AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Energia Dźwięku #2


Czytano: 12184 razy


Wykonawca:

Galerie:

Wrocław 11-12.05.2007

Festiwal Energia Dźwięku organizowany przez Industrial Art odbył się we Wrocławiu już po raz drugi. Na poprzedniej edycji gościli m.in Matt Howden, In Gowan Ring, Blurt, Romowe Rikoito in inni. Tym razem impreza przeniosła się z ogrodu BWA do znanej już z Wrocław Industrial Festiwal Sali Gotyckiej. Było bardzo klimatycznie, zmiennonastrojowo i można powiedzieć – kameralnie – gdyż festiwal ten jest, jak mi się wydaje, bardziej skierowany ku zapoznaniu publiczności z nowymi, nieco mniej znanymi szerszej publiczności projektami, niż ku masowej rozrywce.
Tak więc pobieraliśmy cenne lekcje na temat ścieżek, którymi może podążać muzyka, a wszystko to w niesamowitej scenerii rzeczonej Sali Gotyckiej, przytłumionych stylowo światłach i niekiedy przy interesujących wizualizacjach.

Jako pierwszy z zespołów zaprezentował się austriacki Allerseelen, zespół znany już publiczności z pamiętnego koncertu podczas WIF 05' (tak, część przybyłych niezmiernie bolała nad nieobecnością wiadomego basisty:). Koncert przebiegał po dwóch liniach – z jednej strony był to wspaniały, rozgrzewający, rytmiczny, 'skandujący' wokal Gerharda Hallstatta, którego charyzma przeciągała uwagę już od pierwszych minut koncertu, a z drugiej muzyka, niezmiernie charakterystyczna, bazująca na pobrzmiewającym w tle rytmicznym bicie, marszowa. Tempo wzrastało z każdą minutą koncertu, który rozpaczał się bardzo 'kanciastymi' dźwiękami, niespecjalnie melodyjnymi, a bardziej chropowatymi, jednakże w trakcie kolejnych utworów zyskał na dynamice i energii. Głos wokalisty momentami narastał do krzyku, czasem przemieniał się w monolog kierowany do publiczności. Sceniczna część była bardzo wyposzczona co jeszcze bardziej podkreślało niespotykany charakter muzyki Alleerseelen, którą określa się jako folk industrialny. Generalnie, był to interesujący koncert i podziałał ożywczo na część zebranych.

Setlista:
Santa Sangre, Wir träumen voneinander, Nicht nur eine Sonne, Als wär's das letzte Mal, Tropfen schöner Zeit, Feuersalamander, Hörst du die Toten singen, Löwin, Wir tragen ein Licht, Kamerad, I Vino Veritas, Mit fester Hand, Der Sehnsucht Adlertrotz, Mit der Sonne, Wir rufen Deine Wölfe, Lied in der Häftlinge.

www.geocities.com/ahnstern
www.myspace.com/allerseelen

Dzięki kolejnemu zespołowi klimat zmienił się całkowicie, nastąpiło jego złagodzenie i uspokojenie muzyczne. Backworld, którego muzykę określa się jako neo folk, został założony w 1993 roku przez Josepha Budenholzera. We Wrocławiu wystąpili w czteroosobowym składzie co, jak się okazało, oznaczało znaczne ubogacenie muzyczne: instrumenty użyte podczas koncertu to m.in syntezatory, gitara akustyczna i skrzypce. Słuchając ich występu miałam nieodparte wrażenie, że była to swego rodzaju historia, może podanie bądź legenda opowiadana publiczności przy wtórze łagodnych, kołyszących melodii. Skojarzenia z bardami pojawiły się właściwie automatycznie, a cały koncert był nieco teatralnym, nostalgicznym słuchowiskiem prowadzonym artystów snujących swą opowieść muzyczną przy nikłym świetle. Ciepła barwa głosu wokalisty z całą pewnością pomogła osiągnąć efekt nieco hipnotycznego zasłuchania.

Setlista:
Holy Fire, Damaged Angel, Leaves of Autumn, Isles Of The Blest, Lullaby lord, Heaven's Gate, Divine Love, Sunday Morn, Tide, Season of Sacrifice, Bed of Stone, Come With Joy, Devil's Plaything.

www.backworld.com
www.myspace.com/backworld

Na koniec zostałam zaskoczona raz jeszcze i to bardzo pozytywnie. Ataraxia to był ożywczy prąd, który pojawił się niespodziewanie i wyrwał mnie z lekkiego transu, w który wprowadzał poprzedni zespół. Ataraxia to włoski projekt z nurtu neo-classical, czerpiący inspirację z różnorodnych źródeł i zaiste było to widać na scenie. Bogactwo instrumentów: skrzypce, instrumenty perkusyjne, trąbki oraz niezwykle teatralny performance były jak dla mnie najlepszym koncertem z całego festiwalu. show utrzymany był w stylistyce, która wywoływała reakcję ni mniej ni więcej tylko 'oh la la!' Zespół wydał ostatnio płytę "Paris Spleen", która oddaje klimat paryskich kabaretów makabry z początku lat 20tych, jednakże nawet nie wiedząc o tym, trudno było nie mieć skojarzeń... Muzycy pojawili się w melonikach, fantazyjnych kostiumach, wokalistyka często przywdziewała maski, posługiwała się też rekwizytami (doprawdy nie wiem dlaczego żaden z muzyków nie przyjął ofiarowanego przez nią serduszka... próby wśród publiczności na pewno zakończyłyby się inaczej, tak oczarowani zdawali się być słuchacze:) co tworzyło niezmiernie interesujący spektakl sam w sobie. Całość sprawiała wrażenie niczym z "Niewidzialnego Cyrku", nierealne, baśniowe, zwariowane, cyrkowe obrazy... Trudno było się zorientować gdzie jesteśmy: w kabarecie, wśród ulicznych aktorów, w melinie czy może wśród niesfornych uliczników, czy wagarujących uczniów konserwatorium? Nie sposób też nie wspomnieć o niesamowitej scenicznej manierze wokalistki – przejmujący, przeszywający wręcz wokal, niezmiernie emocjonalny, momentami ironiczny bądź tragiczny oddawał bogactwo nastrojów i chwytał za serce. Przyznam, ze stałam przy scenie całkiem oczarowana... a może zaczarowana... na pewno Ataraxia to zespół magików, wspaniale organizujących scenę, płynnie przechodzących od kpiarskiej do gorzkiej nuty. Był to wspaniały koncert, który dość ciężko oddać słowami, jako, że składał się w sumie z tak dużej dawki kolorowej teatralności, ekspresji i ujmującej muzyki, że było to wręcz obezwładniające.

Setlista:
Ou vont les chiens, Le Saltimbanque Decreipt, Mon cher Toutou, Rue Bleue, Tony/diamanda, Tango, ninnananna, Toujours Ivre, Moon of Alabama, Migratio animae, Wings

www.ataraxia.net

SOBOTA

Drugi dzień Festiwalu był całkiem odmienny od pierwszego i szczerze mówiac, pracował na nieco wolniejszych obrotach.

Pierwszy z projektów, jaki zaprezentował się tego dnia, to łódzki Ben Zeen. Powstał on z inicjatywy Macieja Ożoga (SPEAR) i Pawła Cieślaka w 2005 roku. To, co powstało ze współpracy tychże panów to bardzo nieregularna, chropowata, neurotyczna, gwałtowna, nieoszlifowana struktura tworzona za pomocą takich instrumentów jak syntezator modularny i laptopy z dużym dodatkiem sampli różnorakiego autoramentu. Musze wyznać, że jeśli o ten typ muzyki chodzi, to jeszcze sporo przede mną, gdyż ekstrema w jakie wkraczały dźwięki tworzone przez Ben Zeen tego wieczoru nie wywołały u mnie wielkiej ilości skojarzeń, poza może jednym 'krajobraz po wojnie'. Niekoniecznie nuklearnej czy militarnej, także psychicznej i emocjonalnej. Oprócz tego wrażenie całkowitej obcości dźwięków, ich niecodzienność i napastliwość, narastające, skoncentrowane, mocno przetworzone fale tworzące wizję całkowicie obcego krajobrazu. Wokal pojawiał się z rzadka, tak więc całość przypominała trochę elektroniczne pranie mózgu. Jeśli ktoś gustuje w niezwykle awangardowych odmianach industrialu z cała pewnością zachwyci go/ją ten projekt.

www.myspace.com/benzeen

Emiter, który zainstalował się na scenie w jakiś czas później to solowy projekt Marcina Dymitera (elektronika, gitara, generator, loopy, taśmy). Warstwa sceniczna koncertu była znikoma, nastrój budowało jedynie delikatne czerwone światło (ale obrusik w koniki i palmy był fajny:). Jeśli chodzi o muzykę - były to raczej łagodne pejzaże, pulsujące, powtarzające się sekwencje i nastrojowe, klimatyczne elementy budujące nastrój wyciszenia. Niezmiernie kojący koncert, aczkolwiek wymagający od słuchacza skupienia, koncentracji i wsłuchania w dźwięki.

www.emiter.art.pl

Ostatni koncert czyli Red Sparowes był jak się wydaje clue wieczoru dla większości przybyłych (i nie, nie sądzę po długości włosów publiczności:) RS powstał w 2003 roku w LA jako plac zabaw dla muzyków, którzy grali m.in w: Isis, Neurosis, Halifax Pier, Samsara i Pleasure Forever. Poczęte jako rozrywka wkrótce przekształciło się w regularne granie w stylu rock. Efekty mieliśmy okazję podziwiać we Wrocławiu i jak się zdawało publiczność była usatysfakcjonowana; ciężkie dźwięki gitar i perkusji zadziałały magicznie wspierane w budowaniu atmosfery przez przytłumione czerwone światło płynące z ustawionych po bokach sceny małych lampek i wizualizacjami w kolorze sepii. Był to czysto instrumentalny koncert o dużym ładunku energetycznym, całkowicie odbiegający od klimatu pozostałych projektów, Jak na zakończenie – bardzo silny akcent, podkreślający eklektyzm, który jak dotąd cechuje festiwal Energia Dźwięku.

www.redsparowes.com
www.myspace.com/redsparowes


Festiwal na tym się zakończył, trzeba przyznać, ze zorganizowany był bardzo dobrze, nie było wpadek, przestojów, a atmosfera była bardzo przyjemna. Kolejna edycja, miejmy nadzieję, za rok. Jedno jest pewne: organizatorzy na pewno czymś nas zaskoczą.

www.industrialart.eu

Tekst opublikowany za zgodą yesternight.pl


Strony:
Autor:
Tłumacz: khocico
Data dodania: 2007-05-15 / Relacje


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: