Front Fabrik Festival 2016
Czytano: 4012 razy
Galerie:
- Wrocław Industrial Festival 2021 - 2021-11-09 (Festiwale)
- Front Fabrik Festival - 2016-04-10 (Festiwale)
- E-tropolis 2014 - 2014-02-27 (Festiwale)
- Wrocław Industrial Festival 2013 - 2013-11-11 (Festiwale)
- Nocturnal Culture Night 2012 - 2012-09-14 (Festiwale)
- M'era Luna 2012 - 2012-08-15 (Festiwale)
- Wave Gotik Treffen 2011 - 2011-06-16 (Festiwale)
- Wave Gotik Treffen 2008 - 2008-05-13 (Festiwale)
- Wave Gotik Treffen 2007 - 2007-05-29 (Festiwale)
Ostatnie tematy na forum:
- Jäger 90 - Fleisch macht böse - 2011-08-05
W sobotę 9.04.2016 miała swoją odsłonę pierwsza edycja Front Fabrik Festival, wydarzenia zorganizowanego "przez fanów dla fanów" klimatów industrial/EBM. Impreza odbyła się w Krakowie, w Klubie Studenckim Żaczek, a poprzedzona była oficjalnym warm-up party, w trakcie którego, jaka gwiazda wieczoru, wystąpił Düsseldorf.
Docieramy na miejsce punktualnie, pomimo koszmaru jaki postanowiła zafundować nam komunikacja miejska, i oczom naszym ukazuje się festiwal dosłownie w powijakach. Ekipa organizacyjna ustawia, przestawia, dokręca, artyści smęcą i kręcą się po klubie, na podłodze plakaty do podpisu…i tak przez następną godzinę obserwujemy jak z chaosu wydobywa się ten inny wymiar.
Koncerty rozpoczyna słowacki duet The Opposer Divine. Muzycy kreują nieco pochmurną atmosferę a nieboskie dźwięki wciągają nas w otchłań, w której elektronika miesza się z pewną dozą eksperymentalizmu. Mroczna linia melodyczna, cybernetyczne wokale i posmak ambientu dają intrygujący efekt. Słabe, migoczące światła współgrają z przekazem. Mimo że publiczności dopiero stopniowo zaczyna przybywać to z łatwością można zauważyć pozytywny odbiór a muzycy nie kryją wdzięczności za zaproszenie.
Występ kolejnego projektu rozpoczął się od odśpiewania tradycyjnego ‘Sto lat’ i wręczenia perkusiście urodzinowego tortu – taka sytuacja. La Santé, bo o nich mowa wprowadza nieco inny klimat. Dużo bardziej energetyczne i taneczne dźwięki pobudziły i rozruszały publiczność. Niezawodni fani mocno dopingowali swoich idoli a Ci nie pozostali dłużni odwdzięczając się prawdziwym wybuchem energii i dynamiki. Zmysłowy głos wokalisty uwodził a pałkarz skutecznie podsycał ten ogień emocji.
Po kolejnej, dość sprawnej przerwie technicznej, nadszedł czas na szwedzką Astmę. Tym razem usłyszeliśmy typowy EBM z naciskiem na old schoolowe dźwięki. Jakoś tak złowrogo i z dystansem ale nie mniej porywająco publiczność w mroczne tany. Chłodny image, ciężkie brzmienie, publika zadowolona. Nie ma się do czego przyczepić.
Jäger 90 powala na kolana. Muzycy pojawiają się na scenie w rytm melodii "W grocie Króla Gór". W użyciu żywa perkusja. Plus chyba najbardziej skoczny wokalista jakiego widziałam ever. Charyzmatyczny, ziejący pozytywna energią, podrygujący w przedziwnych pozach i jeszcze rozdzierający swoją koszulę – showman w prawdziwym wydaniu. Nie sposób było oderwać oczu ani ustać spokojnie. Moc.
Zmiana klimatu za sprawą Terminal State. Co ciekawe mamy tu ten sam zestaw artystów co w The Opposer Divine tyle, że panowie występują w innych rolach – klawiszowiec stał się wokalistą a wokalista klawiszowcem. Muzycznie, wbrew pozorom nie była to powtórka z rozrywki. Było znacznie bardziej dynamicznie, znacznie mniej ambientowo, trochę kosmicznie.
Tym sposobem docieramy do ostatniego wykonawcy tego wieczoru, którym jest Dive. Minimalistyczny image jest całkowitym przeciwieństwem tego, co muzycznie podziało się na scenie. Eksperymentalne dźwięki, pulsujące rytmy, szereg zniekształceń, szmerów, przesterów i szaleńczych wokali złożyło się na mocno specyficzną całość. Trudno znaleźć właściwe słowo, trzeba tego doświadczyć.
Po części koncertowej przyszedł czas na after party. Dla zauroczonych usłyszanymi projektami całkiem nieźle zaopatrzony merch. Słowem dla każdego coś dobrego. Myślę, że nikt z obecnych nie pożałował udziału a Front Fabrik Festival będzie odsłaniał nam swoje kolejne oblicza w następnych latach.
Inne artykuły:
Docieramy na miejsce punktualnie, pomimo koszmaru jaki postanowiła zafundować nam komunikacja miejska, i oczom naszym ukazuje się festiwal dosłownie w powijakach. Ekipa organizacyjna ustawia, przestawia, dokręca, artyści smęcą i kręcą się po klubie, na podłodze plakaty do podpisu…i tak przez następną godzinę obserwujemy jak z chaosu wydobywa się ten inny wymiar.
Koncerty rozpoczyna słowacki duet The Opposer Divine. Muzycy kreują nieco pochmurną atmosferę a nieboskie dźwięki wciągają nas w otchłań, w której elektronika miesza się z pewną dozą eksperymentalizmu. Mroczna linia melodyczna, cybernetyczne wokale i posmak ambientu dają intrygujący efekt. Słabe, migoczące światła współgrają z przekazem. Mimo że publiczności dopiero stopniowo zaczyna przybywać to z łatwością można zauważyć pozytywny odbiór a muzycy nie kryją wdzięczności za zaproszenie.
Występ kolejnego projektu rozpoczął się od odśpiewania tradycyjnego ‘Sto lat’ i wręczenia perkusiście urodzinowego tortu – taka sytuacja. La Santé, bo o nich mowa wprowadza nieco inny klimat. Dużo bardziej energetyczne i taneczne dźwięki pobudziły i rozruszały publiczność. Niezawodni fani mocno dopingowali swoich idoli a Ci nie pozostali dłużni odwdzięczając się prawdziwym wybuchem energii i dynamiki. Zmysłowy głos wokalisty uwodził a pałkarz skutecznie podsycał ten ogień emocji.
Po kolejnej, dość sprawnej przerwie technicznej, nadszedł czas na szwedzką Astmę. Tym razem usłyszeliśmy typowy EBM z naciskiem na old schoolowe dźwięki. Jakoś tak złowrogo i z dystansem ale nie mniej porywająco publiczność w mroczne tany. Chłodny image, ciężkie brzmienie, publika zadowolona. Nie ma się do czego przyczepić.
Jäger 90 powala na kolana. Muzycy pojawiają się na scenie w rytm melodii "W grocie Króla Gór". W użyciu żywa perkusja. Plus chyba najbardziej skoczny wokalista jakiego widziałam ever. Charyzmatyczny, ziejący pozytywna energią, podrygujący w przedziwnych pozach i jeszcze rozdzierający swoją koszulę – showman w prawdziwym wydaniu. Nie sposób było oderwać oczu ani ustać spokojnie. Moc.
Zmiana klimatu za sprawą Terminal State. Co ciekawe mamy tu ten sam zestaw artystów co w The Opposer Divine tyle, że panowie występują w innych rolach – klawiszowiec stał się wokalistą a wokalista klawiszowcem. Muzycznie, wbrew pozorom nie była to powtórka z rozrywki. Było znacznie bardziej dynamicznie, znacznie mniej ambientowo, trochę kosmicznie.
Tym sposobem docieramy do ostatniego wykonawcy tego wieczoru, którym jest Dive. Minimalistyczny image jest całkowitym przeciwieństwem tego, co muzycznie podziało się na scenie. Eksperymentalne dźwięki, pulsujące rytmy, szereg zniekształceń, szmerów, przesterów i szaleńczych wokali złożyło się na mocno specyficzną całość. Trudno znaleźć właściwe słowo, trzeba tego doświadczyć.
Po części koncertowej przyszedł czas na after party. Dla zauroczonych usłyszanymi projektami całkiem nieźle zaopatrzony merch. Słowem dla każdego coś dobrego. Myślę, że nikt z obecnych nie pożałował udziału a Front Fabrik Festival będzie odsłaniał nam swoje kolejne oblicza w następnych latach.
Inne artykuły:
- Nocturnal Culture Night 2012 - 2013-01-14 (Relacje)
- M'era Luna 2012 - 2012-09-29 (Relacje)
- La Santé - Poulave - 2012-06-23 (Recenzje muzyki)
- Halotan Records - Sampler 03 - 2012-02-25 (Recenzje muzyki)
- Wave Gotik Treffen 2011 - 2012-02-20 (Relacje)
- Wave Gotik Treffen 2008 - 2008-05-30 (Relacje)
- Wave Gotik Treffen 2007 - 2007-07-02 (Relacje)