Ľahká Múza - Byť Tvojím Zrkadlom (To Be Your Mirror)
Czytano: 4460 razy
90%
Galerie:
- Castle Party 2017 - 2017-07-21 (Festiwale)
- Fallen Angels Party + Lahka Muza - 2010-07-01 (Imprezy)
- Castle Party 2005 - 2005-10-10 (Festiwale)
Ostatnie tematy na forum:
Czym jest lustro? Zajrzyjmy do sennika. Spośród wielu skojarzeń w oczy rzucają się przede wszystkim następujące: gładka szklana tafla jest symbolem samoświadomości, wewnętrznych refleksji i niepokojów oraz przejścia na drugą, sprawiającą wrażenie nieodgadnionej, stronę – jest symbolem śmierci, ale też prób pogodzenia się z własną tożsamością. Nieprzypadkowo więc najnowszy album słowackiego zespołu Ľahká Múza nosi nazwę "To Be Your Mirror", a nawet więcej, na każdym polu, jakiego dane doświadczać jest słuchaczowi trzymającemu płytę w dłoniach – w warstwie wizualnej, warstwie lirycznej i w końcu nawet przez dotyk – stanowi doskonałe zwierciadło.
Ľahká Múza to grupa, która swoją karierę zaczęła trzydzieści lat temu, będąc jednym z pionierów wschodnioeuropejskiej sceny post punk i new wave, szybko jednak wykształciła własny unikalny styl łączący specyficzne gitarowe brzmienie darkwave z niepokojącym rytualnym klimatem. Na tyle charakterystyczne, że do tej pory nie pojawił się żaden projekt zdolny imitować ten szczególny transowowy dreszcz przynależny Słowakom. Na wydaną we wrześniu 2013 roku płytę przyszło czekać fanom aż 9 lat (czas ten mógł osłodzić jedynie album pobocznego projektu Hieros Gamos, na którym jednak nie znalazło się żadne nowe nagranie). Pytanie "czy było warto?" w tym przypadku to faux pas. Gudrun i reszta wrócili z najlepszym materiałem, jaki kiedykolwiek wydali, kontynuując obraną wcześniej muzyczną drogę, jednocześnie zwiększając siłę środków wyrazu, a przez to i satysfakcję słuchaczy, do optimum.
Koncept zwierciadła realizowany jest, jak już wspomniano, na wiele sposobów. To tajemnicze, piękne i wyjątkowe, bardzo mocne spoiwo. Płyta została wydana w srebrzystym, lustrzanym digipacku, zimnym i gładkim jak lustrzana powierzchnia, podobny rozkład widoczny jest w booklecie (w formacie PDF) i ostatecznie w słowach utworów (nie tylko tytułowego), przez które przewijają się takie motywy jak tafla wody, druga strona czy granica.
Liryki wraz z muzyką zabierają właśnie na granice, w te pewne perwersyjne przestrzenie, na przewrotne pola, gdzie trwa rendez-vous pełnej bólu poezji i zachwycającej przyjemności z nią obcowania. Tam, gdzie odbywa się msza, ceremonia, w której duchy wspomnień tańczą z teraźniejszymi refleksjami. I gdzie głowa wśród nieustającej ewokacji układa się na rubieży snu i rzeczywistości, a gdzie z kolei budzi się napastliwa przeszłość, atakująca bezbronnych i otumanionych, nieznająca zasad uczciwości.
To, co muzycznie serwują Słowacy, jest czystą hipnozą. Mesmeryczny rytm, transowe brzmienie gitar, subtelne detale i dźwięki syntetyzatora – to ideał dźwiękowej mistyki. Głęboki, niesamowicie mocny i charyzmatyczny śpiew Gudrun, przywodzący na myśl starożytną boginię (sama Gaja mogłaby jej go zapewne pozazdrościć) lub syrenie niebezpieczeństwo, wzywa demony dawnych iluzji i dawnych przeżyć w odwiecznym rytuale cierpienia i metamorfoz. Znamienne jest to, że wokalistka posługuje się przy tym swoim ojczystym językiem (zespół dba jednak o zagranicznych fanów, umieszczając tłumaczenia tekstów w booklecie), z większą swobodą przekazując wibrujące emocje – a sam głos wydaje się być z nimi reaktywny jak tlen w stanie wzbudzonym. Uderza mocno w wypełniających kompozycje wokalizach – pogłębiających stany uczuciowe oraz efekt transu - miejscami przeciwstawiającymi sobie gniew i pasję z delikatnością niczym połączenie ognia i wody.
Już pierwsze nuty wstępu, wolnego "Evohe", odrywają od realności. Hipnotyzując, sprawiają, że włosy stają dęba, a do słuchacza przestają docierać wszelkie inne bodźce. Mają w tym udział militarny rytm, efemeryczne dźwięki gitary i potężne, wydające się przenikać niebo i ziemię wokalizy. Środki te nabierają intensywności w mroczniejszym "Ako", przesterowane riffy stają się cięższe, nieustępliwy monotonny rytm towarzyszy całemu utworowi, atmosferę potęgują linie basu i subtelna elektronika. Wszystko to na tle hymnu do bezpowrotności wyśpiewywanego przez Gudrun.
Dalej jest już tylko lepiej. Wśród kolejnych utworów zdecydowana większość to perły, które prześcigają poprzednie dokonania. "Hranica" balansuje właśnie na granicy między delikatnością a ciężarem, przepełnione ponurym klimatem składa w jedno transowo-gitarowe momenty z kontrastującymi częściami korzystającymi z symfonicznych elementów, w których uwagę zwracają rytmiczne uderzenia dzwonków; fortepian ubogaca kompozycję. "Príbeh o Anjelských Záhradách" to jedna z moich ulubionych pozycji na albumie. Gdyby przełożyć dźwiękowe doświadczenia na obrazy, słuchaczowi najpewniej ukazałyby się szerokie przestrzenie mistycznego ogrodu wypełnionego zapachem kwiatów ukrytych pod ciemnymi liśćmi - wywołuje je subtelność współegzystująca z potężnym, głębokim głosem wokalistki, fortepianowy motyw związany z melancholijnymi wokalizami.
Mroczną elektroniką brzmiącą jak spadające kawałki stłuczonego lustra rozpoczyna się utwór tytułowy. Zmieniająca się dynamika oraz chóralne dźwięki syntetyzatora w tle potęgują nieodparty niepokój. Niejakim wytchnieniem są "Metamorfózy", lżejsze, zarówno jeśli chodzi o wolniejsze tempo, jak i o bardziej melancholijną, refleksyjną atmosferę (wyróżnia się również tekst, w którym więcej pogodzenia się z losem). Militarny rytm i gitara przypominająca psychodelię The Legendary Pink Dots współtworzą jeden z lepszych punktów nowego albumu. Należy do nich również industrialny "Zlomený Kameň", rozpoczynający się dźwiękami przypominającymi rytmiczne uderzenia w metalową blachę. I tu ciężkie zwrotki wchodzą w idealną symbiozę z tajemniczymi, hipnotyzującymi częściami, z czasem nabierając coraz bardziej wspomnianego już industrialnego polotu z chóralnym zacięciem; to utwór, który najbardziej zapadł mi w pamięć po pierwszym przesłuchaniu płyty.
W "Zlyhania" mamy do czynienia raz jeszcze z łagodniejszą twarzą zespołu. Somnambuliczne new wave/darkwave traci jednak delikatność w wybuchu bólu zawartego w kończących kompozycję ostrych wokalizach. "Keď Sny Kričali" spełnia mesmeryczne ideały, wtrącając słuchacza w niemal kataleptyczny stan, czerpiąc z dawnego, etnicznego rytuału, "Naplnenie" ponownie ukazuje cięższą, mroczniejszą twarz, więżąc sugestią utkaną ze skontrastowanych wokali i monumentalnego brzmienia.
Gdy płytę kończy "Symetria", przepełnione melancholią i wybuchające smutkiem outro, zaczynasz się budzić.
Album "To Be Your Mirror" jak opium więzi w klatce wizji i rzeczywistości i, tak jak opiumista pragnie odwlec najboleśniejszy z całego procesu powrót do realności, tak tej muzycznej klatki również nie chce się opuścić. Przyjmijcie więc z rąk Słowaków butelkę laudanum w nadziei na kolejne zachwycające delirium. W kościele zawiedzionych namiętności o nazwie Ľahká Múza narodziła się nowa homilia, a ja składam jej hołd.
Tracklista:
01. Evohe (Evohe)
02. Ako (Like)
03. Hranica (Border)
04. Príbeh o Anjelských Záhradách (The Story of Angel's Garden)
05. Byť Tvojím Zrkadlom (To Be Your Mirror)
06. Metamorfózy (Metamorphosis)
07. Zlomený Kameň (A Broken Stone)
08. Zlyhania (Failure)
09. Keď Sny Kričali (When Dreams Were Screaming)
10. Naplnenie (Fulfilment)
11. Symetria (Symmetry)
Inne artykuły:
Ľahká Múza to grupa, która swoją karierę zaczęła trzydzieści lat temu, będąc jednym z pionierów wschodnioeuropejskiej sceny post punk i new wave, szybko jednak wykształciła własny unikalny styl łączący specyficzne gitarowe brzmienie darkwave z niepokojącym rytualnym klimatem. Na tyle charakterystyczne, że do tej pory nie pojawił się żaden projekt zdolny imitować ten szczególny transowowy dreszcz przynależny Słowakom. Na wydaną we wrześniu 2013 roku płytę przyszło czekać fanom aż 9 lat (czas ten mógł osłodzić jedynie album pobocznego projektu Hieros Gamos, na którym jednak nie znalazło się żadne nowe nagranie). Pytanie "czy było warto?" w tym przypadku to faux pas. Gudrun i reszta wrócili z najlepszym materiałem, jaki kiedykolwiek wydali, kontynuując obraną wcześniej muzyczną drogę, jednocześnie zwiększając siłę środków wyrazu, a przez to i satysfakcję słuchaczy, do optimum.
Koncept zwierciadła realizowany jest, jak już wspomniano, na wiele sposobów. To tajemnicze, piękne i wyjątkowe, bardzo mocne spoiwo. Płyta została wydana w srebrzystym, lustrzanym digipacku, zimnym i gładkim jak lustrzana powierzchnia, podobny rozkład widoczny jest w booklecie (w formacie PDF) i ostatecznie w słowach utworów (nie tylko tytułowego), przez które przewijają się takie motywy jak tafla wody, druga strona czy granica.
Liryki wraz z muzyką zabierają właśnie na granice, w te pewne perwersyjne przestrzenie, na przewrotne pola, gdzie trwa rendez-vous pełnej bólu poezji i zachwycającej przyjemności z nią obcowania. Tam, gdzie odbywa się msza, ceremonia, w której duchy wspomnień tańczą z teraźniejszymi refleksjami. I gdzie głowa wśród nieustającej ewokacji układa się na rubieży snu i rzeczywistości, a gdzie z kolei budzi się napastliwa przeszłość, atakująca bezbronnych i otumanionych, nieznająca zasad uczciwości.
To, co muzycznie serwują Słowacy, jest czystą hipnozą. Mesmeryczny rytm, transowe brzmienie gitar, subtelne detale i dźwięki syntetyzatora – to ideał dźwiękowej mistyki. Głęboki, niesamowicie mocny i charyzmatyczny śpiew Gudrun, przywodzący na myśl starożytną boginię (sama Gaja mogłaby jej go zapewne pozazdrościć) lub syrenie niebezpieczeństwo, wzywa demony dawnych iluzji i dawnych przeżyć w odwiecznym rytuale cierpienia i metamorfoz. Znamienne jest to, że wokalistka posługuje się przy tym swoim ojczystym językiem (zespół dba jednak o zagranicznych fanów, umieszczając tłumaczenia tekstów w booklecie), z większą swobodą przekazując wibrujące emocje – a sam głos wydaje się być z nimi reaktywny jak tlen w stanie wzbudzonym. Uderza mocno w wypełniających kompozycje wokalizach – pogłębiających stany uczuciowe oraz efekt transu - miejscami przeciwstawiającymi sobie gniew i pasję z delikatnością niczym połączenie ognia i wody.
Już pierwsze nuty wstępu, wolnego "Evohe", odrywają od realności. Hipnotyzując, sprawiają, że włosy stają dęba, a do słuchacza przestają docierać wszelkie inne bodźce. Mają w tym udział militarny rytm, efemeryczne dźwięki gitary i potężne, wydające się przenikać niebo i ziemię wokalizy. Środki te nabierają intensywności w mroczniejszym "Ako", przesterowane riffy stają się cięższe, nieustępliwy monotonny rytm towarzyszy całemu utworowi, atmosferę potęgują linie basu i subtelna elektronika. Wszystko to na tle hymnu do bezpowrotności wyśpiewywanego przez Gudrun.
