AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Gothic Festival #3


Czytano: 16504 razy


Wykonawca:

Galerie:

Ostatnie tematy na forum:

4 listopada z zalanej strugami deszczu ulicy w Łodzi weszliśmy do klubu Funaberia, w którym panowała temperatura mogąca niemalże pozamrażać spływające z nas krople wody. Ilość ludzi znajdująca się na miejscu o godzinie rozpoczęcia festiwalu sugerowała, że po jego zakończeniu wszyscy będziemy z muzykami Covenanta po imieniu, a koncert odbędzie się w bardzo kameralnej, jeśli nie rodzinnej atmosferze. Groźba ta jednak nie spełniła się szczęśliwie i gwiazdę wieczoru powitał spory tłum.

Pierwsze na scenę wkroczyło niemieckie Empire In Dust, którego twórczość jest mi całkowicie nieznana, ale szczerze mówiąc, koncert nie przekonał mnie do zainteresowania się nią bardziej. Okazało się jednak, że mają oni niemałą rzeszę fanów, którzy tańczyli i śpiewali pod sceną, dzięki czemu ani przez chwilę trwania festiwalu nie było w tym miejscu dotkliwej pustki. Z moich prywatnych odczuć – muzycy bardzo mało charyzmatyczni, jakby z pewną nieśmiałością podchodzący do publiki, a do tego oboje nieziemsko fałszujący…

Następny był występ łódzkiego Controlled Collapse, które zrobiło na mnie całkiem niezłe wrażenie, zwłaszcza, jeśli porównam z ich pierwszym występem, jaki widziałam na Black Flames Festiwalu w Poznaniu i byłam przekonana, że to próba…Tym razem wyszło to naprawdę dobrze, wokalista miał miejsce, żeby poskakać i pobiegać i wyraźnie czuł się „u siebie”. Trochę tylko czasami głos zawodził i harshowy wokal robił się nieco miękki, ale przy dobrym występie można to wybaczyć.

Agonised by Love…po raz czwarty byłam na ich koncercie, po raz trzeci zaobserwowałam zmianę fryzury wokalisty, po raz drugi grał z nimi H_12, ale po raz pierwszy mi się podobało. Koncert był naprawdę dobry i energetyczny. H_12 wszedł w rolę wokalisty przy utworze „Just Perfect Sin”, a na koniec występu panowie zaserwowali nam utwór zespołu The Horrorist „Metal Man”(czyli chyba jedyny ich kawałek, który wszyscy znają, a cześć nawet lubi…) i wypadło to znakomicie. I kto teraz pojedzie koncert The Horrorist w Sylwestra? ;]

Po ABL po raz drugi na scenie zagościli Niemcy, tym razem zespół Head-Less, który spisał się dobrze, pomijając fakt, że w czasie ich występu (trudno mi powiedzieć z czyjej winy) nastąpiły straszne problemy techniczne, przez co koncert był dwukrotnie przerywany. Jednakże wokalista nie tracił dobrego humoru i przez chwilę pośpiewał nawet a’capella, co wyszło mu bardzo dobrze i przede wszystkim zajęło nas trochę, kiedy na tyłach sceny reanimowano sprzęt. Tłum pierwszy raz reagował na komendę „klaskać” i ruszał się coraz żwawiej, czy to dzięki tanecznym synth-popowym rytmom, czy też może dlatego, że było niesamowicie zimno, a lepiej się poruszać niż zamarznąć. Supportujące Covenanta zespoły, z pominięciem pierwszego, wypadły znakomicie, a jak sam Covenant?

Po długim oczekiwaniu w napięciu rozpoczęło się odliczanie prowadzące nas do utworu „20Hz” z albumu „Skyshaper”. Muzycy wkroczyli na scenę przy akompaniamencie gromkich braw publiki, która zaczęła bój o miejsca jak najbliżej sceny. Szybko dało się zauważyć, że wszyscy trzej panowie popili zdrowo przed występem – Eskil trzymał fason, ale Joakimowi sprzęt wciąż sypał się na ziemię, a Clas szalał po scenie robiąc ogólny bajzel i zaliczając spektakularny upadek przed nosem publiki… W tym momencie moglibyśmy zgorszyć się okrutnie przyjmując takie zachowanie za wyraz totalnego braku szacunku dla polskich fanów, tylko po co, skoro panowie z Covenanta dali nam doskonały koncert, który wielu na pewno zapamięta na długo jako wspaniałe przeżycie. O bisowanie publiczność musiała się długo dopraszać, ale ostatecznie panowie wrócili do nas i zagrali trzy utwory żegnając nas kawałkiem „One World One Sky”. W czasie koncertu wyraźnie dało się zaobserwować, że album „Northern Light” jest tym, co publiczność lubi najbardziej, gdyż utwory z niego witano z największym entuzjazmem.

Oto setlista Covenanta:

Hz Intro
20Hz
Feedback
Bullet
Tension
Tour de Force
Invisible and Silent
The Man
We Stand Alone
Ritual Noise
Stalker (club)
Theremin
Brave New World
Call the Ships to Port
Happy Man
Dead Stars
One World One Sky

Festiwal wypadł znakomicie pod względem muzycznym, ale znacznie gorzej, jeśli chodzi o stronę organizacyjną. Wiadomo, że prawdziwego fana nie odstraszy ciężki dojazd, ale jednak wiele osób zrezygnowało ze względu na to, że festiwal odbywał się w Łodzi. Do tego naprawdę marnie wyglądała sprawa z ogrzewaniem, albo raczej jego brakiem…sama większość imprezy spędziłam w rękawiczkach. No i ostatnia rzecz, do której się przyczepię, a w zasadzie najważniejsza – czy zawsze musi być coś nie tak z nagłośnieniem? Stojąc nawet nie tak blisko głośnika można było stracić słuch, a chwilami z kolei odnosiłam wrażenie, że muzyka dochodzi tylko z jednej strony. Jak widać tak musi być, że zawsze coś nie gra… Mimo wszystko całe wydarzenie wypadło naprawdę dobrze. Kto nie był, niech żałuje! Organizator pokazał, że mimo wszelkich przeciwności losu da się zrobić dobry festiwal, ludzie, że da się przyjechać mimo trzech przesiadek i złej pogody, a Covenant, że po wlaniu w siebie dużej dawki alkoholu nadal da się zagrać świetny koncert :)

Autor:
Tłumacz: Ultima
Data dodania: 2006-11-12 / Relacje


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: