AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Amphi Festival 2011


Czytano: 25395 razy


Wykonawca:

Galerie:

Ostatnie tematy na forum:

Sukces tegorocznej edycji festiwalu Amphi był pewny praktycznie od samego początku. Spore grupy ludzi gromadziły się na miejscu znacznie wcześniej niż w ubiegłym roku, w efekcie już pierwsza grupa- [X] – RX, wystąpiła na głównej scenie przed imponującą publiką. Bez dwóch zdań festiwal sukcesywnie powiększa się z roku na rok, o czym może świadczyć konsekwentnie rosnąca ilość uczestników. Tegoroczna edycja nie zawiodła i pozostawiła nas z nieokiełznanym łaknieniem uczestniczenia w kolejnych spędach na kolońskim Tanzbrunnen. O ile oczywiście w kolejnych latach pozwoli na to ilość uczestników i nie będzie konieczne poszukiwanie większej przestrzeni, bowiem w porównaniu z ubiegłym rokiem, ilość uczestników była wyraźnie większa. Przyczyną tego mógł być zróżnicowany line up, wciąż jednak utrzymany w jednolitej atmosferze integrującej całość, co również jest ważnym elementem. Usłyszeć mogliśmy wiele zespołów – od elektroniki po gothic, od noisu po darkwave – dodajmy do tego wiele atrakcji między koncertowych, pełne zaangażowanie artystów w występy, spragnioną wrażeń publiczność i mamy koktajl gotów wysadzić w powietrze połowę Kolonii – do czego na szczęście nie doszło, dzięki świetnej organizacji festiwalu.

I tak już doskonałe obiekty festiwalu zostały w tym roku prześcignięte przez nowo wybudowaną halę dyskotekową, stworzoną specjalnie na potrzeby gotyckiej publiki. Hala jest w stanie pomieścić tysiące ludzi i ma doskonałe, nowoczesne nagłośnienie, które wyraźnie docenili uczestnicy festiwalu – hala była bowiem wypełniona po brzegi. Ludzie w każdym wieku bawili się do rytmów And One i nowszych remiksów "Personal Jesus". Za słowami organizatorów: jest to największa gotycka hala dyskotekowa w Europie!
Jeśli komuś mało ulepszeń, Staatenhaus powiększony został o całe lewe skrzydło z barami i miejscami, gdzie można odpocząć i zregenerować siły. Ta niezbędna strefa rekreacji jest wynikiem podążania organizatorów za potrzebami uczestników zabawy, bo jak wiadomo- im więcej energii, tym lepsza impreza. Teraz już nikomu energii nie zabraknie.

[X]-Rx
Dark rave i ciężkie elektroniczne rytmy – taką mieszanką przywitali uczestników festiwalu panowie z [X] – RX, którzy wystąpili jako pierwsi. Początek festiwalu był zatem bardzo energetyzujący, a grupa świadomie wykorzystywała swoją kreatywność, by zachęcić ludzi do tańca, i to z powodzeniem! Pojawiały się różne kawałki- od doskonałego albumu "Unmoeglich Erregend" z 2007 roku, po najnowszy "Update 3.0".



Staubkind
Eteryczne brzmienie poparte mocnym uderzeniem spowiło powietrze nad uczestnikami, gdy Staubkind weszli na scenę. Melancholiczne, senne pejzaże, doskonale uzupełniane przez elektroniczne tło, zbudowały specyficzny nastrój, wzbudzając tęsknotę za nowym materiałem grupy, która wydała ostatni album w 2007 roku. Miejmy nadzieję, że wkrótce pojawi się nowy materiał!



Melotron
Magnetyzm Melotrona nie zaskoczył nikogo. To zresztą jeden z powodów, dla których zostali wybrani przez Viva Music na najlepszy elektroniczny zespół w 2009 roku. Ich namiętna, poetycka maniera hipnotyzuje i pozwala odpłynąć w romantycznej atmosferze spowijającej słuchacza – to z pewnością jest jednym z głównych czynników ich sukcesu. Usłyszeliśmy m. in. "Brueder", "Vaterland" i "Kindertraum". Nie tracąc swej pasji, na scenie ukazali się też ze strony bardziej dojrzałej, pełnej ogłady i profesjonalizmu.

Zeraphine
Charyzmatyczny frontman o wyjątkowej barwie głosu, który wie jak manipulować dźwiękiem- od agresywnego rocka po goth-ambient sprawił, że zapamiętamy występ Zeraphine. Pełne emocji "Lieber Allein", po czym "Be My Rain", podczas którego zaczął padać deszcz, było nie do przegapienia.



Klangstabil
Fantastyczny, zapierający dech w piersiach wybuch energii zapewnił nam Klangstabil. To prawdziwa metafora rewolucji na scenie, buntu trafiającego prosto do serca słuchaczy. Nieustanne poszukiwanie własnego "Ja" w kontekście ludzkiej egzystencji, rozprawienie się ze społeczną histerią i fałszywymi wartościami współczesnych społeczeństw a jednocześnie zachęta do pełnej asymilacji trafiła wprost do słuchaczy, nie pozostawiając nic innego, jak chęć komunikowania się poprzez piękno muzyki. Boris May dał popis świetnego kontaktu z publicznością, a jak wszyscy wiemy, jest to klucz do udanego i niezapomnianego koncertu. I taki właśnie był występ Klangstabil.



Frozen Plasma
Frozen Plasma sprawiło, że ludzie tańczyli nawet podczas prób dźwiękowych. Mieliśmy okazję się także nieco pośmiać dzięki zgrabnym uwagom Felixa Marca. Kawałkami takimi jak "Murderous Trap" czy "Warmongers" podtrzymali energię imprezy na wysokim poziomie.



Grendel
Grendel zwykle bywa kluczową kapelą każdego festiwalu tak było i tym razem. Wplatając elektro i industrial w swoje brzmienia grupa utrzymuje się na scenie od 1997 roku. Taki staż zobowiązuje. Feindflug, Arzt+Pfusch, Leaether Strip to tylko kilka grup kolaborujących z Grendel. Pulsujące dźwięki utrzymywały się przez cały występ, i choć nie były zbyt zróżnicowane, przykuły uwagę zarówno fanów, jak i ludzi nie zaznajomionych z grupą. Byli istotnie znakomitym dodatkiem do festiwalu.



In Strict Confidence
Pomimo pewnych technicznych problemów przed występem, In Strict Confidence nie zawiodło fanów i dało bardzo atrakcyjny występ, poparty perełkami z ich kariery. Mogliśmy posłuchać takich kawałków jak "Zauberschloss", "Silver Bullets", "Set Me Free", "Seven Lives", "Approacher", "My Despair" czy "Promised Land". Głos Dennisa Ostermanna nie zawiódł, ponadto obecność Niny de Lianin i HayDee Sparks, w połączeniu z doskonałą choreografią i dobrą strategią porozumiewania się z widzami, zachęciły do zabawy nawet najbardziej wybrednych słuchaczy.



mind.in.a.box
Relatywnie świeży dodatek do sceny udowodnił, że może równać się z weteranami w swym fachu. Choć ich złożone aranże muzyczne łatwiejsze zdają się być w odbiorze na płycie CD, niż na scenie, to mimo wszystko potrafili wywołać specyficzny rodzaj chemii poprzez swój występ.



Leaether Strip
Niezwykle ożywionemu występowi Leaether Strip wtórowały owacje publiczności. Mogliśmy podziwiać nową formułę występu w ich wykonaniu, i mimo że klasyczny setting Leaether Strip jest pożądany przez niemal każdy klub, to trzeba przyznać, że jego nowa jakość jest pociągająca, mocna i przemawiająca do widowni Amphi, która gromadziła się jak najbliżej sceny, by zaczerpnąć jak najwięcej z widowiska.



Suicide Commando
Tytuł z górnej półki środowisk elektro i industrial. Jako pierwszy występ festiwalu wtórował pożądanym bisem, i nic dziwnego! Koncert był wystarczająco udany, by domagać się jeszcze tych paru kawałków. "Bind, Torture, Kill", "God Is in the Rain" i "Die, Motherf***er, Die" elektryzował publikę w pulsującym rytmie. Ich performance wyjaśnił zresztą wszystkim, dlaczego Suicide Commando obchodzi 25-lecie i czemu potrzebujemy takich ekip na scenie.



Hocico
Oto zespół wierny swemu credo, który podczas występu na Amphi Festival przypomniał wszystkim swoją wielokrotnie powtarzaną obronę sztuki: "Naszą muzyką staramy się rozbudzić demony uśpione w nas wszystkich. Musimy zaakceptować swoją mroczną stronę i wyrazić opinię na temat tego, co robimy. Nie pragniemy wzbudzać nienawiści i samodestrukcji, lecz mądre podejście do swojej kreatywności". Stojąc ponad mikrofonem przyozdobionym krwawym łbem kozy, Erik Garcia nie pozostawił wątpliwości, iż okazja wymaga ożywionej scenerii, zwłaszcza podczas wykonywania "Dog Eat Dog" i "A Fatal Desire", ale także przez cały występ podsumowujący pierwszy dzień festiwalu.



Funkhausgruppe
Po niedawno wydanym pierwszym albumie, ich występ wzbudzał ciekawość dzięki pomysłowemu wykorzystaniu analogowych dźwięków, riffów gitarowych i syntetycznych głosów. Z naciskiem na wizualne walory, bardzo dynamiczny pokaz werwy, jaką nam zapewnili Funkhausgruppe, utwierdza w przekonaniu, że należy mieć na nich oko.

Dreadful Shadows
Występ oczekiwanej, znanej dobrze grupy, z przyjemną, zachęcającą ekipą, po raz kolejny udowodnił, że dodanie bitów do wysokiej jakości muzyki jest dobrym pomysłem. Wraz z zespołem przedstawili doskonały mix darkwave'u i metalu z bardzo okazałymi wstawkami elektronicznymi w tle. Zdali egzamin przed publicznością festiwalu, która przyjęła ich bardzo ciepło.



De/vision
Nikogo nie zaskakuje fakt, że można wyciągnąć wiele z występu w atmosferze industrialu, popartej solidnym, acz niełatwym, procesem tworzenia napięcia. De/vision pobudzili publiczność, która doskonale wiedziała, czego potrafią dokonać na scenie. Usłyszeliśmy kawałki od wczesnych jak "Foreigner" i "Regret" po "Mandroids" i "Ready to Die".



Agonoize
Definitywnie najbardziej spektakularny pokaz całego festiwalu. Przełamanie oczekiwań wizualnego spektaklu ich występu było bardzo mocnym doświadczeniem. Jak zwykle przygotowania trwały dłuższą chwilę, z dala od oczu gapiów, by nie uchylać rąbka tajemnicy. Nawet pomimo zapowiedzi, wejście Crisa L. było zaskakujące i niespodziewane. Całości mocy dodawał budzący trwogę rozlew krwi na scenie. Tłum zagęścił się do tego stopnia, że próżno było próbować wetknąć weń szpilkę. Agonoize pozostawił nas pod dużym wrażeniem.



Diorama
Muzyka doskonale zgrywała się ze światłami, tworząc wyjątkową atmosferę. Dodatkowymi atutami była dynamika kapeli i niezwykły głos Torbena Wendta. Kawałki takie jak "Child of Entertainment", "Synthesize Me", "Advance" czy "Home to Millions" zaabsorbowały publiczność.



Clan of Xymox
Pomimo niepełnego składu dało się poczuć klasyczne brzmienie Klanu. Ich performance przywodził na myśl Depeche Mode i gotyckie kapele i Dj'ów, co nie mogło wypaść źle. Ich występ może nie był główną atrakcją tego dnia, ale ten spokojny i uporządkowany koncert był z pewnością istotnym i potrzebnym elementem festiwalu.



Das Ich

Niestety chwilowo przeformowany Das Ich dostarczył nowego doświadczenia brzmienia kapeli. Jasne jest, że grupa nie jest kompletna bez Stefana Ackermanna, jednak przyznać trzeba, że "Kannibale" i "Re_animat" w nowym wydaniu brzmiało całkiem nieźle. Miejmy nadzieję, że stan zdrowia Stefana wkrótce pozwoli mu powrócić na scenę, bowiem jest niezastąpionym elementem Das Ich.



Feindflug
Wbrew obawom, zamknięta przestrzeń nie odebrała Feindflugowi ani trochę impetu. W aureoli wojennej atmosfery, maskach gazowych i z decybelowym murem, zdolnym powstrzymać całe armie, Feindflug stworzył roztańczoną masę energii, która spowiła całą widownię. Z pewnością jest to coś, co warto zobaczyć choć raz. Pomimo upływu czasu nadal na myśl o ich koncercie dostaję miłych dreszczy i uśmiech niemal sam wypływa mi na twarzy.



Kirlian Camera
Doświadczona grupa dała nam przywilej obejrzenia świetnego koncertu i, pomimo małych problemów z dźwiękiem i nieco zmienionego składu, została odebrana bardzo dobrze. Usłyszeliśmy świetne kawałki od "K-Pax" po "Edges" i "Heldenplatz" czy "Born to Fight". Po tym występie niewątpliwie powiększyła się ich rzesza fanów.



Covenant
Występ wieńczący wszystkie koncerty tego dnia nie zawiódł nikogo. Covenant sprawił wręcz, że nasz apetyt na sam koniec znacznie wzrósł. Mogliśmy posłuchać m. in. "Modern Ruin", "One World One Sky", "Bullet", "The Men", "We Stand Alone" i "Call the Ships to Port". Mało powiedzieć, że było fantastycznie. Jeden z najbardziej oczekiwanych i jeden z najlepszych koncertów festiwalu!



Organizatorzy koncertu z pewnością nie spali. Widać, że przykładają się do tego eventu, wyciągają wnioski i z roku na rok festiwal robi się coraz bardziej atrakcyjny. Mimo drobnych wpadek organizacyjno - akustycznych, oraz nieprzychylnych warunków pogodowych, jesteśmy przekonani, że kolejne lata będą jeszcze bardziej obfite, zwłaszcza, jeśli line up będzie równie atrakcyjny. Na przyszły rok potwierdzone są już: The Sisters of Mercy, Camouflage, DAF, Mono Inc., Corvus Corax, Coppelius, Haujobb, Seabound, Tyske Ludder i Whispers in the Shadow. A zatem do zobaczenia w 2012!

Strony:
Autor:
Tłumacz: Ankara
Data dodania: 2012-04-18 / Relacje


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: