Xentrifuge - Converting infinity
Czytano: 4206 razy
40%
Wykonawca:
Katalog płyt:
Ostatnie tematy na forum:
- Sprzedam nowy ROTERSAND, XENTRIFUGE, NOVAKILL i inni - 2009-10-23
Nie zazdroszczę takim projektom muzycznym jak Xentrifuge, które wydając nową płytę niemalże już na starcie są na przegranej pozycji. Silne lobby fanów Hocico, Suicide Commando czy Combichrista bardzo krytycznie spogląda na nowo tworzoną konkurencję. O ile oczywiście ich muzyka przypadkiem nie wniesie nowego ducha do gatunku. Wtedy jest zupełnie odwrotnie. Niestety w przypadku Xentrifuge mamy do czynienia z powielaniem znanych schematów. Zadebiutowali z "Light extinguished" ponad dwa lata temu i w zasadzie od tamtego czasu niewiele zmieniło się na korzyść.
Album zawiera dużo agresywnych i surowych dźwięków. W pierwszej części płyty ciekawymi utworami są "Into descent" oraz "Pathogen", które tworzą atmosferę podążania w mroku i wprawiają słuchacza swoistą psychozą. Dalej jest już tylko gorzej. Kolejne dwie pozycje na płycie w żaden sposób nie wyróżniają się z całości albumu. Dobór melodii jest fatalny i nawet przez moment nie wzbudza dreszczu emocji. Zasłuchany w "Watch you burn" zastanawiam się ile minut jeszcze pozostało do końca. To następna piosenka z listy, która ani nie zaskakuje oryginalnością, ani też nie przynosi oczekiwanego od początku powiewu świeżości. Płyta nabiera znów ostrego tempa przy "Penance", będącego w miarę przyzwoitą propozycją dla lubiących szybsze bity dodające albumowi charakteru. Mogę powiedzieć, że to ten rodzaj utworu, którego oczekuje się sięgając po album z półki dark-electro EBM. Jest on jednocześnie zwiastunem dalszej bezkompromisowej elektronicznej masakry, bo wreszcie pojawia się zaskakująco dobry "Converting infinity", bogatszy w szerszy zakres muzycznych sampli i do końca poukładany w interesująco brzmiącą całość. Wszystko kończy się w nostalgicznym "Immune", w którym to płyta zwalnia tempo, powoli zmierza ku końcowi, co wydaje mi się dobrym pomysłem na zamknięcie tego chaotycznego albumu.
Xentrifuge w mojej ocenie nie zdało egzaminu ze znajomości potrzeb przeciętnego nawet słuchacza ze względu na słabą jakość nagrania, ograniczenie się w utworach jedynie do zwalniania bądź przyspieszania tempa, nie oferując żadnej alternatywy w postaci chociażby bogatszego repertuaru wokalnego. Album brzmi nienowocześnie i w niczym nie potrafi zainteresować. Jego największym plusem jest to że trwa niespełna 50 minut więc gdyby w całości puszczono go nam na imprezie to bez obaw możemy udać się na przerwę.
Tracklista:
01. Dormant
02. Into descent
03. Pathogen
04. Strain
05. Black horizon
06. Error seven
07. Watch you burn
08. Penance
09. Converting infinity
10. Immune
Album zawiera dużo agresywnych i surowych dźwięków. W pierwszej części płyty ciekawymi utworami są "Into descent" oraz "Pathogen", które tworzą atmosferę podążania w mroku i wprawiają słuchacza swoistą psychozą. Dalej jest już tylko gorzej. Kolejne dwie pozycje na płycie w żaden sposób nie wyróżniają się z całości albumu. Dobór melodii jest fatalny i nawet przez moment nie wzbudza dreszczu emocji. Zasłuchany w "Watch you burn" zastanawiam się ile minut jeszcze pozostało do końca. To następna piosenka z listy, która ani nie zaskakuje oryginalnością, ani też nie przynosi oczekiwanego od początku powiewu świeżości. Płyta nabiera znów ostrego tempa przy "Penance", będącego w miarę przyzwoitą propozycją dla lubiących szybsze bity dodające albumowi charakteru. Mogę powiedzieć, że to ten rodzaj utworu, którego oczekuje się sięgając po album z półki dark-electro EBM. Jest on jednocześnie zwiastunem dalszej bezkompromisowej elektronicznej masakry, bo wreszcie pojawia się zaskakująco dobry "Converting infinity", bogatszy w szerszy zakres muzycznych sampli i do końca poukładany w interesująco brzmiącą całość. Wszystko kończy się w nostalgicznym "Immune", w którym to płyta zwalnia tempo, powoli zmierza ku końcowi, co wydaje mi się dobrym pomysłem na zamknięcie tego chaotycznego albumu.
Xentrifuge w mojej ocenie nie zdało egzaminu ze znajomości potrzeb przeciętnego nawet słuchacza ze względu na słabą jakość nagrania, ograniczenie się w utworach jedynie do zwalniania bądź przyspieszania tempa, nie oferując żadnej alternatywy w postaci chociażby bogatszego repertuaru wokalnego. Album brzmi nienowocześnie i w niczym nie potrafi zainteresować. Jego największym plusem jest to że trwa niespełna 50 minut więc gdyby w całości puszczono go nam na imprezie to bez obaw możemy udać się na przerwę.
Tracklista:
01. Dormant
02. Into descent
03. Pathogen
04. Strain
05. Black horizon
06. Error seven
07. Watch you burn
08. Penance
09. Converting infinity
10. Immune