W.A.S.T.E. - Liquor, Drugs and Hate
Czytano: 3682 razy
90%
Niedawno w ręce wpadła mi nowa płyta pochodzącego ze Stanów Zjednoczonych, rhytmic noisowego projektu W.A.S.T.E. Muszę przyznać, że chociaż projekt ten działa od 2003 roku to tworzoną przez nich muzykę znam wybiórczo i nie miałem wcześniej wyrobionej opinii o tworzonych przez nich dźwiękach.
Album zatytułowany jest "Liquor, Drugs and Hate" i po pierwszym zetknięciu się z tą płytą można stwierdzić, że jest to bardzo trafny tytuł. Faktycznie, pierwsze kawałki brzmią tak jakby ktoś na ostrej bani wszedł do studia i za pomocą agresywnej, noisowej muzy przelał cała swoją nienawiść na płytę CD. W trakcie pierwszego przesłuchania wszystko wydaję się chaotyczne i pozbawione jakiejkolwiek struktury. Dźwięki zmieniają się jak w kalejdoskopie. Miejscami przypomina to bardziej dokonania harsh noisowych projektów (jak Gouverment Alpha czy Merzbow), niż zapętlone struktury do jakich przyzwyczaił nas np. taki Mono No Aware. Być może to trochę za daleko idące porównanie, ale chodzi mi o ten chaos i nieokiełznanie, którymi karmi nas W.A.S.T.E. Bit miesza się tutaj z agresywnymi, powykręcanymi noisowymi samplami, gdzieniegdzie pojawiają się szczątkowe, przesterowane wokale. Pełno tu szumów, zgrzytów i trzasków. Wszystko jest zmienne, chaotyczne i zdrowo porąbane. Wiele się też dzieje w samym bicie ponieważ prócz "hardcorowego" łomotania, mamy tutaj masę bębnów, talerzy i innych uderzeń różnego rodzaju. Jedynie pierwszy z trzech kawałków jest nieco bardziej "chwytliwy" (chociaż to słowo niezbyt pasuję do muzyki W.A.S.T.E.) Po niespełna piętnastu minutach totalnego zniszczenia nadchodzi chwila oddechu w postaci spokojnego, ambientowego "Sometimes You Don't Come Back". Potem już noise miesza się z ambientem (w różnych proporcjach) by znowu wrócić do czystego i surowego power noisu, lecz nieco bardziej poukładanego niż na początku albumu. Mimo że w środku płyty pojawia się kilka spokojnych i stonowanych momentów nie rzutuje to na ogólny odbiór albumu, a ambientowe motywy nadają płycie głębi. Na uwagę zasługuję kawałek "Efficient Ways Of Killing Mass Amounts Of Motherfuckers (Bitch Per Minute remix)", który wyróżnia się prostotą I hardstylowym feellingiem. Płytę kończy świetne "Mediaface", zremixowane przez Synapscape z charakterystycznym dla nich wokalem, w którym mimo W.A.S.T.E.owego feelingu słychać wyraźnie kto przyłożył rękę do tego remixu. Po kilkukrotnym przesłuchaniu tego albumu okazuję się, że ten cały chaos jest tylko pozorny i kiedy przyzwyczaić się do tych dźwięków można odnaleźć w nich strukturę i pewną harmonię. Uwielbiam albumy które dają odkrywać się na nowo z każdym przesłuchaniem. I taki właśnie jest "Liquor, Drugs and Hate". W.A.S.T.E. nagrał album, z którym trzeba się oswoić, ale za to przyjemność płynąca ze słuchania zwiększa się wraz z każdym odpaleniem tej płyty od nowa. A z pozornego chaosu i niepoukładania wyłania się różnorodna muzyka o dużym spektrum brzmień z masą ciekawych pomysłów. Poza tym ta płyta to naprawde olbrzymni zastrzyk energii. Nadal uważam, że "Liquor, Drugs and Hate" to płyta trafnie zatytułowana, jednak myślę że może odnosić się do czegoś innego niż myślałem na początku. Album ten jest jak alkohol, narkotyki i nienawiść. Oddziaływuje na zmysły, stymuluje i uzależnia.
Na pewno nie raz sięgnę po "Liquor, Drugs and Hate", a także wcześniejsze albumy W.A.S.T.E. Tym samym mogę polecić te płytę wszystkim fanom noisu a także reszcie osób lubiących eksperymenty w muzyce. Odradzam jedynie tym, którzy lubią prostotę brzmienia oraz osobom, które chciałyby mieć wszystko podane "na tacy".
Tracklista:
01. Want This World To Burn
02. Scab Collector
03. Steel Toed Rampage
04. Sometimes You Don’t Come Back
05. Butcher Knife
06. Still Drunk, Still
07. Crazy
08. Part 1 of Some Shit To Come
09. Efficient Ways Of Killing
10. Mass Amounts of Motherfuckers (Bitch Per Minute Remix)
11. Omega 3 (Doomer Remix)
12. Scab Collector (Catastrophe Noise Remix)
13. Mediaface (Synapscape Remix)
Inne artykuły:
Album zatytułowany jest "Liquor, Drugs and Hate" i po pierwszym zetknięciu się z tą płytą można stwierdzić, że jest to bardzo trafny tytuł. Faktycznie, pierwsze kawałki brzmią tak jakby ktoś na ostrej bani wszedł do studia i za pomocą agresywnej, noisowej muzy przelał cała swoją nienawiść na płytę CD. W trakcie pierwszego przesłuchania wszystko wydaję się chaotyczne i pozbawione jakiejkolwiek struktury. Dźwięki zmieniają się jak w kalejdoskopie. Miejscami przypomina to bardziej dokonania harsh noisowych projektów (jak Gouverment Alpha czy Merzbow), niż zapętlone struktury do jakich przyzwyczaił nas np. taki Mono No Aware. Być może to trochę za daleko idące porównanie, ale chodzi mi o ten chaos i nieokiełznanie, którymi karmi nas W.A.S.T.E. Bit miesza się tutaj z agresywnymi, powykręcanymi noisowymi samplami, gdzieniegdzie pojawiają się szczątkowe, przesterowane wokale. Pełno tu szumów, zgrzytów i trzasków. Wszystko jest zmienne, chaotyczne i zdrowo porąbane. Wiele się też dzieje w samym bicie ponieważ prócz "hardcorowego" łomotania, mamy tutaj masę bębnów, talerzy i innych uderzeń różnego rodzaju. Jedynie pierwszy z trzech kawałków jest nieco bardziej "chwytliwy" (chociaż to słowo niezbyt pasuję do muzyki W.A.S.T.E.) Po niespełna piętnastu minutach totalnego zniszczenia nadchodzi chwila oddechu w postaci spokojnego, ambientowego "Sometimes You Don't Come Back". Potem już noise miesza się z ambientem (w różnych proporcjach) by znowu wrócić do czystego i surowego power noisu, lecz nieco bardziej poukładanego niż na początku albumu. Mimo że w środku płyty pojawia się kilka spokojnych i stonowanych momentów nie rzutuje to na ogólny odbiór albumu, a ambientowe motywy nadają płycie głębi. Na uwagę zasługuję kawałek "Efficient Ways Of Killing Mass Amounts Of Motherfuckers (Bitch Per Minute remix)", który wyróżnia się prostotą I hardstylowym feellingiem. Płytę kończy świetne "Mediaface", zremixowane przez Synapscape z charakterystycznym dla nich wokalem, w którym mimo W.A.S.T.E.owego feelingu słychać wyraźnie kto przyłożył rękę do tego remixu. Po kilkukrotnym przesłuchaniu tego albumu okazuję się, że ten cały chaos jest tylko pozorny i kiedy przyzwyczaić się do tych dźwięków można odnaleźć w nich strukturę i pewną harmonię. Uwielbiam albumy które dają odkrywać się na nowo z każdym przesłuchaniem. I taki właśnie jest "Liquor, Drugs and Hate". W.A.S.T.E. nagrał album, z którym trzeba się oswoić, ale za to przyjemność płynąca ze słuchania zwiększa się wraz z każdym odpaleniem tej płyty od nowa. A z pozornego chaosu i niepoukładania wyłania się różnorodna muzyka o dużym spektrum brzmień z masą ciekawych pomysłów. Poza tym ta płyta to naprawde olbrzymni zastrzyk energii. Nadal uważam, że "Liquor, Drugs and Hate" to płyta trafnie zatytułowana, jednak myślę że może odnosić się do czegoś innego niż myślałem na początku. Album ten jest jak alkohol, narkotyki i nienawiść. Oddziaływuje na zmysły, stymuluje i uzależnia.
Na pewno nie raz sięgnę po "Liquor, Drugs and Hate", a także wcześniejsze albumy W.A.S.T.E. Tym samym mogę polecić te płytę wszystkim fanom noisu a także reszcie osób lubiących eksperymenty w muzyce. Odradzam jedynie tym, którzy lubią prostotę brzmienia oraz osobom, które chciałyby mieć wszystko podane "na tacy".
Tracklista:
01. Want This World To Burn
02. Scab Collector
03. Steel Toed Rampage
04. Sometimes You Don’t Come Back
05. Butcher Knife
06. Still Drunk, Still
07. Crazy
08. Part 1 of Some Shit To Come
09. Efficient Ways Of Killing
10. Mass Amounts of Motherfuckers (Bitch Per Minute Remix)
11. Omega 3 (Doomer Remix)
12. Scab Collector (Catastrophe Noise Remix)
13. Mediaface (Synapscape Remix)
Inne artykuły:
- W.A.S.T.E. - Warlord Mentality - 2017-04-04 (Recenzje muzyki)