Vanity - Occult You
Czytano: 4536 razy
95%
Galerie:
- Gothic Halloween 2023 - 2023-11-09 (Koncerty)
- Castle Party 2013 - 2013-07-17 (Festiwale)
- Wave Gotik Treffen 2013 - 2013-05-22 (Festiwale)
- Gothic Night - 2012-10-07 (Festiwale)
- M'era Luna 2011 - 2011-08-19 (Festiwale)
- Darkwave.Ro Fest 3 - 2011-02-11 (Festiwale)
- Wave Gotik Treffen 2010 - 2010-05-26 (Festiwale)
- Independent Festival 2008 - 2008-11-06 (Festiwale)
- Gothic Festival #3 - 2006-11-05 (Festiwale)
Ostatnie tematy na forum:
- Kraków. Poszukiwany perkusista. Electro, dubstep, rock - 2015-06-09
- Cold Gothic Night + 15.02.2014 + Kraków + KotKarola + Rynek Główny 6 - 2014-02-02
- Ogólnopolski SYLWESTER DARK INDEPENDENT w Krakowie - 2013-12-31
- Kraków - Cold Gothic Night - 16.11.2013 - KotKarola - 2013-11-10
- Gothic Fetish Party - vol.8 - 22.06.2013 - Warszawa - 2013-05-28
- Buty New Rock - 2013-04-05
- COLD GOTHIC NIGHT + Kraków + 23.03.2013 + Klub KotKarola - Rynek Główny 6 - 2013-02-17
- Gothic Rock Around The World by Sombrati Records for free download! - 2012-12-22
- Kraków (Rynek Główny 6) + Ogólnopolski SYLWESTER Dark Independent [ Electroperversion + Cold Gothic Night ] - 2012-12-19
- Sylwester - electro/ gothic/ 80s/ dm/EBM - Poznań U Bazyla - 2012-12-15
Wydany przez Church Independent album Occult You włoskiego zespołu VANITY łączy w sobie najlepsze tradycje europejskiego rocka gotyckiego, post-punk, darkwave, a nawet elementy metalu i innych alternatywnych muzycznych stylów. W odróżnieniu od innych projektów, które decydują się na podobne hybrydy, nie jest to bezkształtna mieszanka o nijakim smaku, ale prawdziwy, gładko ociosany kryształ, który mieni się i opalizuje.
Pierwsze, co zwraca uwagę, to idealna produkcja – uwydatniająca najlepsze cechy muzyki, ustanawiająca miejsce dla każdego elementu. Drugie – do czego dochodzi się naprawdę błyskawicznie – to bezsprzeczny talent. Trzecie – wrażliwość i wyobraźnia. A z tymi przymiotami łatwo o naprawdę udane, dopieszczone w każdym calu dzieło.
Muzyka zawarta na Occult You poraża emocjonalnością (w czym duża zasługa pochodzącego z Palestyny wokalisty N o charakterystycznej, mocnej i ciepłej barwie oraz sporych umiejętnościach), poraża mocą rockowego uderzenia, charakteryzuje się płynnością i zachowaniem unikalnego stylu – a to wszystko ujęte w opowieść o poszukiwaniu utraconej miłości, o samotności i osobistych tragediach lśniących w różnych barwach z przewagą dominujących odcieni czerni.
Pierwszy utwór, z jakim dane jest zapoznać się słuchaczowi, to singlowe Sleeping Tears i jest to wybór bez wątpienia trafiony. Już pierwsze dźwięki – rosnący powoli riff i rytm wybijany przez perkusję skupiają całą uwagę, działając jak magnes. Gdy nagle utwór zaczyna nabierać melodii, pojawia się gitara basowa i nienachalna chóralność w tle, bez słowa sprzeciwu słuchacz daje ponieść się fali muzyki, zwłaszcza kiedy do tego teatru dołącza N z ciepłym, czystym i mocnym głosem. Przebojowość i moc kompozycji narasta z każdą chwilą, tworząc romantyczny, gotycki spektakl gitarowej siły i emocji. Nałożone wokale, wyciszenie, by uderzyć nagle podczas coraz mocniejszego śpiewu z podwójnym impetem – wszystko to sprawia, że Sleeping Tears trudno wyrzucić z głowy, a dźwięki wydają się mieć dość mocy, by opętać i zmusić do nieustannego, zapamiętałego tańca w pułapce wspomnień o miłości.
Under Black Ice to twór zupełnie odmienny, wyróżniający się najbardziej na tle materiału. Najbardziej oszczędny, najbardziej rozpaczliwy i najbardziej bolesny, z którego wydobywa się niemal namacalne, przeraźliwe zimno, powoli opanowujące żyły i przemieniające w bryłę lodu. I może lepiej dla wyśpiewującego słowa, by poddać się temu niż czuć cierpienie będące istotą tej kompozycji. Mroźne, lodowe klawisze, powolne, gitarowe riffy w tle niczym podmuchy zimowego wiatru i wokal, teatralny, niemalże gasnący z powodu zimna i beznadziejności. Zastosowane efekty dźwiękowe jeszcze bardziej potęgują ten efekt, oddając nieustanny marsz po śniegu wkierunku celu, którego nie można osiągnąć.
Ghosts to profesjonalna robota czerpiąca z najlepszych tradycji gotyckiego rocka, pełna romantyzmu, pełna jednostajnej tanecznej motoryki, która urywa się pod koniec kompozycji, gdy ta nabiera wolniejszego, mrocznego klimatu – od tego momentu rządzi ciężka gitara i współgrające z nią wokalizy budujące chóralny nastrój. Przyzwoita robota, ale tylko tyle.
Ruins to jedna z pereł na płycie. Zaczyna się oszczędnie – niskie, powolne riffy w tle i gitara basowa tworzą ponurą atmosferę, która narasta, gdy dołącza do nich perkusja i niepokojący wokal z szeptem w tle. Powoli wzrastająca dynamika towarzyszy śpiewowi, który płynnie przechodzi w błagalny, wysoki rejestr. Spokojniejsze, hipnotyzujące fragmenty przetkane są częściami rządzonymi przez niskie, mocne i ponure gitarowe brzmienie, opanowujące z czasem bezwzględnie kompozycję, a nałożone na siebie wokale rozkosznie nabierają na sile i ostrości, potęgując mroczny nastrój i przemieniając się niemal w krzyk, gdy muzyka pędzi na złamanie karku.
Pagan Hearts jest jednym z jaśniejszych punktów tracklisty. Rozpoczyna się przyjemnymi, płynnymi riffami i dźwiękami dzwonów w tle, by w umiarkowanym tempie opowiedzieć o pogańskim romansie ciepłym i niekłamanie rozkosznym wokalem. Daje odpocząć skołatanym nerwom i pogrążyć się w głęboko tajonych pragnieniach. Oryginalnym pomysłem jest skoczne, porywające do tańca, folkowe intermezzo na tle dostosowanej specjalnie do niego perkusji.
Sun, podobne w pewnym stopniu do Ruins, ale zdecydowanie bardziej bezpośrednie i cięższe wyróżnia się nawet na tle dotychczasowych kompozycji niemal domową atmosferą i szybszym tempem. To wędrówka przez pogrobowy krajobraz, pełna zmęczenia i zniechęcenia. Nie ma tu jaśniejszych momentów, dbają o to wybrzmiewające z głębi wokalizy, niskie, pędzące przesterowane riffy i niski wokal z efektem delay.
Kryształem, lśniącym jasnym światłem na tle ciemniejszej faktury jest z pewnością Time’s New Romance, zagrany niemal popowo, ale nie rezygnujący z gitarowego ciężaru, który wybucha z motorycznej perkusji i gitary basowej, i wypływającej z niego melancholii. Wszystko ułożone jest tak, że nie sposób powstrzymać się od uśmiechu podziwu, zachowuje najbardziej charakterystyczne cechy krążka, a jednocześnie wyróżnia się dzięki jaśniejszej grze i pozytywniejszemu przekazowi. Włożone w kompozycję emocje udzielają się natychmiast słuchaczowi, który traci kontrolę – podobnie jak w wyśpiewywanych słowach.
Po nietypowym dla zawartości albumu przerywniku, jakim jest Limbo – charakteryzującym się sennym, spokojnym, odrobinę "zabrudzonym" klimatem oraz głębokim, pulsującym beatem kojarzącym się ze współczesną niezależną elektroniką, zespół serwuje jeszcze jedną niespodziankę. Tytułowy utwór – Occult You - to jedna z najlepszych kompozycji na płycie. Opierające się głównie na elektronicznych podkładach i żywej perkusji klimatyczne darkwave, zdecydowanie cieplejsze od wcześniejszego Under Black Ice, kojarzące się natychmiast z albumem Medusa Clan of Xymox zostało podane jednak w jak najbardziej nowoczesnej formie. Powolna, oniryczna muzyka omywa słuchacza – pod pozorną prostotą kryje się wielowarstwowość, co pozwala na coraz głębsze się w niej zanurzanie. Wwiercająca się w umysł główna linia melodyczna oparta na prostym motywie i towarzysząca pozostałym składnikom przez cały utwór, chóralne brzmienie jakby pochodzącego z głębi syntetyzatora w tle, umiarkowany hipnotyczny rytm, emocjonalna gitara operująca na delikatniejszych i wyższych niż w innych kompozycjach dźwiękach oraz równie emocjonalny, błagalny, ciepły wokal – to wszystko sprawia, że słuchacz czuje się pozostawiony sam na sam z muzyką (która raz uderza mocniej, a innym razem słabnie zupełnie jak rzeczne fale) i tonie niemal jak Ofelia obmywana przez ciepłą wodę.
I tylko jednego nie mogę wybaczyć – zamiast pozostawić słuchacza sam na sam z wyciszającą się powoli muzyką w przyjemnym stanie nadchodzącego snu, przerywa go szaleńczymi, ciężkimi riffami The Wanderer – utworu, w którym można doszukać się wpływów black metalu, na które zespół również się powołuje. Na szczęście, wpływy te wydają się być dość dalekie i całość zachowuje klimatyczny charakter pozostałych kompozycji. Ciężkie, chłodne zwrotki opierające się na gitarowym ciężarze szybkich riffów z bardziej agresywnym wokalem z nałożonym filtrem złagodzone są jaśniejszym, melodyjnym refrenem znamiennym dla całego materiału. Schemat ten zostaje przerwany przez doomowe riffy, gdy wokal nagle nabiera mniej emocjonalnego, zimnego charakteru, a ciężar kompozycji rośnie wraz z odchodzeniem w tło powtarzanej przez N frazy. Całość przypomina z jednej strony dokonania Killing Joke, z drugiej przyzwoite metalowe granie. The Wanderer, najcięższy utwór na Occult You pozostawia słuchacza w traumatycznym poczuciu potępienia, skutecznie zmywając resztki melancholijnego piękna utworu tytułowego.
Album Occult You był nagrywany w całkowitej izolacji – i może właśnie dlatego w pełni oddaje wrażliwość członków grupy wydobywaną przez każdy dźwięk. Możliwość skupienia się jedynie na muzyce dała dzieło wyjątkowe, ukazujące niemałe zdolności techniczne i wyobraźnię kompozytorską zespołu – każdy element układanki pasuje idealnie, nie ma dla niego innego miejsca, a same ścieżki poprowadzone są w niebanalnym, oryginalnym stylu - pełnym ducha retro.
Co jest wyjątkowe w muzyce VANITY, to innowacyjność w podejściu do odpowiedniego złożenia znanych od dawna składowych i podania ich w nowoczesnej formie przy zachowaniu równowagi i charakteru poszczególnych elementów. Udaje się to rzadko, o czym każdy fan rockowej gałęzi sceny dark independent miał już z pewnością okazję się przekonać. Zalewające co jakiś czas rynek nijakie, płaskie, nic nie wnoszące hybrydy odrażające jak monstra z filmów science fiction nie mogą równać się z Occult You – muzyką porywającą, na wskroś współczesną i świeżą, ale tchnącą jednocześnie z olbrzymią siłą dawnym duchem i szlachetnością. I tak jak czerwone wino smakuje tym lepiej, im wcześniej je butelkowano, tak w przypadku VANITY ta zasada się nie sprawdza – skosztowanie tego trunku bez najmniejszej wątpliwości będzie nad wyraz satysfakcjonującym przeżyciem.
Tracklista:
01. Sleeping Tears
02. Under Black Ice
03. Ghosts
04. Ruins
05. Pagan Hearts
06. Sun
07. Time’s New Romance
08. Limbo
09. Occult You
10. The Wanderer
Inne artykuły:
Pierwsze, co zwraca uwagę, to idealna produkcja – uwydatniająca najlepsze cechy muzyki, ustanawiająca miejsce dla każdego elementu. Drugie – do czego dochodzi się naprawdę błyskawicznie – to bezsprzeczny talent. Trzecie – wrażliwość i wyobraźnia. A z tymi przymiotami łatwo o naprawdę udane, dopieszczone w każdym calu dzieło.
Muzyka zawarta na Occult You poraża emocjonalnością (w czym duża zasługa pochodzącego z Palestyny wokalisty N o charakterystycznej, mocnej i ciepłej barwie oraz sporych umiejętnościach), poraża mocą rockowego uderzenia, charakteryzuje się płynnością i zachowaniem unikalnego stylu – a to wszystko ujęte w opowieść o poszukiwaniu utraconej miłości, o samotności i osobistych tragediach lśniących w różnych barwach z przewagą dominujących odcieni czerni.
Pierwszy utwór, z jakim dane jest zapoznać się słuchaczowi, to singlowe Sleeping Tears i jest to wybór bez wątpienia trafiony. Już pierwsze dźwięki – rosnący powoli riff i rytm wybijany przez perkusję skupiają całą uwagę, działając jak magnes. Gdy nagle utwór zaczyna nabierać melodii, pojawia się gitara basowa i nienachalna chóralność w tle, bez słowa sprzeciwu słuchacz daje ponieść się fali muzyki, zwłaszcza kiedy do tego teatru dołącza N z ciepłym, czystym i mocnym głosem. Przebojowość i moc kompozycji narasta z każdą chwilą, tworząc romantyczny, gotycki spektakl gitarowej siły i emocji. Nałożone wokale, wyciszenie, by uderzyć nagle podczas coraz mocniejszego śpiewu z podwójnym impetem – wszystko to sprawia, że Sleeping Tears trudno wyrzucić z głowy, a dźwięki wydają się mieć dość mocy, by opętać i zmusić do nieustannego, zapamiętałego tańca w pułapce wspomnień o miłości.
Under Black Ice to twór zupełnie odmienny, wyróżniający się najbardziej na tle materiału. Najbardziej oszczędny, najbardziej rozpaczliwy i najbardziej bolesny, z którego wydobywa się niemal namacalne, przeraźliwe zimno, powoli opanowujące żyły i przemieniające w bryłę lodu. I może lepiej dla wyśpiewującego słowa, by poddać się temu niż czuć cierpienie będące istotą tej kompozycji. Mroźne, lodowe klawisze, powolne, gitarowe riffy w tle niczym podmuchy zimowego wiatru i wokal, teatralny, niemalże gasnący z powodu zimna i beznadziejności. Zastosowane efekty dźwiękowe jeszcze bardziej potęgują ten efekt, oddając nieustanny marsz po śniegu wkierunku celu, którego nie można osiągnąć.
Ghosts to profesjonalna robota czerpiąca z najlepszych tradycji gotyckiego rocka, pełna romantyzmu, pełna jednostajnej tanecznej motoryki, która urywa się pod koniec kompozycji, gdy ta nabiera wolniejszego, mrocznego klimatu – od tego momentu rządzi ciężka gitara i współgrające z nią wokalizy budujące chóralny nastrój. Przyzwoita robota, ale tylko tyle.
Ruins to jedna z pereł na płycie. Zaczyna się oszczędnie – niskie, powolne riffy w tle i gitara basowa tworzą ponurą atmosferę, która narasta, gdy dołącza do nich perkusja i niepokojący wokal z szeptem w tle. Powoli wzrastająca dynamika towarzyszy śpiewowi, który płynnie przechodzi w błagalny, wysoki rejestr. Spokojniejsze, hipnotyzujące fragmenty przetkane są częściami rządzonymi przez niskie, mocne i ponure gitarowe brzmienie, opanowujące z czasem bezwzględnie kompozycję, a nałożone na siebie wokale rozkosznie nabierają na sile i ostrości, potęgując mroczny nastrój i przemieniając się niemal w krzyk, gdy muzyka pędzi na złamanie karku.
Pagan Hearts jest jednym z jaśniejszych punktów tracklisty. Rozpoczyna się przyjemnymi, płynnymi riffami i dźwiękami dzwonów w tle, by w umiarkowanym tempie opowiedzieć o pogańskim romansie ciepłym i niekłamanie rozkosznym wokalem. Daje odpocząć skołatanym nerwom i pogrążyć się w głęboko tajonych pragnieniach. Oryginalnym pomysłem jest skoczne, porywające do tańca, folkowe intermezzo na tle dostosowanej specjalnie do niego perkusji.
Sun, podobne w pewnym stopniu do Ruins, ale zdecydowanie bardziej bezpośrednie i cięższe wyróżnia się nawet na tle dotychczasowych kompozycji niemal domową atmosferą i szybszym tempem. To wędrówka przez pogrobowy krajobraz, pełna zmęczenia i zniechęcenia. Nie ma tu jaśniejszych momentów, dbają o to wybrzmiewające z głębi wokalizy, niskie, pędzące przesterowane riffy i niski wokal z efektem delay.
Kryształem, lśniącym jasnym światłem na tle ciemniejszej faktury jest z pewnością Time’s New Romance, zagrany niemal popowo, ale nie rezygnujący z gitarowego ciężaru, który wybucha z motorycznej perkusji i gitary basowej, i wypływającej z niego melancholii. Wszystko ułożone jest tak, że nie sposób powstrzymać się od uśmiechu podziwu, zachowuje najbardziej charakterystyczne cechy krążka, a jednocześnie wyróżnia się dzięki jaśniejszej grze i pozytywniejszemu przekazowi. Włożone w kompozycję emocje udzielają się natychmiast słuchaczowi, który traci kontrolę – podobnie jak w wyśpiewywanych słowach.
Po nietypowym dla zawartości albumu przerywniku, jakim jest Limbo – charakteryzującym się sennym, spokojnym, odrobinę "zabrudzonym" klimatem oraz głębokim, pulsującym beatem kojarzącym się ze współczesną niezależną elektroniką, zespół serwuje jeszcze jedną niespodziankę. Tytułowy utwór – Occult You - to jedna z najlepszych kompozycji na płycie. Opierające się głównie na elektronicznych podkładach i żywej perkusji klimatyczne darkwave, zdecydowanie cieplejsze od wcześniejszego Under Black Ice, kojarzące się natychmiast z albumem Medusa Clan of Xymox zostało podane jednak w jak najbardziej nowoczesnej formie. Powolna, oniryczna muzyka omywa słuchacza – pod pozorną prostotą kryje się wielowarstwowość, co pozwala na coraz głębsze się w niej zanurzanie. Wwiercająca się w umysł główna linia melodyczna oparta na prostym motywie i towarzysząca pozostałym składnikom przez cały utwór, chóralne brzmienie jakby pochodzącego z głębi syntetyzatora w tle, umiarkowany hipnotyczny rytm, emocjonalna gitara operująca na delikatniejszych i wyższych niż w innych kompozycjach dźwiękach oraz równie emocjonalny, błagalny, ciepły wokal – to wszystko sprawia, że słuchacz czuje się pozostawiony sam na sam z muzyką (która raz uderza mocniej, a innym razem słabnie zupełnie jak rzeczne fale) i tonie niemal jak Ofelia obmywana przez ciepłą wodę.
I tylko jednego nie mogę wybaczyć – zamiast pozostawić słuchacza sam na sam z wyciszającą się powoli muzyką w przyjemnym stanie nadchodzącego snu, przerywa go szaleńczymi, ciężkimi riffami The Wanderer – utworu, w którym można doszukać się wpływów black metalu, na które zespół również się powołuje. Na szczęście, wpływy te wydają się być dość dalekie i całość zachowuje klimatyczny charakter pozostałych kompozycji. Ciężkie, chłodne zwrotki opierające się na gitarowym ciężarze szybkich riffów z bardziej agresywnym wokalem z nałożonym filtrem złagodzone są jaśniejszym, melodyjnym refrenem znamiennym dla całego materiału. Schemat ten zostaje przerwany przez doomowe riffy, gdy wokal nagle nabiera mniej emocjonalnego, zimnego charakteru, a ciężar kompozycji rośnie wraz z odchodzeniem w tło powtarzanej przez N frazy. Całość przypomina z jednej strony dokonania Killing Joke, z drugiej przyzwoite metalowe granie. The Wanderer, najcięższy utwór na Occult You pozostawia słuchacza w traumatycznym poczuciu potępienia, skutecznie zmywając resztki melancholijnego piękna utworu tytułowego.
Album Occult You był nagrywany w całkowitej izolacji – i może właśnie dlatego w pełni oddaje wrażliwość członków grupy wydobywaną przez każdy dźwięk. Możliwość skupienia się jedynie na muzyce dała dzieło wyjątkowe, ukazujące niemałe zdolności techniczne i wyobraźnię kompozytorską zespołu – każdy element układanki pasuje idealnie, nie ma dla niego innego miejsca, a same ścieżki poprowadzone są w niebanalnym, oryginalnym stylu - pełnym ducha retro.
Co jest wyjątkowe w muzyce VANITY, to innowacyjność w podejściu do odpowiedniego złożenia znanych od dawna składowych i podania ich w nowoczesnej formie przy zachowaniu równowagi i charakteru poszczególnych elementów. Udaje się to rzadko, o czym każdy fan rockowej gałęzi sceny dark independent miał już z pewnością okazję się przekonać. Zalewające co jakiś czas rynek nijakie, płaskie, nic nie wnoszące hybrydy odrażające jak monstra z filmów science fiction nie mogą równać się z Occult You – muzyką porywającą, na wskroś współczesną i świeżą, ale tchnącą jednocześnie z olbrzymią siłą dawnym duchem i szlachetnością. I tak jak czerwone wino smakuje tym lepiej, im wcześniej je butelkowano, tak w przypadku VANITY ta zasada się nie sprawdza – skosztowanie tego trunku bez najmniejszej wątpliwości będzie nad wyraz satysfakcjonującym przeżyciem.
Tracklista:
01. Sleeping Tears
02. Under Black Ice
03. Ghosts
04. Ruins
05. Pagan Hearts
06. Sun
07. Time’s New Romance
08. Limbo
09. Occult You
10. The Wanderer
Inne artykuły:
- Moda alternatywna, kultura alternatywna - 2018-02-03 (Lifestyle)
- Menuo Juodaragis XVIII - W Poszukiwaniu Nowych Brzmień - 2017-06-11 (Relacje)
- Dark Circus Festival w Zielonej Górze - 2015-01-23 (Relacje)
- Return to the Batcave Festival 2014 - 2015-01-11 (Relacje)
- The Crows - XXI wiek - 2013-08-21 (Recenzje muzyki)
- Zita Rock Festival 2012 - 2013-02-03 (Relacje)
- STEAMED: koła zębate, gogle, gentlemen'i - 2012-11-21 (Relacje)
- Ad Ombra - Magna Charta Illusorum - 2012-07-29 (Recenzje muzyki)
- Thot - Obscured by the Wind - 2012-04-30 (Recenzje muzyki)
- Co się stało z... Dark White - 2012-02-25 (Artykuły)