Centhron - Biest
Czytano: 5641 razy
40%
Wykonawca:
Galerie:
- Mera Luna 2016 - 2016-08-21 (Festiwale)
- Amphi Festival 2015 - 2015-08-03 (Festiwale)
- Wave Gotik Treffen 2015 - 2015-06-02 (Festiwale)
- Amphi Festival 2014 - 2014-08-01 (Festiwale)
- E-tropolis 2013 - 2013-03-25 (Festiwale)
Katalog płyt:
Z natury nie lubię pastwić się nad moimi ulubionymi zespołami, ale niekiedy jest to konieczne – szczególnie jeśli takowy zespół po pięciu dobrych longplayach wydaje szósty, który do poprzedników nawet nie ma co startować...
Ktoś może powiedzieć, że dramatyzuję – przecież utwory na "Biest" nie różnią się jakoś szczególnie od tych z "Asgardu" czy "Dominatora". Owszem racja, patenty pozostają te same – jednak należy pamiętać, że utwór to nie tylko forma – to także treść i melodia. A te ostatnie w przypadku szeroko pojętego dark electro są najważniejsze. Wszak sceptycy przypominają, że cały ten gatunek, począwszy od Suicide Commando, a na Hocico skończywszy, operuje bardzo zbliżonymi do siebie schematami.
Ja sceptykiem nie jestem - powiem więcej - jestem entuzjastą zarówno SC, Hocico, jak i innych podobnych projektów, a od omawianego Centhronu zacząłem wręcz swoją przygodę z gatunkiem przez co dażę go szczególnymi względami. Jednak nawet i to nie pozwala mi bronić "Biest" jako krążka chociaż dobrego. Brakuje na nim zgrabnych, porywających do tańca melodii takich jak chociażby "Slutbutt" czy "Cunt", że już o potężnym "Drekstück" nie wspomnę. Niby jest energia, niby jest ten przysłowiowy "kop", ale to wciąż za mało, gdy poszczególne rozwiązania muzyczne nie chcą jakoś wpaść w ucho.
Innym bardzo poważnym mankamentem jest, uwaga, groteska, objawiająca się bezceremonialnie w dwóch utworach, do których zostały nakręcone teledyski. Mowa tu o "Pornoqueen" i "Vatican Fuck". Nie rozumiem, po prostu nie rozumiem sensu kręcenia takich teledysków. Są odpychające, przerysowane wywołujące raczej śmiech aniżeli powagę. Nie wiem może taki był pierwotny zamysł autorów? O ile w "Pornoqueen" da się to jakoś przełknąć i potraktować utwór jako niewyszukaną kpinę z BDSM, o tyle "Vatican Fuck" jest niewybaczalny. I nie chodzi tu o jakąś poprawność polityczną czy coś podobnego – wszyscy przecież dobrze znają pogańsko-nordyckie inspiracje pana Elmara i jak się zdaje wynikającą z tego niechęć do zinstytucjonalizowanej religii. Dorzućmy do tego inspirację black metalem, o której to nie raz mieliśmy okazję usłyszeć w wywiadach, a także falę skandali w Kościele, którą skądinąd najlepiej podsumował Ska-p w swoim "Crimen Sollicitationis". Nic więc dziwnego, że do twórczości grupy przenikają wątki antyreligijne. Ja się tylko pytam czemu realizowne są w tak groteskowy sposób? No proszę – moralizatorski Centhron, który kilka lat temu nagrywał utwory przedstawiające wyuzdany seks, a teraz dosyć jednoznacznie przedstawia na teledysku jak to Watykan wykorzystuje dzieci? To nie brzmi przekonywająco. Oczywiście problem jest poważny i nie należy go lekceważyć, ale nie wydaje mi się, iż Centhron jest dobrym bojownikiem o sprawiedliwość w tej sprawie. No chyba, że ja po prostu nie rozumiem tego utworu. Wszak pełnego tekstu do "Vatican Fuck" nigdzie nie ma, a ja niestety nie jestem w stanie zrozumieć wszystkiego ze słuchu. Niemniej jednak uważam, że teledysk i refren, który rozumiem, upoważniają mnie do takiej interpretacji.
Może po tej dogłębnej krytyce warto zastanowić się nad pozytywami albumu? Otóż ja doliczyłem się trzech. Są nimi: "Valkyria", "Nordmann" i "Berserk". Trudno wśród nich wskazać utwór najlepszy – najoryginalniejszym jest ten środkowy, cechujący się wolnym tempem; gdyby dorzucić doń ciężkie gitary, mógłby wyjść z tego całkiem przyzwoity black metal. Ale czym są te trzy utwory w porównaniu do nafaszerowanego hitami "Asgardu". Co więcej chyba żaden z tych trzech kawałków nie poradziłby sobie na rzeczonej poprzedniej płycie.
Panie Schmidt, jeśli kiedyś przeczyta Pan tę recenzję niech Pan wie, że ja szanuję ogół Pańskiej twórczości, ba, nawet oceniam ją bardzo wysoko. Niestety zawartości "Biest" przełknąć nie umiem. Z niecierpliwością będę czekał na kolejną płytę, która, mam nadzieję, okaże się nowym opus magnum Centhronu i tym samym powtórzy sukces artystyczny "Roter Sterna".
A co się tyczy słuchaczy – płyty ani nie polecam, ani nie odradzam. Mnie nie porwała, ale czytając pochlebne opinie na youtube jestem w stanie stwierdzić, że swoich zwolenników ma. Ja niestety więcej niż 40% dać nie mogę.
Tracklista:
01. Feuer und Fleisch
02. War of Gods
03. Valkyria
04. Fimbulwinter
05. Heorod
06. Pornoqueen
07. Vatican Fuck
08. Nordmann
09. Fenris
10. Biest
11. Hate of the Aztec
12. Berserk
13. Reich
Inne artykuły:
- Centhron - Roter Stern - 2015-10-13 (Recenzje muzyki)
- Centhron - Dominator - 2012-03-26 (Recenzje muzyki)