Dalej jest już tylko lepiej. Wśród kolejnych utworów zdecydowana większość to perły, które prześcigają poprzednie dokonania. "Hranica" balansuje właśnie na granicy między delikatnością a ciężarem, przepełnione ponurym klimatem składa w jedno transowo-gitarowe momenty z kontrastującymi częściami korzystającymi z symfonicznych elementów, w których uwagę zwracają rytmiczne uderzenia dzwonków; fortepian ubogaca kompozycję. "Príbeh o Anjelských Záhradách" to jedna z moich ulubionych pozycji na albumie. Gdyby przełożyć dźwiękowe doświadczenia na obrazy, słuchaczowi najpewniej ukazałyby się szerokie przestrzenie mistycznego ogrodu wypełnionego zapachem kwiatów ukrytych pod ciemnymi liśćmi - wywołuje je subtelność współegzystująca z potężnym, głębokim głosem wokalistki, fortepianowy motyw związany z melancholijnymi wokalizami.
Mroczną elektroniką brzmiącą jak spadające kawałki stłuczonego lustra rozpoczyna się utwór tytułowy. Zmieniająca się dynamika oraz chóralne dźwięki syntetyzatora w tle potęgują nieodparty niepokój. Niejakim wytchnieniem są "Metamorfózy", lżejsze, zarówno jeśli chodzi o wolniejsze tempo, jak i o bardziej melancholijną, refleksyjną atmosferę (wyróżnia się również tekst, w którym więcej pogodzenia się z losem). Militarny rytm i gitara przypominająca psychodelię The Legendary Pink Dots współtworzą jeden z lepszych punktów nowego albumu. Należy do nich również industrialny "Zlomený Kameň", rozpoczynający się dźwiękami przypominającymi rytmiczne uderzenia w metalową blachę. I tu ciężkie zwrotki wchodzą w idealną symbiozę z tajemniczymi, hipnotyzującymi częściami, z czasem nabierając coraz bardziej wspomnianego już industrialnego polotu z chóralnym zacięciem; to utwór, który najbardziej zapadł mi w pamięć po pierwszym przesłuchaniu płyty.
W "Zlyhania" mamy do czynienia raz jeszcze z łagodniejszą twarzą zespołu. Somnambuliczne new wave/darkwave traci jednak delikatność w wybuchu bólu zawartego w kończących kompozycję ostrych wokalizach. "Keď Sny Kričali" spełnia mesmeryczne ideały, wtrącając słuchacza w niemal kataleptyczny stan, czerpiąc z dawnego, etnicznego rytuału, "Naplnenie" ponownie ukazuje cięższą, mroczniejszą twarz, więżąc sugestią utkaną ze skontrastowanych wokali i monumentalnego brzmienia.
Gdy płytę kończy "Symetria", przepełnione melancholią i wybuchające smutkiem outro, zaczynasz się budzić.
Album "To Be Your Mirror" jak opium więzi w klatce wizji i rzeczywistości i, tak jak opiumista pragnie odwlec najboleśniejszy z całego procesu powrót do realności, tak tej muzycznej klatki również nie chce się opuścić. Przyjmijcie więc z rąk Słowaków butelkę laudanum w nadziei na kolejne zachwycające delirium. W kościele zawiedzionych namiętności o nazwie Ľahká Múza narodziła się nowa homilia, a ja składam jej hołd.
Tracklista:
01. Evohe (Evohe)
02. Ako (Like)
03. Hranica (Border)
04. Príbeh o Anjelských Záhradách (The Story of Angel's Garden)
05. Byť Tvojím Zrkadlom (To Be Your Mirror)
06. Metamorfózy (Metamorphosis)
07. Zlomený Kameň (A Broken Stone)
08. Zlyhania (Failure)
09. Keď Sny Kričali (When Dreams Were Screaming)
10. Naplnenie (Fulfilment)
11. Symetria (Symmetry)
Inne artykuły:
- Castle Party 2017 - 2017-07-23 (Relacje)
- Castle Party 2005 - 2005-10-09 (Relacje)