AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
De/Vison + Das Moon + Janosch Moldau


Czytano: 4806 razy


Wykonawca:

Galerie:

Przekraczając ustalone limity prędkości zmierzamy do stolicy, gdzie już za kilka godzin odbyć się ma wyczekiwany występ jednej z największych gwiazd gatunku synthpop. Wjeżdżamy na tereny należące  do Wojskowej Akademii Technicznej i jak sugeruje nazwa, pełno tu obiektów przywodzących na myśl koszary. Otoczenie sprzyja aurze tajemniczości i idealnie wpasowuje się w klimat wieczoru. Dociekliwym oczom wyłania się Progresja-klub na pierwszy rzut oka niepozorny, przed którym nawet miejsce parkingowe jakby właśnie na nas czekało. Nie ma sensu trwonić czasu. Zapieczątkowani (tylko dlaczego akurat jest to image długouchego pieska) przekraczamy otwarte  podwoje. Jest 19:00. Dźwiękowcy n-ty raz sprawdzą sprzęt, dopieszczają najdrobniejszy szczegół, aby tego wieczora przybyli mogli rozsmakować się w przygotowanym menu muzycznym. Jest jeszcze chwila na przedarcie się do stoiska z gadżetami. Mnogość propozycji płytowych kusi, a dodatkowym plusem jest możliwość pokonwersowania  po angielsku. Informacje o after show i podpisywaniu płyt zdobyte. Wybija 19:30. Udajemy się do sali, z której docierają pierwsze dźwięki. To Janosch Moldau wychodzi na scenę i od pierwszych sekund tworzy mistyczny świat przesiąknięty wytwornym elektronicznym popem doprawionym szczyptą melancholii. Na przystawkę formacja serwuje utwór "Bleed On", a grzejący ławki, ukryci za filarami fani zapełniają miejsca przy barierkach, by dać się otulić ciepłej fali dźwięków.  Kolejne muzyczne kąski takie jak: "The Final Show", "My Love" czy "Lovestar"  i żywa interakcja grupy z publicznością (toasty wznoszone za nasze zdrowie) sprawiają, że porwani przez muzyczny prąd nie poprzestają wyłącznie na wtórowaniu wokaliście, lecz energicznie okazują swój entuzjazm raz po raz nagradzając ich brawami. Kolejny support wyłania się z mroku. 20:20 - Das Moon i radykalna zmiana w chłodnym kierunku industrialnym. "Black Flag" wzbudza entuzjazm zgromadzonych. To zupełnie nowy wymiar smaku. Chropowate bity, dźwięki syntezatora, unikalne zimne brzmienia perkusji zmieszane w zawadiacko erotycznym głosem Daisy K., wytwornie udekorowane synchronicznymi projekcjami wideo, nadają tej chwili niepokorny i pikantny styl. Charyzmatyczna wokalistka wprowadza świeży powiew na sali i wręcz żongluje reakcjami publiczności (nie tylko męskiej, z racji na jej seksowne kocie ruchy), a kolejne utwory: "Street", "Das Model", "Dream me", "I like it" nie pozwalają ustać w miejscu. Nadchodzi chwila prawdy – nikt już nie ma wątpliwości, że po takich supportach poziom sięgnął zenitu. Godzina zleciała jak z bicza strzelił i na scenę pewnym krokiem wkracza gwiazda wieczoru. Jedyny koncert w Polsce w ramach trasy "25 Years Best Of Tour 2013", a my mamy szczęście w nim uczestniczyć.  Panie i Panowie - wisienka na torcie tego wieczoru - De/Vision. Gromkie brawa, appetizer z "Blue Moon" i rozsmakowujemy się w przygotowanej specjalnie na tę chwilę uczcie zmysłów. Pieczołowicie wyselekcjonowane  utwory ze wszystkich płyt nie pozostawiają złudzeń - przy tak wytwornej kolacji  nie ma możliwości wstać wcześniej od stołu. "Try To Forget"  - śpiewamy razem z wokalistą,  "YourHands on My Skin", "I Regret", "Strange Affection" -  do wtórowania  dochodzą dzikie pląsy zebranych, bo przecież to trochę zawstydzające, by Steffen Keth tańczył sam.  "Foreigner", "Lonely Day", "Drifting Sideways", prośby z sali o  "I’m Not Dreaming Of You" i  wybuch  radości  zebranych.  "The End", "Still Unknown", "Obsolete", "Rage", "Time To Be Alive"  i niestety … zbyt energiczne pląsy  powodują nawrót urazu kręgosłupów, co po niektórych uczestników imprezy  i czas wracać do domu. Z łezką w oku zerkam przez ramię i pozostawiam bawiący się dalej w najlepsze  tłum urzeczony i zahipnotyzowany niesamowitym show.
Autor:
Tłumacz: Wiewiorek
Data dodania: 2013-12-21 / Relacje


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: