie wyobrażamy sobie byśmy mieli nie zagrać kilku koncertów. Zatem na obecną chwilę priorytetem jest nowa płyta a następnie promowanie jej kilkoma koncertami.
Hidden by Ivy to duet – każdy z was wniósł do tego projektu poprzednie doświadczenia – Rafał z Agonised by Love, Andrzej z God’s Own Medicine – jak sądzicie, jaki wpływ miały Wasze poprzednie projekty na to co, prezentujecie w Hidden by Ivy?
A: Wpływ chyba niewielki, poprzednie projekty to jednak odmienne od HBI muzyczne światy, zamknięte w pewnych, określonych stylistykach. W Hidden By Ivy staramy się nieustannie poszerzać horyzont poszukiwań, jesteśmy bardziej otwarci na nowe inspiracje i co ważne, nigdy nie zagubiliśmy w sobie pierwiastka bycia "słuchaczem". Nieprzerwanie chłoniemy muzykę ulubionych twórców i artystów. Muzyka jest integralną częścią naszego życia.
R: Baliśmy się szczególnie na początku naszej wspólnej przygody, że cień tych zespołów położy się na twórczości HBI. Myślę, że udało nam się skutecznie oddzielić wszystkie te muzyczne światy.
Inner – czyli Wasz ostatni album, wyszedł w listopadzie 2019 – skąd ta przerwa?
A: Od 2014 roku regularnie wydajemy nowe płyty, mamy na swoim koncie 3LP i dwie ep’ki. W tym roku premiera nowego albumu – biorąc pod uwagę, że cała ta "muzyczna historia" dzieje się obok naszego normalnego, codziennego i zwykłego życia to wynik jest więcej niż świetny!
R: Przypomnę tylko, że pierwotnym założeniem współpracy było nagranie jednego, wspólnego
utworu, no może epki. Działamy już regularnie 7 lat i jeśli zwrócimy uwagę na mechanizm naszego funkcjonowania, to całościowy efekt budzi moje zdumienie.
Patrząc na Wasze dotychczasowe wydawnictwa – czy w kolejnych albumach jest jakaś ciągłość, jakaś historia, która się rozwija przez kolejne wydawnictwa, czy raczej to co tworzycie odzwierciedla aktualne Wasze przeżycia czy doświadczenia?
R: Staramy się nie planować określonych działań, nie zakładać, że kolejny album opowie o czymś konkretnym. Kiedyś tak było, zakładałem, że nast. Album będzie opowiadał jakąś historię, lub że zaśpiewam go w całości po polsku. Potem, często pod wpływem różnych zdarzeń i emocji te plany zanikały. Zatem takie daleko idące planowanie wydaje nam się bez sensu i staramy się działać na zasadzie "tu i teraz". Oczywiście rozmawiamy na temat brzmienia czy ogólnego charakteru nowych nagrań i organizujemy sobie plan i ścieżki, którymi będziemy podążać ale dotyczy to każdorazowo jednego, konkretnego utworu. Kiedy jest gotowy i jesteśmy z niego zadowoleni, bierzemy się za kolejny.
Wasza muzyka jest precyzyjna, ale także dość poetycka i melancholijna – co inspiruje Was do tworzenia muzyki i tekstów?
R: Melancholia, nostalgia są wpisane w nasze muzyczne DNA i w naturalny sposób na wiele rzeczy patrzymy przez ich pryzmat. Oczywiście na co dzień jesteśmy uśmiechniętymi facetami, ale jeśli chodzi o naszą twórczość, to ma ona własną, zwykle mniej pogodną tożsamość. To banał ale inspirację są wszędzie, każdy patrzy na świat na swój własny sposób, jedni zapamiętują miejsca i chwile na krócej, innych w ogóle nie interesuje przeszłość i wspomnienia a jeszcze inni znajduję wiele inspiracji w tym co się już zadziało, miejsca, ludzie, wspomnienia, zapachy, przewijane w głowie klatki z "filmami" z różnych epok. Czasami wkraczam w ten świat bardziej i czuję wtedy potrzebę napisania o tym w w nim widzę i jak się w nim czuję. Czasami jednak odczuwam zmęczenie życiem w czasach minionych, wtedy na pomoc biegną moje sny, czasami jakieś wizje, które pojawiają się przed zaśnięciem, zwykle jest to strach, który potrafi być kreatywny. Podobno jest z najdotkliwszych ludzkich emocji. Dotyczy każdego z nas, każdy się z nim musi mierzyć i potrafi człowieka mocno pochłonąć.
W jaki sposób Wasze postrzeganie muzyki, sztuki w ogóle zmieniło się od 2014 roku, kiedy założyliście zespół? Czy rozwój jest wpisany w życie muzyka czy jest to naturalny proces dojrzewania jako ludzie, artyści? W jaki sposób przekłada się to muzykę, którą tworzycie?
A: Rozwój, ewolucja, poszukiwanie, pokonywanie własnych ograniczeń i przyzwyczajeń, po części też walka z samym sobą – praca twórcza nie jest łatwa! Wymaga dużo samodyscypliny ale w zamian oferuje trudny do wyrażenia słowami świat nieprawdopodobnych twórczych uniesień. Trzecia płyta "Inner" jest u nas punktem zwrotnym, to właśnie tam nastąpiła próba uwolnienia się z bezpiecznej "muzycznej" orbity. Najnowsza zaś płyta, nad którą cały czas pracujemy to już wyraźny stylistyczny twist i skok w nieznany kosmos, z dala od wcześniejszych dokonań.
R: My w naszej twórczości niejako staliśmy się takimi " stylistycznymi powsinogami ". Włóczymy się po stylach, łączymy je, eksperymentujemy. Na tym chyba powinna polegać radość z tworzenia. Robienie kalki, kalki, kalki kolejnych utworów mija się w moim przekonaniu z celem. To samo dotyczy malarstwa i innych gałęzi sztuki. Oczywiście trzeba mocno trzymać lejce żeby się nie zagalopować bo wtedy istnieje ryzyku totalnego rozstrzału i łatwo wtedy można być posądzonym o brak koncepcji, jednolitych pomysłów czy wręcz o artystyczną schizofrenię. To muszą i mam nadzieje, że są w naszym przypadku poszukiwania kontrolowane. Dodatkowo wpływ na to mają nasze inspiracje muzyczne oraz to czego słuchamy na co dzień a to, przynajmniej w moim przypadku jest bardzo szerokie spektrum gatunkowe. Od awangardy Coil czy Current 93, psychodelię lat 60/70, wszelakie 80’s, różnego rodzaju elektronikę, dark indie, na black metalu kończąc.
Czego możemy się od Was spodziewać w najbliższej przyszłości jeśli chodzi o nową muzykę czy projekty?
A: Priorytetem jest nowy album HBI, choć w mojej muzycznej szufladzie cały czas przybywa różnych stylistycznie muzycznych zapisków i prędzej czy później ujrzą światło dzienne. Wszystko w swoim czasie.
Hidden przez Ivy to polski projekt założony w 2014 roku przez Rafała Tomaszczuka i Andrzeja Turaja. Przy wydaniu okazji nowego singla i wideo "From Now On" zadałam muzykom kilka pytań - nie tylko o nowe wydawnictwo, ale także o inspiracje, zmiany w postrzeganiu świata i o to jak to jest być "duetem korespondencyjnym".
Singiel i wideo do "From Now On" ukazały się pod koniec marca. Od tego czasu na pewno dostaliście informacje od fanów jak nowe wydawnictwo się podoba. Jakie były reakcje?
R: Reakcje były i są bardzo pozytywne, co nas niezmiernie cieszy, bo po raz pierwszy wydaliśmy dwa single na długo przed ukazaniem się płyty. To był taki eksperyment, który na szczęście się powiódł. Dodatkowo zarówno "Light House" jak i "From Now On" różnią się stylistyką w porównaniu do naszej wcześniejszej twórczości, tak więc zastanawialiśmy się jaka będzie reakcje słuchaczy. Jak się okazuje, HBI w wersji bardziej synthowej i jeszcze bardziej "ejtisowej" przypadło do gustu z czego bardzo się cieszymy. Warto również podkreślić, że duży wpływ na nasze obecne brzmienie ma zmiana studia, w którym odbywa się ostateczny mix i mastering. Obecnie nasze nagrania realizowane są przez Kamila Łazikowskiego w Soyuz Studio.
Wideo do singla kręcił Bartosz Hervy. Współpracujecie od lat. Opowiedzcie trochę o tej współpracy, a także o koncepcji jaka przyświecała kręceniu nowego klipu.
R: To było kwestią czasu kiedy Bartosz zrobi nam klip:) Kiedy tylko pojawił się pomysł by do drugiego singla "From Now On" powstało video, od razu zapytałem go czy miałby ochotę zrobić to z nami. Zgodził się bo dodatkowo uznał naszą muzyczną przemianę za trafioną i fajną. Jako, że prywatnie przyjaźnię się z Bartoszem od wielu lat oraz mamy za sobą wieloletnią twórczą współpracę, to sprawa była prosta. W sumie wystarczyły dwie rozmowy telefoniczne na temat wizji i konceptu klipu, ustaliliśmy termin i po kilku tygodniach był już w Białymstoku. Same zdjęcia trwały jeden dzień. Video kręciliśmy w szpitalu, w którym pracuję i nie ukrywam, że wszystko poszło naprawdę gładko. Znamy się na wylot więc w sumie czytaliśmy sobie w myślach. Całość miała sprawiać wrażenie osamotnienia i zagubienia. Lęku przed utratą czegoś i kogoś ważnego. Zimne światło oraz ascetyczne pomieszczenie miały te emocje potęgować.
Wspominaliście swojego czasu, że Hidden by Ivy nigdy nie zagrali razem koncertu, co jest, muszę przyznać, pewnym ewenementem. Podaliście techniczne przyczyny – czy możemy się spodziewać, że to się zmieni?
A: Cóż, prozaicznym powodem jest odległość, mieszkamy po przeciwległych stronach Polski, widujemy się raz w roku i raczej tego nie zmienimy. Nazywano nas "duetem korespondencyjnym", co poniekąd tłumaczy sposób naszego działania. Liczymy, że wraz z najnowszym albumem uda nam się pokazać HBI w wersji live, na kilku koncertach w Polsce. Jest to również nasz cel na rok 2022.
R: Powiem nieskromnie, że nie myśleliśmy że przez zaledwie 7 lat uda nam się stworzyć tyle utworów i przyciągnąć uwagę słuchaczy. Mówię tutaj w kontekście stylu naszej pracy i jakby nie patrzeć wielu utrudnień związanych z odległością prawie 500 km jaka nas dzieli. Jak się okazuje, można osiągnąć wiele, jeśli kieruje nami pasja, miłość do muzyki, jak również, i chyba co najważniejsze przyjaźń, która moim zdaniem jest chyba najważniejsza, daje siłę i napędza tą maszynę. Natomiast apetyt rośnie w miarę jedzenia, i nie wyobrażamy sobie byśmy mieli nie zagrać kilku koncertów. Zatem na obecną chwilę priorytetem jest nowa płyta a następnie promowanie jej kilkoma koncertami.
Hidden by Ivy to duet – każdy z was wniósł do tego projektu poprzednie doświadczenia – Rafał z Agonised by Love, Andrzej z God’s Own Medicine – jak sądzicie, jaki wpływ miały Wasze poprzednie projekty na to co, prezentujecie w Hidden by Ivy?
A: Wpływ chyba niewielki, poprzednie projekty to jednak odmienne od HBI muzyczne światy, zamknięte w pewnych, określonych stylistykach. W Hidden By Ivy staramy się nieustannie poszerzać horyzont poszukiwań, jesteśmy bardziej otwarci na nowe inspiracje i co ważne, nigdy nie zagubiliśmy w sobie pierwiastka bycia "słuchaczem". Nieprzerwanie chłoniemy muzykę ulubionych twórców i artystów. Muzyka jest integralną częścią naszego życia.
R: Baliśmy się szczególnie na początku naszej wspólnej przygody, że cień tych zespołów położy się na twórczości HBI. Myślę, że udało nam się skutecznie oddzielić wszystkie te muzyczne światy.
Inner – czyli Wasz ostatni album, wyszedł w listopadzie 2019 – skąd ta przerwa?
A: Od 2014 roku regularnie wydajemy nowe płyty, mamy na swoim koncie 3LP i dwie ep’ki. W tym roku premiera nowego albumu – biorąc pod uwagę, że cała ta "muzyczna historia" dzieje się obok naszego normalnego, codziennego i zwykłego życia to wynik jest więcej niż świetny!
R: Przypomnę tylko, że pierwotnym założeniem współpracy było nagranie jednego, wspólnego
utworu, no może epki. Działamy już regularnie 7 lat i jeśli zwrócimy uwagę na mechanizm naszego funkcjonowania, to całościowy efekt budzi moje zdumienie.
Patrząc na Wasze dotychczasowe wydawnictwa – czy w kolejnych albumach jest jakaś ciągłość, jakaś historia, która się rozwija przez kolejne wydawnictwa, czy raczej to co tworzycie odzwierciedla aktualne Wasze przeżycia czy doświadczenia?
R: Staramy się nie planować określonych działań, nie zakładać, że kolejny album opowie o czymś konkretnym. Kiedyś tak było, zakładałem, że nast. Album będzie opowiadał jakąś historię, lub że zaśpiewam go w całości po polsku. Potem, często pod wpływem różnych zdarzeń i emocji te plany zanikały. Zatem takie daleko idące planowanie wydaje nam się bez sensu i staramy się działać na zasadzie "tu i teraz". Oczywiście rozmawiamy na temat brzmienia czy ogólnego charakteru nowych nagrań i organizujemy sobie plan i ścieżki, którymi będziemy podążać ale dotyczy to każdorazowo jednego, konkretnego utworu. Kiedy jest gotowy i jesteśmy z niego zadowoleni, bierzemy się za kolejny.
Wasza muzyka jest precyzyjna, ale także dość poetycka i melancholijna – co inspiruje Was do tworzenia muzyki i tekstów?
R: Melancholia, nostalgia są wpisane w nasze muzyczne DNA i w naturalny sposób na wiele rzeczy patrzymy przez ich pryzmat. Oczywiście na co dzień jesteśmy uśmiechniętymi facetami, ale jeśli chodzi o naszą twórczość, to ma ona własną, zwykle mniej pogodną tożsamość. To banał ale inspirację są wszędzie, każdy patrzy na świat na swój własny sposób, jedni zapamiętują miejsca i chwile na krócej, innych w ogóle nie interesuje przeszłość i wspomnienia a jeszcze inni znajduję wiele inspiracji w tym co się już zadziało, miejsca, ludzie, wspomnienia, zapachy, przewijane w głowie klatki z "filmami" z różnych epok. Czasami wkraczam w ten świat bardziej i czuję wtedy potrzebę napisania o tym w w nim widzę i jak się w nim czuję. Czasami jednak odczuwam zmęczenie życiem w czasach minionych, wtedy na pomoc biegną moje sny, czasami jakieś wizje, które pojawiają się przed zaśnięciem, zwykle jest to strach, który potrafi być kreatywny. Podobno jest z najdotkliwszych ludzkich emocji. Dotyczy każdego z nas, każdy się z nim musi mierzyć i potrafi człowieka mocno pochłonąć.
W jaki sposób Wasze postrzeganie muzyki, sztuki w ogóle zmieniło się od 2014 roku, kiedy założyliście zespół? Czy rozwój jest wpisany w życie muzyka czy jest to naturalny proces dojrzewania jako ludzie, artyści? W jaki sposób przekłada się to muzykę, którą tworzycie?
A: Rozwój, ewolucja, poszukiwanie, pokonywanie własnych ograniczeń i przyzwyczajeń, po części też walka z samym sobą – praca twórcza nie jest łatwa! Wymaga dużo samodyscypliny ale w zamian oferuje trudny do wyrażenia słowami świat nieprawdopodobnych twórczych uniesień. Trzecia płyta "Inner" jest u nas punktem zwrotnym, to właśnie tam nastąpiła próba uwolnienia się z bezpiecznej "muzycznej" orbity. Najnowsza zaś płyta, nad którą cały czas pracujemy to już wyraźny stylistyczny twist i skok w nieznany kosmos, z dala od wcześniejszych dokonań.
R: My w naszej twórczości niejako staliśmy się takimi " stylistycznymi powsinogami ". Włóczymy się po stylach, łączymy je, eksperymentujemy. Na tym chyba powinna polegać radość z tworzenia. Robienie kalki, kalki, kalki kolejnych utworów mija się w moim przekonaniu z celem. To samo dotyczy malarstwa i innych gałęzi sztuki. Oczywiście trzeba mocno trzymać lejce żeby się nie zagalopować bo wtedy istnieje ryzyku totalnego rozstrzału i łatwo wtedy można być posądzonym o brak koncepcji, jednolitych pomysłów czy wręcz o artystyczną schizofrenię. To muszą i mam nadzieje, że są w naszym przypadku poszukiwania kontrolowane. Dodatkowo wpływ na to mają nasze inspiracje muzyczne oraz to czego słuchamy na co dzień a to, przynajmniej w moim przypadku jest bardzo szerokie spektrum gatunkowe. Od awangardy Coil czy Current 93, psychodelię lat 60/70, wszelakie 80’s, różnego rodzaju elektronikę, dark indie, na black metalu kończąc.
Czego możemy się od Was spodziewać w najbliższej przyszłości jeśli chodzi o nową muzykę czy projekty?
A: Priorytetem jest nowy album HBI, choć w mojej muzycznej szufladzie cały czas przybywa różnych stylistycznie muzycznych zapisków i prędzej czy później ujrzą światło dzienne. Wszystko w swoim czasie.