Cinemascape - Cold Heaven
Czytano: 2575 razy
70%
Szwedzi mają wrodzoną zdolność do pisania ładnych piosenek. I nie jest inaczej w tym przypadku. "Cold Heaven" jest drugim albumem zespołu Cinemascape. Naturalną koleją rzeczy jest zebranie zdobytych już doświadczeń i wykorzystanie ich przy nagrywaniu kolejnej płyty. I tak stało się tutaj – otrzymujemy wydawnictwo, które jest w pełni logiczną konsekwencją debiutu.
W warstwie muzycznej od strony producenckiej nie ma się do czego przyczepić. Jeśli chodzi o aranżacje, jest poprawnie. Utwory są słodko – gorzkie, melodyjne, a przy tym ze sporą dawką ironii.
Senna atmosfera, którą prezentuje grupa, sprzyja oderwaniu się od rzeczywistości i zanurzeniu w delikatnych marzeniach, które toczą się w nieprzejednanej krainie zimnego nieba. Wokale są czyste, natomiast utwory wyśpiewywane są niewinnie, jakby mimochodem, od niechcenia. Urocze syntezatorowe przestrzenie wsparte przez ciekawe męskie wokalizy, czegoż można chcieć więcej. To co intrygowało na pierwszej płycie, miało okazję aby teraz w pełni się rozwinąć. Całość ma odpowiednią oprawę muzyczną jakiej można wymagać od synthpopu z domieszką muzycznej awangardy.
Płyta jest dobrze zagrana, miłośnicy twórczości Cinemascape nie będą zawiedzeni. Przyjemne piosenki, wsparte wspomnianą już, charakterystyczną dla formacji ironią, stanowią ciekawą rozrywkę.
Jednak jeśli ktoś szuka czegoś więcej, odczuje pewien niedosyt. Brakuje tu tego czegoś, jakiegoś pazura, pewnej niespodzianki.
Tracklista:
01. Second Coming
02. Private Property
03. Frantic
04. Silhouettes
05. Frozen Ground
06. Nuclear Skies
07. Trespassing
08. High Hopes
09. Deep Ravine
10. In The Company Of Strangers
11. Ran
12. Artifacts
Inne artykuły:
W warstwie muzycznej od strony producenckiej nie ma się do czego przyczepić. Jeśli chodzi o aranżacje, jest poprawnie. Utwory są słodko – gorzkie, melodyjne, a przy tym ze sporą dawką ironii.
Senna atmosfera, którą prezentuje grupa, sprzyja oderwaniu się od rzeczywistości i zanurzeniu w delikatnych marzeniach, które toczą się w nieprzejednanej krainie zimnego nieba. Wokale są czyste, natomiast utwory wyśpiewywane są niewinnie, jakby mimochodem, od niechcenia. Urocze syntezatorowe przestrzenie wsparte przez ciekawe męskie wokalizy, czegoż można chcieć więcej. To co intrygowało na pierwszej płycie, miało okazję aby teraz w pełni się rozwinąć. Całość ma odpowiednią oprawę muzyczną jakiej można wymagać od synthpopu z domieszką muzycznej awangardy.
Płyta jest dobrze zagrana, miłośnicy twórczości Cinemascape nie będą zawiedzeni. Przyjemne piosenki, wsparte wspomnianą już, charakterystyczną dla formacji ironią, stanowią ciekawą rozrywkę.
Jednak jeśli ktoś szuka czegoś więcej, odczuje pewien niedosyt. Brakuje tu tego czegoś, jakiegoś pazura, pewnej niespodzianki.
Tracklista:
01. Second Coming
02. Private Property
03. Frantic
04. Silhouettes
05. Frozen Ground
06. Nuclear Skies
07. Trespassing
08. High Hopes
09. Deep Ravine
10. In The Company Of Strangers
11. Ran
12. Artifacts
Inne artykuły:
- Cinemascape - The Falling Impossible - 2013-08-09 (Recenzje muzyki)