AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Mantus - Demut


Czytano: 4268 razy

35%


Katalog płyt:
12 marca 2010 roku ukazała się najnowsza płyta niemieckiego zespołu Mantus, grającego muzykę na pograniczu rocka gotyckiego i gothic-metalu. Tak jak w przypadku poprzedniego wydawnictwa Requiem i tym razem zespół spróbował stworzyć mroczny klimat przypominania o przemijalności, marności i nieuchronnym końcu, czego zwieńczeniem było nadanie płycie tytułu Demut, oznaczającego "wszechobecną moc śmierci". Mantus tworzą: Martin Schindler, odpowiedzialny za muzykę, teksty i produkcję oraz wokalistka Thalia. Najnowszy album promowany był jako melancholijny ale ekspresyjny, który miał przenieść słuchacza w magiczny, liryczny świat pieśni ponurych, żałobnych i niezwykle nastrojowych. Czy taki faktycznie jest odbiór tej płyty?

Płytę otwiera utwór Vanitas, który rozpoczyna się delikatnymi dźwiękami pianina, by za chwilę zmienić się w metalowo-gotycko brzmiący motyw przewijający się wielokrotnie w trakcie trwania utworu. Zwrotki wyśpiewywane są przez męski, szorstki głos, natomiast w refrenach słyszymy delikatny, melodyjny damski wokal. Co jakiś czas dochodzą wstawki chóru śpiewające "alleluja". Vanitas to chyba najlepiej broniący się utwór na tej płycie. Choć prosty i nazbyt oczywisty słucha się go nie najgorzej, jednak wszystko co słyszymy dalej okazuje się jeszcze mniej odkrywcze.
Fallen, ma podobną budowę. Znów zaczyna się od delikatnych dźwięków i po chwili wchodzi motyw mocniejszy, powtarzający się w trakcie utworu. Melodie wokalne są zbyt proste, a instrumentalne, wygrywane przez klawisze bądź gitary, ogrywane są w kółko.
Schuld jest jeszcze bardziej schematyczny, bas i perkusja grają bezustannie ten sam prosty rytm, tylko w refrenach usłyszymy drobne przejścia. Melodia śpiewana jest nieciekawa, wręcz nudna.

Niestety, aż do ostatniego utworu nie wydarza się na tej płycie nic ciekawego. W każdym numerze słyszymy te same błędy: przewidywalność melodii, rytmu, zbytnia prostota, powtarzanie motywów muzycznych do znudzenia. To powtarzanie dotyczy nie tylko gry instrumentów, ale również partii wokalnych (najlepiej to słychać w Endlos, Krieger der Nacht i Schuld). Emocje wyrażane są w sposób oczywisty, są płytkie, zbyt rzewne lub zbyt pompatyczne (Ein Schatten). Mroczność utworów uzyskiwana jest ciągle tymi samymi sposobami, brzmienie klawiszy i perkusji bywa wręcz kiczowate (Abgrund).

Mam wrażenie, że sporo zespołów skupia się na "klimacie", popadając w jego pułapkę, niewystarczająco dbając o jakość muzyczną utworów. Zwłaszcza w muzyce, która miała nas przenosić w magiczny, liryczny świat dźwięków, trzeba te dźwięki dopracowywać i starać się by były ciekawe, ładne, a nie banalne i ckliwe. Demut jest dla mnie płytą niestety niedojrzałą zarówno muzycznie jak i emocjonalnie. Do przesłuchania wyłącznie dla fanów gatunku, a i wśród nich nie spodziewam się zachwytów.

Tracklista:

01. Vanitas
02. Fallen
03. Schuld
04. Gegen die Welt
05. Tränen eines Clowns
06. Ein Schatten
07. Abgrund
08. Azrael
09. Sturm
10. Endlos
11. Krieger der Nacht
12. Gespenster
Autor:
Tłumacz: Ankara
Data dodania: 2010-08-26 / Recenzje muzyki


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: