AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Tikahiri - Kaito no Tetamanu


Czytano: 5539 razy

100%


Wyrastający z gotyckiej stylistyki, łączący akustyczne i cięższe brzmienia, album "Merahi kerekere" czołowego polinezyjskiego zespołu z rockowych kręgów był dla mnie największym muzycznym zaskoczeniem w całym 2012 roku (płyta trafiła w moje ręce dwa lata po premierze). Nie podejrzewałem, że na drugim końcu globu istnieje projekt, który świeżością i niebanalnym spojrzeniem na tworzenie mógłby wzruszyć, wydawałoby się, nieco zastałym rynkiem gitarowej muzyki alternatywnej, gdyby tylko był szerzej znany w świecie.

Formacja tworzona przez braci Aromę i Mano Salmon oraz wiolonczelistę Simona Pillarda i perkusistę Stéphane’a Rossoniego postanowiła nie stać w miejscu i ich kolejny, wydany w 2011 roku album znacznie odbiega od kierunku obranego na poprzedniku. Wydaje się, że bracia przypomnieli sobie o swoich thrashowych korzeniach – "Kaito no Tetamanu" jest zdecydowanie cięższe. I choć mniej tu gotyckich naleciałości, to wciąż jest to muzyka nadzwyczaj klimatyczna i porywająca - najodpowiedniejszym określeniem dla zawartego na płycie materiału jest (dość obszerny) termin dark rock/metal.

Pierwsza kompozycja, "E au te hoe matai" nie zapowiada jeszcze poważniejszych zmian. Utrzymana w stylistyce gotyckiego rocka znanej z poprzedniego wydawnictwa opiera się na grze gitary akustycznej oraz wyraziście poprowadzonej sekcji rytmicznej, w której zaznacza się rola gitary basowej. Całość brzmi jednak bardziej imponująco i dojrzalej, zespół doskonale operuje zmianami napięcia oraz różnicuje znaczenie poszczególnych instrumentów w prowadzonej melodii. Nie brak również wiolonczeli, jednak ta ważniejszą rolę odgrywa w następnym utworze - "Save me my love", gdzie ślizga się nad grą gitary elektrycznej. Tu też bez wątpienia słychać gotyckie inspiracje. Niespieszna kompozycja urozmaicona została przez klimatyczny szept podczas chwilowego wygaszania brzmienia, który na chwilę pozwala uwolnić się z jej hipnotyzującego wpływu. Obie - "E au te hoe matai" oraz "Save me my love" - są wyrazem melancholijnego ducha, który nie został jednak całkowicie zaniedbany również w dalszej części materiału.

W "Kaito no Tetamanu" zespół po raz pierwszy odsłania swoją nową twarz. Dźwięki jednoznacznie kojarzące się z wyciem wilków (tych samych, przed którymi ochrony pragnie podmiot w "Save me my love"?) rozpoczynają wspólny bieg z watahą zdecydowanych, ciężkich riffów wzdłuż grubej ściany przesteru. Charyzmatyczne gitarowe solo, jakiego z trudem można szukać na "Merahi kerekere", pojawiające się na początku oraz pod koniec utworu, uświetnia kompozycję. Nie usłyszymy natomiast wiolonczeli czy poczciwego akustyka - wszak pogoni nie należy przerywać, by nie zgubić tropu.

Głodnym pominiętych dźwięków ich brak z pewnością wynagrodzi "Girl" - w całości akustyczna, wyróżniająca się na tle całego materiału - jasna niczym odbijane przez wody wspomnianych w tekście rzek refleksy słonecznego światła. Choć senna i marzycielska, nie można narzekać na to, że niewiele się w niej dzieje. Przesuwająca się między dźwiękami gitary akustycznej jak ciepły wiatr między liśćmi drzew, koi i usypia pamięć o jakichkolwiek problemach, zatapiając słuchacza w niemal sentymentalnym, prostym wyznaniu miłości i gotowości do oddania się całego. Delikatny, senny wokal, jakby pozbawiony wszelkich trosk wkomponowuje się idealnie w całość zmian melodii, agogiki i rytmu. Z początku odmienna od innych kompozycja może drażnić - aby ją docenić, potrzebowałem czasu.

Z tej wizji szybko wyrywa stylistycznie rammsteinowska "Lala" - rockowa, szybka kompozycja z wyraźnie zaakcentowanymi industrializujacymi całość klawiszami, których sama obecność była do tej pory nietypową dla twórczości Tikahiri cechą. W przewrotny sposób oddająca zwierzęcy głód innego ciała bez obdarzania go jakimkolwiek głębszym uczuciem osiągała wysokie miejsce w notowaniach. I nic w tym zaskakujacego - jest to jeden z najbardziej przebojowych utworów zespołu w całej jego historii.

W "I want you" zespół plecie z pojedynczych dźwięków doskonałe misterium w hołdzie pożądaniu. Niemal namacalny erotyzm uwięziony w wibracjach strun wiolonczeli - głębokich, przeciągłych i pozostających w umyśle na długo po wybrzmieniu - budzi każdy sensor, każdy nerw i wprawia drzemiące pragnienia w drżenie. Oddając się temu transowi, słuchacz stapia sie z muzyką w jedno jak podczas miłosnego aktu. Zmysłowy głos oraz powtarzane jak mantra słowa tylko jeszcze bardziej więżą w kręgu płomieni, które nie prowadzą do oczyszczenia, ale wprost przeciwnie - do grzechu.

"Dying from inside", w które wprowadzają słuchacza dźwięki gitary basowej, to kolejna stylistyczna innowacja. Metalowy charakter kompozycji zostaje potwierdzony przez fakt, że ekspresja wokalna dokonuje się tu przez growl - jak widać, grupa nie waha się, jesli chodzi o eksperymenty w poszerzaniu własnego brzmienia. Zgrabne wykorzystanie efektu wah-wah, niepokojące klawisze i sample (np. syreny policyjnej) - mogłoby się wydawać szaleństwem wprowadzenie w to wszystko jeszcze wiolonczeli, ale w tym szaleństwie jest metoda. Napięcie rośnie, wściekłość i agresja wylewają się z głośników, a w słuchaczu narasta uczucie satysfakcji z obcowania z doskonałą hybrydą brzmień.

Po momencie wytchnienia podczas "Parahata mau a" gratka dla zwolenników mocniejszej strony zespołu - "Toku mehameha" plasuje się gdzieś między "Kaito no Tetamanu" a "Dying from inside", jednak wpływ metalu industrialnego jest tu zdecydowanie bardziej widoczny. Klawiszowy wstęp do gitarowego obłędu napędzanego przez perkusję i rytmiczne wyrzucanie ciemnym głosem kolejnych powtarzalnych sylab, zwolnienia rytmu, przewijający się growl, trzy zaakcentowane, złowieszcze klawiszowe nuty, przeciągły krzyk i w końcu ponure elektroniczne tło to zdecydowanie przepis na schizofrenię po polinezyjsku.

Bracia Salmon i spółka są dla mnie niekwestionowanymi liderami w balansowaniu na granicy nastroju i jego nieoczekiwanych zmianach. Agresywne "Toku mehameha" płynnie przechodzi dźwiękiem wiolonczeli w jeden z moich ulubionych utworów na płycie, a zarazem w utwór najbardziej melancholijny - "Tiaturi vau". W delikatnym, rozpaczliwym tonie (obecnym również w śpiewie) toczy się piękny dialog dwóch elektrycznych gitar i ich smyczkowej towarzyszki.

Dwa przedostatnie utwory na albumie przepełnia mroczny klimat - połączenie gotyckiej atmosfery z gitarowym ciężarem. W "With me or another" jest to możliwe dzięki niskiemu przesterowi, efektowi wah-wah, gitarze basowej, która ujawnia się w zwrotkach oraz ciemnemu wokalowi, w którym niski tembr i intonacja doskonale oddają emocje przekazywane przez słowa. W wampirzym "Dark eyes" więcej znaczenia mają bas i wiolonczela, które ustępują w końcu mocarnym riffom, oraz zróżnicowany wokal - od szeptu przechodzący w niski i wściekły do czystego i spokojnego. Obydwie kompozycje - zróżnicowane, nastrojowe i ponure - zajmują pierwsze miejsca na moim osobistym podium muzycznych dokonań Tikahiri.

Na zakończenie dostajemy remiks "I want you". Rzadko się zdarza, żeby nowa wersja była lepsza od oryginału, ale nie mam wątpliwości, że tak właśnie jest w tym przypadku. Przy zachowaniu całej charyzmy i zalet pierwszej wersji, remiks posiada jeszcze bardziej erotyczny charakter, w czym duża zasługa zmysłowego kobiecego wokalu i wokaliz okrywających wszystko atmosferą tajemnicy, niemal sakralizujących całe wyczuwalne w dialogu obydwu głosów napięcie. Elektronika perfekcyjnie współgra z żywymi instrumentami, a sekcja rytmiczna nie została zastąpiona przez natarczywy klubowy beat, co nie zabija kompozycji.

Tikahiri nie stoi w miejscu, bez kompleksów eksperymentuje z nowym brzmieniem. Przy obcowaniu z "Kaito no Tetamanu" mamy w końcu okazję na poznanie w pełni technicznych możliwości członków grupy. Perfekcyjnie wyprodukowany, doskonały album - zarówno dla zwolenników delikatnych, jak i ciężkich rockowych brzmień. 100%.


Tracklista:

01. E au te hoe matai
02. Save me my love
03. Kaito no Tetamanu
04. Girl
05. Lala (never satisfied)
06. I want you
07. Dying from inside
08. Parahata mau a
09. Toku mehameha
10. Tiaturi vau
11. With me or another
12. Dark eyes
13. I want you (remix) with Chaotik Ramses/Hanin Elias
Autor:
Tłumacz: hellium
Data dodania: 2013-03-20 / Recenzje muzyki


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: