Pyrkon 2014
Czytano: 5924 razy
Galerie:
- Pyrkonowy Targ Zimowy 2021 - 2021-12-07 (Konwenty)
- Pyrkonowy Targ Letni 2021 - 2021-08-18 (Konwenty)
- Pyrkon 2019 - 2019-05-19 (Konwenty)
- Pyrkon 2018 - 2018-05-23 (Konwenty)
- Pyrkon 2017 - 2017-05-05 (Konwenty)
- Pyrkon 2016 - 2016-04-08 (Konwenty)
- Pyrkon 2015 - 2015-04-28 (Konwenty)
- Pyrkon 2015 - 2015-04-26 (Konwenty)
- Pyrkon 2014 - 2014-03-25 (Konwenty)
- Pyrkon 2014 - 2014-03-21 (Konwenty)
- Pyrkon 2013 - 2013-03-23 (Konwenty)
- Pyrkon 2012 - 2012-03-24 (Konwenty)
- Pyrkon 2011 - 2011-04-04 (Konwenty)
Największy polski festiwal fantastyki pobił kolejny rekord! Już pierwszego dnia konwentu, w piątek o godzinie siedemnastej, udało się przebić ubiegłoroczną frekwencję – ponad trzynaście tysięcy osób zwiedzało powiększony o dwie hale Międzynarodowych Targów teren Pyrkonu. Jeszcze więcej miejsca, jeszcze lepsze atrakcje w każdym z działów – czy poznańskiej ekipie uda się utrzymać tendencję zwyżkową? Spróbujemy dojść do takich wniosków już po zakończeniu relacji z każdego dnia.
PIĄTEK
Tegoroczny Pyrkon przywitał nas... bez kolejek? Czy to możliwe?! Rokrocznie z obydwu stron zakręcały serpentynowe kolejki z rzeszą niebywale cierpliwych fantastów. Tym razem od strony ul. Śniadeckich nie było praktycznie żadnego problemu z wejściem, przynajmniej w okolicach godziny czternastej. O niebotycznej ilości uczestników można było się przekonać dopiero przy okazji polowania na szatnię, której pracę zawieszono na godzinę z powodu przepełnienia.
Nie da się ukryć, już w piątek uczestników było naprawdę wielu – jednak reorganizacja sal prelekcyjnych i wynajęcie dwóch dodatkowych hal sprawiło, że - przynajmniej pod względem optycznym – nie można było narzekać na przepełnienie.
Jak na każdym konwencie na świecie, i tutaj znów zarządziły konwentowe prawa – najciekawsze pokazy i prelekcje zaczynały się dopiero wieczorem, kiedy zjedzie się więcej uczestników, sobota była kulminacją, niedziela zjazdówką... Pewnym novum, rzadko spotykanym na innych konwentach w kraju (a szkoda!) był kącik dziecięcy i blok dla początkujących. O ile to pierwsze jeszcze można spotkać, o tyle drugie już nieczęsto. To ciekawy zabieg – ci, którzy przyszli po raz pierwszy mogli przekonać się, co z czego wynika, dlaczego w fandomie jest tak, a nie inaczej...
W piątek można było załapać się na co ciekawsze prelekcje, chociaż jak i w ubiegłym roku – bloki popularnonaukowe i filmowy cieszyły się wielkim zainteresowaniem, co prosto przekładało się na utrudnione wejście. Co wytrwalsi czatowali godziny pod salą, by dostać się na upragniony wykład. Reszta za to bawiła w games-roomach, na LARPach, w bloku anime, uczestniczyła lub obserwowała turnieje maści wszelakiej, polowała na autografy lub szkoliła się na warsztatach, siedziała na darmowym wi-fi, okupowała strefę wystawców, robiła zdjęcie w naszym redakcyjnym Fotokąciku, szukała fragmentu podłogi na rozłożenie karimaty w sali noclegowej... Słowem, nikt nie mógł narzekać na nudę!
Piątkowy wieczór triumfalnie zwieńczył koncert Percival Schuttenbach... ee, chwila? Nie było go w zeszłym roku? Owszem, był! Tym razem jednak zdecydowanie lepiej nagłośniony zgromadził dwa razy więcej publiczności niż w 2013 roku. A jeśli forma się sprawdza i kapela sprawdzona, dlaczego nie?
A najlepsze miało się dopiero zacząć...
PIĄTEK
Tegoroczny Pyrkon przywitał nas... bez kolejek? Czy to możliwe?! Rokrocznie z obydwu stron zakręcały serpentynowe kolejki z rzeszą niebywale cierpliwych fantastów. Tym razem od strony ul. Śniadeckich nie było praktycznie żadnego problemu z wejściem, przynajmniej w okolicach godziny czternastej. O niebotycznej ilości uczestników można było się przekonać dopiero przy okazji polowania na szatnię, której pracę zawieszono na godzinę z powodu przepełnienia.
Nie da się ukryć, już w piątek uczestników było naprawdę wielu – jednak reorganizacja sal prelekcyjnych i wynajęcie dwóch dodatkowych hal sprawiło, że - przynajmniej pod względem optycznym – nie można było narzekać na przepełnienie.
Jak na każdym konwencie na świecie, i tutaj znów zarządziły konwentowe prawa – najciekawsze pokazy i prelekcje zaczynały się dopiero wieczorem, kiedy zjedzie się więcej uczestników, sobota była kulminacją, niedziela zjazdówką... Pewnym novum, rzadko spotykanym na innych konwentach w kraju (a szkoda!) był kącik dziecięcy i blok dla początkujących. O ile to pierwsze jeszcze można spotkać, o tyle drugie już nieczęsto. To ciekawy zabieg – ci, którzy przyszli po raz pierwszy mogli przekonać się, co z czego wynika, dlaczego w fandomie jest tak, a nie inaczej...
W piątek można było załapać się na co ciekawsze prelekcje, chociaż jak i w ubiegłym roku – bloki popularnonaukowe i filmowy cieszyły się wielkim zainteresowaniem, co prosto przekładało się na utrudnione wejście. Co wytrwalsi czatowali godziny pod salą, by dostać się na upragniony wykład. Reszta za to bawiła w games-roomach, na LARPach, w bloku anime, uczestniczyła lub obserwowała turnieje maści wszelakiej, polowała na autografy lub szkoliła się na warsztatach, siedziała na darmowym wi-fi, okupowała strefę wystawców, robiła zdjęcie w naszym redakcyjnym Fotokąciku, szukała fragmentu podłogi na rozłożenie karimaty w sali noclegowej... Słowem, nikt nie mógł narzekać na nudę!
Piątkowy wieczór triumfalnie zwieńczył koncert Percival Schuttenbach... ee, chwila? Nie było go w zeszłym roku? Owszem, był! Tym razem jednak zdecydowanie lepiej nagłośniony zgromadził dwa razy więcej publiczności niż w 2013 roku. A jeśli forma się sprawdza i kapela sprawdzona, dlaczego nie?
A najlepsze miało się dopiero zacząć...
SOBOTA
Ludzie. Dużo ludzi.
Już w południe frekwencja przekroczyła dwadzieścia tysięcy! Nie byłoby dziwne, gdyby okazało się że to rekord na skalę Europy. Tym razem dwie dodatkowe hale nie ułatwiły poruszania się po przestrzeni konwentu. Za to jak kolorowo!...
O 14.00 rozpoczynała się Maskarada, wielki konkurs strojów cosplay'owych. Rzecz jasna wszystkie można było oglądnąć sobie wcześniej czy zapozować z cosplayerem do wspólnego zdjęcia – przebrane osoby radośnie paradowały po głównej hali, cierpliwie znosząc każdorazowe nagabywanie przez zachwyconych fanów. Cosplay, zwłaszcza ten wielki i szczegółowy, ma jednak swoje minusy – bo jak tu pójść na prelekcję w wielkim stroju Amidali? Jak tu cosplay'ować anime Girls&Panzer, skoro postaci wymagają siedzenia na pojeździe opacnerzonym? Właśnie, mała uwaga – w informatorze miejsce siedzenia cosplayerek było zaznaczone jako "Czołg". Prostujemy – to nie był czołg! To pojazd opancerzony typu BRDM-2, używany jeszcze w "starym systemie" i wszędzie na wschód. Czołgi mają gąsienicę (i jeszcze wieeele innych detali), pojazdy opancerzone – koła. Dlaczego nie było czołgu? Bo przewiezienie tak wielkiego ustrojstwa wiąże się z blokowaniem dwóch pasów ruchu na trasie baza-Pyrkon. Każdy kto ma oczka zauważy, że czołg jest nieco szerszy niż samochód czy nawet autobus... Także dziewczyny, dobra robota! "Berdek" zdał egzamin.
Także nie zazdrościmy wielkim cosplayom. Wspomniane wyżej dziewczyny musiały siedzieć na BRDMie prawie cały czas, podobnie jak potężni Warhammerowcy skazani byli na wielki, niemal całodzienny przelans. To nic złego – każda jedna osoba "na przelansie" nie dość, że daje radość innym uczestnikom, to i zwalnia potencjalne miejsca z innych atrakcji.
Jest jednak jedna rzecz, nad którą warto byłoby się porządnie zastanowić... Otóż bywały momenty totalnego przeładowania uczestnikami, zwłaszcza we wspomnianych już salach popularnonaukowych i filmowej. Nawet magiczne plakietki "press" nie mogły wiele zdziałać – fizycznie nie dało rady wejść do tych sal, co więcej każdy z zainteresowanych zmuszony był do niekiedy niezbyt chcianego "free hugs!" z tymi najbardziej zdeterminowanymi uczestnikami. W tym samym momencie, odbywające się prelekcje/spotkania z zaproszonymi, zagranicznymi gośćmi cieszyły się dużo mniejszym zainteresowaniem. Mimo iż tradycją konwentów jest dzielenie programu na bloki tematyczne (niewątpliwie dużo łatwiej jest wszystko ogarnąć), ta forma powolutku przestaje się sprawdzać, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z tak dużym formatem. Być może dobrym rozwiązaniem byłoby przeprowadzenie ankiety kilka tygodni przed samą imprezą ze spisem prelekcji i zobaczyć, które z nich cieszą się największą popularnością? Wiadomo, zagraniczni goście godni są porządnej sali, tak samo jak nasi polscy pisarze, poniekąd zawodowi prelegenci. Jednak większość z prowadzących blok naukowy również prowadzi je dobrze i ciekawie, a cieszą się niejednokrotnie nieporównywalnie większym zainteresowaniem.
Bardzo wiele pytanych przez nas osób o przyjazd za rok mówiło: "...nie wiem, za dużo ludzi. Bez sensu płacić pięć dych i nie móc wejść nigdzie". Znacznie więcej mówiło radośnie "taaaak!", jednak ta pierwsza grupa również zasługuje na uwagę. Odpowiadając na pytanie zadane na początku tekstu – Pyrkon być może dotarł do punktu granicznego i za rok już nie pobije rekordu, gdyż uczestników był opór. Czy to źle? Wręcz przeciwnie! Jak na grupkę młodych ludzi ze stowarzyszenia Druga Era, rozmach imprezy i nikła ilość organizatorskich zgrzytów i tak szokuje. Poza tym – przekonamy się za rok. Popularność imprezy rośnie w wirusowym tempie. Niewykluczone, że w miejsce wykruszonej części pojawi się pięć razy tyle uczestników.
W godzinach 9-14 zorganizowano ciekawą akcję – w budynku lub autokarze można było oddać krew lub zapisać na dawcę szpiku dzięki Regionalnemu Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Fantaści udowodnili swoją szlachetność, ustawiając się w dłuugich kolejkach. Zainteresowanych pójściem w ich ślady zapraszamy na stronę Drużyny Szpiku→ www.darszpiku.pl
Sobotę pełną wrażeń zwieńczyła zorganizowana w Iglicy MTP impreza, której nie da się określić przymiotnikiem innym niż EPICKA, w bądź co bądź kolokwialnym tego słowa znaczeniu. Klasyczne imprezowe hity przetykane były nieco bardziej "nerdowskimi" kawałkami, takimi jak hity Weird Al Yankovic'a, kabaretowy The Fox formacji Ylvis czy kojarzone zapewne głównie dzięki nieśmiertelnemu "Hitler w poszukiwaniu elektro" - Pokerface Lady Gagi. Widok szczęśliwych, wyluzowanych fantastów – bezcenny!
Ludzie. Dużo ludzi.
Już w południe frekwencja przekroczyła dwadzieścia tysięcy! Nie byłoby dziwne, gdyby okazało się że to rekord na skalę Europy. Tym razem dwie dodatkowe hale nie ułatwiły poruszania się po przestrzeni konwentu. Za to jak kolorowo!...
O 14.00 rozpoczynała się Maskarada, wielki konkurs strojów cosplay'owych. Rzecz jasna wszystkie można było oglądnąć sobie wcześniej czy zapozować z cosplayerem do wspólnego zdjęcia – przebrane osoby radośnie paradowały po głównej hali, cierpliwie znosząc każdorazowe nagabywanie przez zachwyconych fanów. Cosplay, zwłaszcza ten wielki i szczegółowy, ma jednak swoje minusy – bo jak tu pójść na prelekcję w wielkim stroju Amidali? Jak tu cosplay'ować anime Girls&Panzer, skoro postaci wymagają siedzenia na pojeździe opacnerzonym? Właśnie, mała uwaga – w informatorze miejsce siedzenia cosplayerek było zaznaczone jako "Czołg". Prostujemy – to nie był czołg! To pojazd opancerzony typu BRDM-2, używany jeszcze w "starym systemie" i wszędzie na wschód. Czołgi mają gąsienicę (i jeszcze wieeele innych detali), pojazdy opancerzone – koła. Dlaczego nie było czołgu? Bo przewiezienie tak wielkiego ustrojstwa wiąże się z blokowaniem dwóch pasów ruchu na trasie baza-Pyrkon. Każdy kto ma oczka zauważy, że czołg jest nieco szerszy niż samochód czy nawet autobus... Także dziewczyny, dobra robota! "Berdek" zdał egzamin.
Także nie zazdrościmy wielkim cosplayom. Wspomniane wyżej dziewczyny musiały siedzieć na BRDMie prawie cały czas, podobnie jak potężni Warhammerowcy skazani byli na wielki, niemal całodzienny przelans. To nic złego – każda jedna osoba "na przelansie" nie dość, że daje radość innym uczestnikom, to i zwalnia potencjalne miejsca z innych atrakcji.
Jest jednak jedna rzecz, nad którą warto byłoby się porządnie zastanowić... Otóż bywały momenty totalnego przeładowania uczestnikami, zwłaszcza we wspomnianych już salach popularnonaukowych i filmowej. Nawet magiczne plakietki "press" nie mogły wiele zdziałać – fizycznie nie dało rady wejść do tych sal, co więcej każdy z zainteresowanych zmuszony był do niekiedy niezbyt chcianego "free hugs!" z tymi najbardziej zdeterminowanymi uczestnikami. W tym samym momencie, odbywające się prelekcje/spotkania z zaproszonymi, zagranicznymi gośćmi cieszyły się dużo mniejszym zainteresowaniem. Mimo iż tradycją konwentów jest dzielenie programu na bloki tematyczne (niewątpliwie dużo łatwiej jest wszystko ogarnąć), ta forma powolutku przestaje się sprawdzać, zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z tak dużym formatem. Być może dobrym rozwiązaniem byłoby przeprowadzenie ankiety kilka tygodni przed samą imprezą ze spisem prelekcji i zobaczyć, które z nich cieszą się największą popularnością? Wiadomo, zagraniczni goście godni są porządnej sali, tak samo jak nasi polscy pisarze, poniekąd zawodowi prelegenci. Jednak większość z prowadzących blok naukowy również prowadzi je dobrze i ciekawie, a cieszą się niejednokrotnie nieporównywalnie większym zainteresowaniem.
Bardzo wiele pytanych przez nas osób o przyjazd za rok mówiło: "...nie wiem, za dużo ludzi. Bez sensu płacić pięć dych i nie móc wejść nigdzie". Znacznie więcej mówiło radośnie "taaaak!", jednak ta pierwsza grupa również zasługuje na uwagę. Odpowiadając na pytanie zadane na początku tekstu – Pyrkon być może dotarł do punktu granicznego i za rok już nie pobije rekordu, gdyż uczestników był opór. Czy to źle? Wręcz przeciwnie! Jak na grupkę młodych ludzi ze stowarzyszenia Druga Era, rozmach imprezy i nikła ilość organizatorskich zgrzytów i tak szokuje. Poza tym – przekonamy się za rok. Popularność imprezy rośnie w wirusowym tempie. Niewykluczone, że w miejsce wykruszonej części pojawi się pięć razy tyle uczestników.
W godzinach 9-14 zorganizowano ciekawą akcję – w budynku lub autokarze można było oddać krew lub zapisać na dawcę szpiku dzięki Regionalnemu Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Fantaści udowodnili swoją szlachetność, ustawiając się w dłuugich kolejkach. Zainteresowanych pójściem w ich ślady zapraszamy na stronę Drużyny Szpiku→ www.darszpiku.pl
Sobotę pełną wrażeń zwieńczyła zorganizowana w Iglicy MTP impreza, której nie da się określić przymiotnikiem innym niż EPICKA, w bądź co bądź kolokwialnym tego słowa znaczeniu. Klasyczne imprezowe hity przetykane były nieco bardziej "nerdowskimi" kawałkami, takimi jak hity Weird Al Yankovic'a, kabaretowy The Fox formacji Ylvis czy kojarzone zapewne głównie dzięki nieśmiertelnemu "Hitler w poszukiwaniu elektro" - Pokerface Lady Gagi. Widok szczęśliwych, wyluzowanych fantastów – bezcenny!
NIEDZIELA
Klasyczny dzień odpoczynku. Znaczna część uczestników przyjeżdża tylko na sobotę, gdzie znajdujemy najwięcej najciekawszych atrakcji. To ma swoje plusy – w niedzielę wciąż znajdziemy dziesiątki wydarzeń, w których chcemy wziąć udział, a tłok jest zdecydowanie mniejszy. No, może nie na dworcu...
Bardzo dużym zainteresowaniem cieszyły się panele dyskusyjne, na których zaproszeni twórcy dzielili się swoimi doświadczeniami, a uczestnicy mogli bez skrępowania zadawać pytania. To również dobra forma – dopiero od paru lat organizowane są panele, w których stosuje się formę większą niż prowadzący-pisarz, zrzeszającą twórców różnych, czasem całkowicie odmiennych gatunków.
Najwytrwalsi uczestniczyli w bardzo prężnie zorganizowanych blokach nocnych, co bywało niejednokrotnie lepszym pomysłem niż przepełnione sale noclegowe. Jednym z niewielu minusów było umiejscowienie sal mangi i anime, do których dojście wiązało się z przemierzeniem sporej przestrzeni wypełnionej karimatami, plecakami, rozrzuconymi strojami cosplay'owymi, pomieszczenia w dodatku nie miały nagłośnienia... Ale cóż się dziwić, również przestrzeń MTP jest ograniczona. Chociaż jeden mały mikrofon z piecykiem przydałby się, oj przydał – ostatnie rzędy nie miały szans usłyszeć prelegenta.
Przez trzy dni działał również nasz redakcyjny Fotokącik, gdzie każdy z uczestników mógł podejść i zrobić sobie zdjęcie, później odnaleźć w naszej Galerii. Zapraszamy do oglądania!
Jak wyszedł tegoroczny Pyrkon? Oszałamiał rozmachem, przepychem... przeludnieniem. Pojawiły się głosy, że wspomniana wyżej sobotnia Maskarada wymaga nieco innej organizacji lub doboru współpracowników – zainteresowany występem cosplayer chciał się zarejestrować i usłyszał, że powinien zrobić to dopiero na konwencie i o... szóstej rano. Cóż, chwycić dużo srok za ogon – któraś ucieknie. Jednak z perspektywy uczestnika Maskarada wyszła sprawnie i dobrze, a co najważniejsze – nagłośniona była również przyzwoicie, co już jest zmianą względem ubiegłego roku.
Logistyka tak czy inaczej była niezła, wynajęcie dodatkowych hal świetnym pomysłem – a rokrocznie rosnąca popularność imprezy uczy organizatorów, jak robić lepiej, śmielej, inaczej.
Czy można polecić Pyrkon tym, którzy dowiedzą się o nim jedynie z tej relacji? Trzeba pamiętać, że to wielki format i akurat początkującym raczej zalecane jest odwiedzenie mniejszych konwentów. Rozmach powala na kolana – nie każdy to lubi, ale przyznajemy szczerze: impreza wyszła bardzo, BARDZO dobrze.
Brawo Poznań!
Klasyczny dzień odpoczynku. Znaczna część uczestników przyjeżdża tylko na sobotę, gdzie znajdujemy najwięcej najciekawszych atrakcji. To ma swoje plusy – w niedzielę wciąż znajdziemy dziesiątki wydarzeń, w których chcemy wziąć udział, a tłok jest zdecydowanie mniejszy. No, może nie na dworcu...
Bardzo dużym zainteresowaniem cieszyły się panele dyskusyjne, na których zaproszeni twórcy dzielili się swoimi doświadczeniami, a uczestnicy mogli bez skrępowania zadawać pytania. To również dobra forma – dopiero od paru lat organizowane są panele, w których stosuje się formę większą niż prowadzący-pisarz, zrzeszającą twórców różnych, czasem całkowicie odmiennych gatunków.
Najwytrwalsi uczestniczyli w bardzo prężnie zorganizowanych blokach nocnych, co bywało niejednokrotnie lepszym pomysłem niż przepełnione sale noclegowe. Jednym z niewielu minusów było umiejscowienie sal mangi i anime, do których dojście wiązało się z przemierzeniem sporej przestrzeni wypełnionej karimatami, plecakami, rozrzuconymi strojami cosplay'owymi, pomieszczenia w dodatku nie miały nagłośnienia... Ale cóż się dziwić, również przestrzeń MTP jest ograniczona. Chociaż jeden mały mikrofon z piecykiem przydałby się, oj przydał – ostatnie rzędy nie miały szans usłyszeć prelegenta.
Przez trzy dni działał również nasz redakcyjny Fotokącik, gdzie każdy z uczestników mógł podejść i zrobić sobie zdjęcie, później odnaleźć w naszej Galerii. Zapraszamy do oglądania!
Jak wyszedł tegoroczny Pyrkon? Oszałamiał rozmachem, przepychem... przeludnieniem. Pojawiły się głosy, że wspomniana wyżej sobotnia Maskarada wymaga nieco innej organizacji lub doboru współpracowników – zainteresowany występem cosplayer chciał się zarejestrować i usłyszał, że powinien zrobić to dopiero na konwencie i o... szóstej rano. Cóż, chwycić dużo srok za ogon – któraś ucieknie. Jednak z perspektywy uczestnika Maskarada wyszła sprawnie i dobrze, a co najważniejsze – nagłośniona była również przyzwoicie, co już jest zmianą względem ubiegłego roku.
Logistyka tak czy inaczej była niezła, wynajęcie dodatkowych hal świetnym pomysłem – a rokrocznie rosnąca popularność imprezy uczy organizatorów, jak robić lepiej, śmielej, inaczej.
Czy można polecić Pyrkon tym, którzy dowiedzą się o nim jedynie z tej relacji? Trzeba pamiętać, że to wielki format i akurat początkującym raczej zalecane jest odwiedzenie mniejszych konwentów. Rozmach powala na kolana – nie każdy to lubi, ale przyznajemy szczerze: impreza wyszła bardzo, BARDZO dobrze.
Brawo Poznań!
Strony:
Inne artykuły:
- Copernicon 2016 - 2017-01-29 (Relacje)
- Festiwal Fantastyki PYRKON - 2015-11-14 (Relacje)
- Polcon 2015 - 2015-09-15 (Relacje)
- Pyrkon 2013 - 2013-04-29 (Relacje)