AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
De/Vison + Das Moon + Janosch Moldau


Czytano: 4131 razy


Wykonawca:

Galerie:

Sobotni wieczór 16 listopada, Warszawa. Zimno, ciemno, wietrznie i nieprzyjemnie, że aż można by z domu nie wychodzić. A jednak były powody, by wybrać się tego dnia do jednego ze znajdujących się na uboczu miasta klubów - Progresji. Tym magnesem był występ pionierów europejskiej sceny muzyki elektronicznej i synthpop - De/Vision (z sentymentu po raz pierwszy) oraz możliwość spotkania wielu znajomych twarzy (z sentymentu po raz drugi). Koncert zapowiadany jako jeden z występów w ramach trasy z okazji 25-lecia istnienia formacji "25 Years, Best Of... Tour 2013" rodził nadzieję na naprawdę dobre wydarzenie - występ z cyklu "szlagierowy koncert życzeń". Jednak zanim De/Vision po drodze było 10 kilometrów odległości fizycznych tramwajem do pokonania, wiele twarzy do przywitania i wyściskania, trochę kubków piwa do skosztowania i dwa supporty do posłuchania.

Koncertowy wieczór otworzył nasz niemiecki sąsiad - Janosch Moldau. Projekt dotychczas kompletnie mi nieznany, toteż nie wiedziałam, czego dokładnie można się po nim spodziewać, obawiałam się że będzie to kompletnie nie moja bajka. Przyznać jednak trzeba, że pierwsze dźwięki zabrzmiały bardzo zachęcająco - rytmicznie i żywiołowo. Tym, którzy mieli nadzieję tego listopadowego wieczoru zapaść w zimowy letarg przy wtórze delikatnego synthpopu na początku koncertu mogło się to nie udać;-) Pomyślałam, że jak na pierwszy zespół rozkręcający imprezę, Janowsch Moldau wywiązuje się ze swojego zadania całkiem dobrze.
W międzyczasie jednak przemieściłam się do holu przywitać się z napływającymi na koncert znajomymi i tam skutecznie do końca występu "utknęłam" pochłonięta powitaniami i rozmowami. Niemniej z sali głównej dobiegały dźwięki grających Niemców, które wówczas wydawały się już dużo bardziej spokojne i monotonne. W efekcie cała ta część ich występu zlała mi się w jedną synth-popową "papkę". Za start 5, za dalszą część 3 - sumarycznie oceniam występ na 4.

Po krótkiej przerwie na scenie zainstalował się nasz rodzimy Das Moon. Pierwszy raz miałam okazję ich zobaczyć na żywo, dlatego wobec rosnącej ostatnio popularności tej kapeli - abstrahując od tego czy jest to efekt udziału w komercyjnym programie telewizyjnym czy po prostu solidnego warsztatu muzycznego - moje oczekiwania co do ich występu były bardzo wysokie. Koncert okraszony dobrymi wizualizacjami i bardzo poprawny. Zespół zgromadził na swoim występie juz zdecydowanie dużo większą publikę niż Janowsch Moldau. Można było usłyszeć m.in. przebojowe "I like it" czy "Street" (do którego wspólnego wykonania wokalistka Daisy zachęcała fanów pod sceną), kultowy cover Das Model z repertuaru Kraftwerk. Niby wszystko ok, poprawnie, ale przyznam, że wraz z rozwojem występu spodziewałam się zdecydowanie większej energii i naprawdę mocnego uderzenia. Za oprawę koncertu i kontakt z publicznością 5, wykonanie (w tym brak pożądanego wulkanu energii) 3. Tym niemniej, myślę, że zespół ma potencjał, dlatego teraz za występ daję 4 i kredyt zaufania na przyszłość, cytując "I like it".:)

Nastał czas na gwiazdę wieczoru, De/Vision. Tłok pod sceną nie zostawiał wątpliwości, kto tu dziś rządzi. Parafrazując tytuł jednego z utworów formacji, złaknionym fanom występ miał dostarczyć flavour of the night (smak wieczoru). I tak się stało. Od aperitifu w postaci "The day before yesterday" przystawek pod tytułem "Blue moon" czy "Strange Affection", przez wielodaniową kolację muzyczną w postaci "Try to forget", "I regret" czy "Rage" po deser w postaci "Your hands on my skin", które po wybrzmieniu do ostatnich dźwięków i zejściu zespołu ze sceny, nienasycona wydawałoby się publika śpiewała do momentu, aż nie wywołała powrotu De/Vison na scenę. Na bisa poleciały "Addict", "Time to be alive"  i "Flavour of the week". I oddać trzeba De/Vison, że ich koncert wraz z każdym kolejnym utworem wciągał i uzależniał coraz bardziej. Publika była porwana i stracona dla świata - roztańczona, rozśpiewana.  Za całokształt i za tę euforię wystawiam 5 - i na koniec jeszcze raz parafrazując inny tytuł powiem, że ta uczta muzyczna to było istne  "Dinner with grace".:)
Autor:
Tłumacz: hellium
Data dodania: 2013-11-25 / Relacje


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: