AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Eisbrecher


Czytano: 4400 razy


Wykonawca:

Galerie:

Od czasu kiedy dwóch dobrych znajomych założyło pewien zespół minęło już niemal dziesięć lat.
Alex - charyzmatyczny, impulsywny, przewrotny, 2-metrowy rozrabiaka.
Noel - rozsądny, zdyscyplinowany, uroczy, bezczelny geniusz muzyczny.
Jak prawdziwy lodołamacz - powoli i konsekwentnie - torowali sobie drogę na rynku muzycznym.
Eisbrecher, bo o nich właśnie mowa, w 2012 wydali piąty studyjny krążek "Die Hölle muss warten", który nieźle namieszał na niemieckich chartsach.

Pierwsza część promującej go trasy okazała się dużym sukcesem - wiele koncertów wyprzedano, nic zatem dziwnego, że jesienią ruszyła druga część trasy, obejmująca kolejne miasta.
Delegacja AlterNation wybrała się na koncert do uroczego Rostocku, by popatrzeć, posłuchać i sprawdzić, czy wrażenia będą równie pozytywne, jak w trakcie pierwszej części trasy i na letnich festiwalach.
Zastanawiałyśmy się, czy zespół wprowadzi jakieś zmiany względem wcześniejszych show - w końcu to 'tylko' ciąg dalszy trasy, więc mogliby spokojnie spocząć na laurach i tłuc dalej to samo - na zasadzie 'fanom i tak się spodoba'.
Jak więc było?

Pierwszy rzut oka na scenę - i widzimy zmiany. Nowością jest spora ilość srebrnej folii dekorującej podest dla perkusisty i podeściki gitarzystów. Nie ma za to rampy ze światłami, która była na pierwszej części trasy - zespół ma tym razem skromniejszy środek transportu, a co za tym idzie - pewnie i mniej miejsca na rozmaite klamoty. Rampa wyrzucona, ale na otarcie łez są armatki CO2 - już wiemy, że będzie zimno ;)
Początek bez zmian - otwieraczem wciąż jest dynamiczne 'Exzess Express' - od zera do setki w kilka sekund, nie ma siły, żeby nie porwać ze sobą publiczności. Na scenę wkracza Alex - pewny krok, zabójcze spojrzenie, róża w zębach. Zastanawiam się, czy jego stwierdzenie: "przed każdym koncertem mam tremę" ma odzwierciedlenie w rzeczywistości, czy jest to tylko męska kokieteria. Oj, kokietuje... tremy nie stwierdzono, za to świetny kontakt z publicznością i mocna gadka jak zawsze są na swoim miejscu.
Bez zwalniania tempa dostajemy kolejne hity, takie jak "Willkommen im Nichts" czy "Angst". Dochodzą też zupełnie nowe kawałki - "Wenn Zeit die Wunden heilt", oraz przebojowe "Metall", w czasie którego załoga lodołamacza przeobraża się na chwilę w okutanych w srebrne kurtki i kaski hutniczych wyrobników. Nowości cieszą uszy, ale równie miłym zaskoczeniem był powrót do staroci - "Eisbrecher", tudzież premierowe wykonania tych kawałków z płyty DHMW, które nie były grane wcześniej, jak np. nastrojowe "Rette mich".
Panowie wciąż w formie - uśmiechnięci, skorzy do wygłupów - w czasie show często zaczepiają się żartobliwie i droczą. Tradycyjnie też wznoszą toast z publicznością butelką Jacka Danielsa. Nic co dobre nie trwa niestety długo, wiec i ten koncert musiał dobiec końca - gorącokrwiste "Miststück" i nastrojowe "Die Hölle muss warten" były ostatnimi akordami tego wieczoru.
Ogólne wrażenia - świetne! Nowości, urozmaicenia, zmiany w show - fani mają pełne prawo czuć się dopieszczeni. Jedyne malutkie minusiki - nieco krótsza setlista i nagłośnienie w hali.

A na deser, zaledwie paręnaście minut po zakończeniu koncertu można było się spotkać z muzykami na tyłach hali. Wciąż pełni energii, uśmiechnięci i rozmowni chętnie pozowali fanom do zdjęć, rozdawali autografy i uściski.

Eisbrecher, dziękujemy, do zobaczenia następnym razem.
Es war kalt!:)
Autor:
Tłumacz: harpia
Data dodania: 2013-01-18 / Relacje


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: