AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
M'era Luna 2015


Czytano: 5442 razy


Wykonawca:

Galerie:

Ostatnie tematy na forum:

Z roku na rok organizatorzy festiwalu M’era Luna podnoszą sobie poprzeczkę coraz wyżej, stąd nikogo nie powinien zaskoczyć fakt, że po raz trzeci z rzędu pula biletów została wyprzedana. Na publiczność liczącą blisko 25 000 osób już od piątku czekały atrakcje. Począwszy od tradycyjnej już dyskoteki w hangarze, przez odczyty literackie po nowe smaczki do odkrycia, a było ich sporo. Po wkroczeniu do festiwalowego miasteczka nastąpił efekt "WOW", a zaraz po nim konsternacja, ile zaszło zmian od ubiegłego roku. FKP Scorpio ponownie zaskoczyło swoich gości perfekcyjnym przygotowaniem najdrobniejszego detalu oraz umiejętnością wyciągania wniosków z poprzednich edycji. Strategiczne podejście oraz nowe zagospodarowanie terenu zaowocowało, zwiększeniem ilości użytkowej festiwalowego pola. Co to znaczy? Podwojenie ilości miejsc siedzących, więcej stoisk gastronomicznych, a przede wszystkim jasna informacja, co gdzie jest, nawet bez udziału festiwalowej mapki, którą oczywiście każdy na wejściu otrzymał. Całość spowita w bajkowej wręcz oprawie wizualnej, purpurowe podświetlenie podkreślało całość stylizacji. Stałym elementem festiwalu stał się pokaz mody, podczas którego zaprezentowano liczne propozycje zarówno, na co dzień, jak i odważniejsze wyjścia wieczorowe, co powiecie na sukienkę z kółeczek kolczy? Średniowieczna wioseczka jak zawsze dotrzymywała tempa niezmordowanym imprezowiczom.

Zaszczytu otwarcia koncertowych zmagań dostąpili zwycięzcy konkursu M’era Luna Newcomer, formacja Elvellon.  Gdy pierwsze lody zostały przełamane, wokalistka pokazała, na co ją stać, przyciągając kolejnych słuchaczy bliżej sceny.
Wybierając się na festiwal pokroju M’era Luny warto wcześniej przygotować sobie strategię, jak chcę go spędzić, gdyż z godziny na godzinę rozkład jazdy nabiera coraz większego tempa. Koncerty odbywają się naprzemiennie na dwóch scenach, a w między czasie wypada iść naładować bateryjki dobrą paszą oraz napitkiem, o zajrzeniu do sklepików nie wspomnę.

Wracając do clou festiwalu, imprezę w hangarowej scenie zapoczątkowała formacja Nachtgeschrei, kolejnym plusem za przygotowanie był ogromny telebim umieszczony przed wejściem do hangaru dla wszystkich tych, którym nie udało się wejść do środka. 
Następne kilka godzin było estetycznym rollercoasterem, napędzanym potężną dawką energetycznej muzyki, na poszczególne wagoniki składały się kolejno: Versengold, Spielbann, Coppelius, The Other, Ost+Front, Frozen Plasma i Lord of the Lost. Zawsze, gdy na scenę wychodzą LOTL robią świetne show, tym razem dali z siebie absolutnie wszystko, grając w pełnym słońcu, jednak, czego nie robi się dla szalejącej za nimi publiczności, która nie chciała ich wypuścić ze sceny. Po występie synth popowego projektu Melotron, główna scena należała do Deathstars. Szwedzi głównie skupili się na swoich najbardziej znanych utworach, bliskim kontakcie ze słuchaczami.
Zgodnie z zapowiedzią sobota nabrała rozpędu, podczas kończącego się występu weteranów swojego gatunku Merciful Nuns, na pierwszej scenie swój liryczny występ rozpoczął austriacki duet L’âme Immortelle. Licznie zgromadzona audiencja dała się zaczarować do tego stopnia, iż każda piosenka była zaśpiewana wspólnie z artystami.

Tymczasem wracamy do hangaru na Aesthetic Perfection, pomimo debiutu na tym festiwalu, panowie dosłownie zmietli scenę i publikę wraz z nią. Trzech facetów na scenie zrobiło rozróbę jak za, sześciu, czym wkradli się w gusta widowni. Komu było mało wyskokowych atrakcji, czym prędzej udał się pod główną scenę gdzie stery przejęli panowie z Saltatio Mortis. Od sobotniego finału dzieliły nas jeszcze trzy koncerty; In Strict Confidence, Blutengel oraz X-RX. Pierwszy bardzo przyjemny, chociaż mógłby być lepiej nagłośniony, w set liście znalazło się wiele starych i lubianych piosenek.  Drugi nie należał do moich faworytów, jednak jest w tej formacji coś, co przyciąga do siebie dzikie tłumy, pomijając mini fetish show ;).
Suicide Commando ponownie nie mieli szczęścia, w tym roku zatrzymał ich pobyt Johana van Roy’a w szpitalu. Trzymajcie kciuki, aby zapowiedziany już koncert na przyszłorocznej edycji M’era Luny odbył się zgodnie z planem. X-RX zaserwowali słuchaczom potężną dawkę tanecznego wycisku, w sam raz na rozgrzewkę przed kolejną petardą – Robem Zombie.

Rob Zombie to artysta w każdym calu, perfekcyjnie zaplanowane show od początku do końca, dekoracje sceniczne, świetny kontakt z publiką plus witalność większa niż u niejednego scenicznego młodzika. Na set listę złożyła się dobrze zbalansowana mieszanka największych hitów amerykańskiej formacji: "Superbeast", "Dragula", "Living Dead Girl" z coverami Alice Coopera, Ramones, White Zombie oraz utworu, któremu towarzyszyło hasło "wanna fucking party", czyli wariacja utworu Jamesa Browna "Sex Machine".  Zaproszenie zespołu Rob Zombie było absolutnym strzałem w 10, nie jedna kapela mogłaby się od nich nauczyć jak grać na żywo.

Kolejny dzień obfitował w równie wielką ilość punktów programu. Po pobudce z Unzucht na głównej scenie, udałam się do hangaru, gdzie lada moment miał się rozpocząć najważniejszy tego dnia koncert. Magnetyczny Dirk Ivens z projektem Absolute Body Control. Ilekroć mam szczęście uczestniczyć w spektaklu muzycznym Dirka tyle razy jestem oczarowana jego pokładami energii i empatii dla publiczności. Stworzył na scenie unikalną aurę przy elektronicznym akompaniamencie takich perełek w dorobku jak: "Is there an Exit", "Figures" oraz finałowym "Give me your hands".

Tak naładowana udałam się na wspominany wcześniej pokaz mody, o którym najlepiej opowiedzą zdjęcia w naszej galerii, zachęcam zerknąć tutaj - Galeria Fashion Show M'era Luna 2015.
Muzycznie zero wytchnienia, ale od tego mamy festiwale, aby po roku oczekiwania nakarmić nasz melomański głód wrażeń. Spacer po terenie w poszukiwaniu, co ciekawszych pomysłów na wyróżnienie się z i tak już osobliwego tłumu, umilały dźwięki utworów granych ze sceny głównej. "Kathy's Song (Come Lie Next To Me) Apoptygmy Berzerk zawsze trafia w moje czułe punkty.

Po występach gigantów sceny Einstürzende Neubauten oraz Anne Clark feat. Herr B przyszedł czas na finał. Headlinerem tegorocznej odsłony był Nightwish. Ogrom fanów zebrał się pod sceną na długo przed rozpoczęciem, co w zasadzie nikogo nie powinno zaskoczyć, skoro to ostatni koncert festiwalu. Prywatnie wolałam ich bardziej z Tarją na czele, pewnie, dlatego zadowoliłam się pierwszymi trzema piosenkami, aby zaraz po taktycznie zawinąć manatki i udać się w długą podróż powrotną. Podsumowując; M’era Luna 2015 zaskoczyła profesjonalizmem przygotowania, gotowością na każdą ewentualność. Dziękuję całej ekipie organizatorów, obsłudze oraz wszystkim uczestnikom za razem spędzony czas. Dlatego warto czekać kolejny rok! 
Autor:
Tłumacz: Toshiro
Data dodania: 2015-09-25 / Relacje


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: