AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Laibach ożywił Gdańską Stocznię


Czytano: 4649 razy


Wykonawca:

Galerie:

Ostatnie tematy na forum:

Centrum Stocznia Gdańsk jest jednym z tych miejsc, które nie słyną ze świetnego nagłośnienia. Większość ludzi przychodzących tam na koncerty nie żałuje niczego, poza buczącymi głośnikami i roztartym dźwiękiem między ścianami tej fabrycznej budowli. Rozlegające się wieczne echo i urwane pod drzwiami do hali tory dla zakładowych pojazdów, dodają niezwykłego klimatu z zeszłej epoki socjalizmu. Do Laibacha i ich trasy koncertowej, wpasowuje się jednak idealnie. Surowe ściany, industrialna wręcz przestrzeń - to wszystko podkreśla tylko jeszcze bardziej tworzoną przez słoweńców muzykę. Równie surową i niebanalną. Dlatego też, Centrum Stocznia Gdańsk i Laibach przez parę wieczornych godzin stały się jednością - niemalże namacalną i powoli wprowadzającą widownię w stan euforii.

Laibach zawsze budził kontrowersje. Zaczynając od ich strojów, które żywcem wyjęte są z gestapowskich baraków, kończąc na nieokiełzanej muzyce, która choć klasyfikowana jako typowy industrial, czasem manipuluje zawartością elementów innych gatunków i nie pozwala się poskromić słuchaczom próbującym sklasyfikować ją dokładnie. Jednak to liryki i sposób ich przedstawienia stał się elementem, który wielokrotnie jest przedmiotem dyskusji i polemiki - także względem politycznych poglądów. Zespół przez wiele lat swojej działalności na scenie stał się wzorem, na którym odbijały się inne formacje, próbujące chociaż minimalnie wybić się ponad oryginał. Najsławniejszym z nich jest Rammstein - chyba najczęściej przywoływany jako przykład przez fanów i znawców muzyki, jednak nie do końca słusznie. Oba zespoły różnią się muzyczną stylistyką, chociaż tak naprawdę wywodzą się z jednego źródła gatunkowego.



Laibach jako gospodarz wieczoru od początku przykuł do siebie publikę - dość mocno przerzedzoną i nieśmiale obserwującą wyczyny muzyków. W powietrzu unosił się zapach frustracji skierowanej ku organizatorom koncertu. Godziny otwarcia bramek uległy dość drastycznym opóźnieniom, a wśród rozdrażnionego tłumu przewijały się jednostki ledwo utrzymujące kontakt z podłożem. Stężenie złości osiągnęło szczyt podczas oczekiwana na sam występ - już we wnętrzu CSG. Muzyka poprzedzająca tak widowiskowy wieczór, tak naprawdę oscylowała w rytmach tandetnego latynoskiego disco, zbyt odległego znanemu Laibachowi. Trzeba otwarcie przyznać, że jakkolwiek wiele elementów stylistycznych i muzycznych nie łączyliby Słoweńcy, całość wypadła nadzwyczaj przekonująco i spójnie. Nastrój ich występu budowany był etapowo, poczynając od bardziej stonowanych utworów uzupełnionych psychodelicznymi animacjami wyświetlanymi na tyłach sceny (industrialne maszyny, urywki filmów propagandowych), poprzez rytmy stricte 'marszowe' napędzane przez charakterystyczną sekcję rytmiczną perkusji, aż do eksplodujących potężną dawką energii kompozycji typowo tanecznych, z flagowym 'Tanz Mit Laibach' na czele. Im bardziej wydarzenie chyliło się ku końcowi, tym bardziej agresywnie atakowało słuchaczy, którzy najpierw nieruchomi - potem poddali się tanecznym drgawkom. Warto wspomnieć, że część prezentowanych kawałków - pomimo, że bardzo znane - w nowej aranżacji były niemalże nie do poznania. Szkoda też, że trasa koncertowa zawierała dokładnie tę samą listę piosenek, prezentowaną nawet podczas występów kilka lat wstecz.

Należałoby w tym momencie otwarcie zaznaczyć, że koncert z założenia obrał nieco inny profil niż większość tego typu wydarzeń, bowiem poza zabawą muzycy postawili głównie na stworzenie 'happeningu', w którym obok muzyki ważną rolę odgrywały inne formy przekazu. Nie można było pominąć magii atmosfery tworzonej przez wspomniane wcześniej animacje, szorstki i grobowy wręcz głos Milana Frasa oraz niemalże operowy śpiew Miny Spiler uzupełniany przejmującymi komunikatami przez megafon. Nie bez znaczenia były także elementy symboliki totalitarnej stanowiącej inspirację artystyczną muzyków - lecz choć było jej bardzo mało, niektórzy uczestnicy koncertu najwyraźniej opacznie zrozumieli ideę przyświecającą zespołowi. Wielu pseudo-fanów Laibacha dorabia własną i błędną teorię, która tak naprawdę ma się nijak do rzeczywistości. Zespół przecież słynie ze sprzecznych sygnałów wysyłanych w stronę publiki, a estetyka niemieckiego wojska jest tylko kolejną platformą przekazu. Wszystkie te elementy, choć pozornie sprzeczne, ułożyły się w misterną całość tak wymownie oddziałującą na wszystkie zmysły, że nie sposób odmówić Słoweńcom umiejętnego poprowadzenia show, które cieszy zarówno ucho jak i oko, a także wprowadza w taniec - razem z Laibachem.
Autor:
Tłumacz: rhapthorne
Data dodania: 2011-03-22 / Relacje


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: