Synchropath + monoLight + Co.In. + Desdemona
Czytano: 6682 razy
Wykonawca:
Galerie:
- Castle Party 2016 - 2016-08-05 (Festiwale)
- Castle Party 2014 - 2014-07-22 (Festiwale)
- Artrosis + Desdemona + Freud Theory - 2013-10-14 (Koncerty)
- M'era Luna 2013 - 2013-08-14 (Festiwale)
- Gothic Night - 2012-10-07 (Festiwale)
- Castle Party 2012 - 2012-08-02 (Festiwale)
- Controlled Collapse + Deathcamp Project + Synchropath - 2012-05-02 (Koncerty)
- Castle Party 2011 - 2011-07-27 (Festiwale)
- Closterkeller + Synchropath - 2010-10-26 (Koncerty)
- Desdemona + CO.IN + Monolight + Synchropath - 2010-10-08 (Koncerty)
- Red Emprez + MonoLight - 2010-09-12 (Koncerty)
- Castle Party 2007 - 2007-07-27 (Festiwale)
- Alternative Mix Tour - 2006-09-23 (Koncerty)
Ostatnie tematy na forum:
- DESDEMONA - oddaj głos aby zagrali na festivalu Mera Luna (głosowanie tylko do 2 czerwca) - 2013-05-28
- Desdemona Tour 2010 - konkurs! - 2010-09-17
- ELECTRAUMA vol.3 - 15.09.2007 - Gdynia - Desdemona - 2007-08-24
- BEFORE CASTLE PARTY & DESDEMONA - 1 czrwca Poznań klub U BAZYLA - 2007-05-30
- DESDEMONA - nowe brzmienie - 2007-04-13
Koncertem we wrocławskim klubie muzycznym Liverpool rozpoczęła się 01.10.2010 jesienna trasa koncertowa czterech kapel polskiej alternatywnej sceny muzycznej. Desdemona, Co.In., monoLight i Synchropath zaplanowały na najbliższy miesiąc 5 wspólnych koncertów w pięciu miastach (Wrocław 01.10, Poznań 02.10, Lublin 16.10, Łódź 22.10, Skarżysko Kamienna 23.10)
Ponieważ na początku października wieczory bywają już chłodne, ci którzy stawili się pod bramami Liverpoola, zgodnie z informacja na plakacie, punktualnie o 19, musieli uzbroić się w cierpliwość i ciepłe rękawiczki. Drobne opóźnienie w otwarciu lokalu było jednak nieznacznym mankamentem, a czekanie bez wątpienia się opłaciło. Od strony organizacyjnej wydarzeniu trudno cokolwiek zarzucić. Liverpool okazał się wielkościowo bardzo dobrze dobranym miejscem na tego typu koncert. Zmiany zespołów na scenie odbywały się wyjątkowo sprawnie. Całość sprawiała wrażenie dogranego i dobrze skomponowanego programu. Cztery kapele, każda inna, każda mający do zaprezentowania coś interesującego.
Jako pierwszy, koło godziny 21, pojawił się Synchropath, który zafundował zebranym przyzwoitą rozgrzewką. Grupa zaprezentowała kawałek niezłego industrialnego grania opartego na energetycznym beacie, okraszonym gitarą i szorstkim, zróżnicowanym wokalem. Podczas kilku utworów Qbz’a na scenie wspierała Gab. Wprowadzenie kobiecego głosu dodało brzmieniu Synchropath interesującego smaczku. Choć wydaje się, że pomysł wymaga jeszcze pewnego dopracowania, połączenie dwóch barw robi obiecujące wrażenie. Zespół zagrał siedem kompozycji. Trzy z nich możemy usłyszeć na wydanym w zeszłym roku mini albumie "Distance Hurts The Numb Ones". Pierwszy występ tłumów nie porwał. Być może również dlatego, że w scenicznym zachowaniu muzyków nie było jakiejś szczególnej charyzmy. Jednak słuchało się ich bardzo dobrze. Spory plus za ciekawe wykonanie "Divide/unite".
1. Four thousand power plants
2. Nowhere goer
3. Divide / unite
4. All the drones are coming home
5. The hive
6. Until the jorney comes full circle
7. Imbalance
Drugi w kolejności monoLight jest młodziutkim, ale znanym już we Wrocławiu, projektem muzyków z zespołów Co.In. i d’Archangel. Kapela zaprezentowała kilka swoich własnych kompozycji, oraz cover Joy Division ("Dead souls"). Prawie wszystkie te kawałki można usłyszeć na niedawno wydanym promo "how close am I?". Tym razem muzycy nie zagrali żadnego z utworów d’Archangel, czego ja osobiście trochę żałuję. Muzyka monoLight to, moim zdaniem, bardzo przyjemne doświadczenie akustyczne. Lekkie, wpadające w ucho linie melodyczne, uzupełnione zgrabną elektroniką, dobrze zbalansowane z agresywną gitarą i głębokim (szczególnie w dolnych rejestrach), hipnotyzującym wokalem, wszystko to podparte rytmiczną perkusją, stworzyło dynamiczną, przyjemną w odbiorze mieszankę. Dzięki lepszemu wyeksponowaniu żywych instrumentów, wersje koncertowe piosenek monoLight dostały rockowego pazura. Szczególnie interesująco zabrzmiały utwory "It don’t mean nothing", czy "In the neon lights". Występ zamknęło żywiołowe wykonanie najnowszej kompozycji "Ribbons & feathers". W zachowaniu muzyków wyraźnie dało się zauważyć obycie ze sceną wyniesione z doświadczeń w poprzednich kapelach. Z odrobiną charakterystycznej kokieterii wokalista nawiązał kontakt z publicznością, która w czasie występu monoLight ruszyła od stolików pod scenę. Po udanym koncercie nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na mający się ukazać pod koniec bieżącego roku pierwszy album
1. It Don't Mean Nothing
2. Jason
3. In The Neon Lights
4. How Close Am I
5. Dead Souls
6. Silent Ally
7. Ribbons And Feathers
Ponieważ na początku października wieczory bywają już chłodne, ci którzy stawili się pod bramami Liverpoola, zgodnie z informacja na plakacie, punktualnie o 19, musieli uzbroić się w cierpliwość i ciepłe rękawiczki. Drobne opóźnienie w otwarciu lokalu było jednak nieznacznym mankamentem, a czekanie bez wątpienia się opłaciło. Od strony organizacyjnej wydarzeniu trudno cokolwiek zarzucić. Liverpool okazał się wielkościowo bardzo dobrze dobranym miejscem na tego typu koncert. Zmiany zespołów na scenie odbywały się wyjątkowo sprawnie. Całość sprawiała wrażenie dogranego i dobrze skomponowanego programu. Cztery kapele, każda inna, każda mający do zaprezentowania coś interesującego.
Jako pierwszy, koło godziny 21, pojawił się Synchropath, który zafundował zebranym przyzwoitą rozgrzewką. Grupa zaprezentowała kawałek niezłego industrialnego grania opartego na energetycznym beacie, okraszonym gitarą i szorstkim, zróżnicowanym wokalem. Podczas kilku utworów Qbz’a na scenie wspierała Gab. Wprowadzenie kobiecego głosu dodało brzmieniu Synchropath interesującego smaczku. Choć wydaje się, że pomysł wymaga jeszcze pewnego dopracowania, połączenie dwóch barw robi obiecujące wrażenie. Zespół zagrał siedem kompozycji. Trzy z nich możemy usłyszeć na wydanym w zeszłym roku mini albumie "Distance Hurts The Numb Ones". Pierwszy występ tłumów nie porwał. Być może również dlatego, że w scenicznym zachowaniu muzyków nie było jakiejś szczególnej charyzmy. Jednak słuchało się ich bardzo dobrze. Spory plus za ciekawe wykonanie "Divide/unite".
1. Four thousand power plants
2. Nowhere goer
3. Divide / unite
4. All the drones are coming home
5. The hive
6. Until the jorney comes full circle
7. Imbalance
Drugi w kolejności monoLight jest młodziutkim, ale znanym już we Wrocławiu, projektem muzyków z zespołów Co.In. i d’Archangel. Kapela zaprezentowała kilka swoich własnych kompozycji, oraz cover Joy Division ("Dead souls"). Prawie wszystkie te kawałki można usłyszeć na niedawno wydanym promo "how close am I?". Tym razem muzycy nie zagrali żadnego z utworów d’Archangel, czego ja osobiście trochę żałuję. Muzyka monoLight to, moim zdaniem, bardzo przyjemne doświadczenie akustyczne. Lekkie, wpadające w ucho linie melodyczne, uzupełnione zgrabną elektroniką, dobrze zbalansowane z agresywną gitarą i głębokim (szczególnie w dolnych rejestrach), hipnotyzującym wokalem, wszystko to podparte rytmiczną perkusją, stworzyło dynamiczną, przyjemną w odbiorze mieszankę. Dzięki lepszemu wyeksponowaniu żywych instrumentów, wersje koncertowe piosenek monoLight dostały rockowego pazura. Szczególnie interesująco zabrzmiały utwory "It don’t mean nothing", czy "In the neon lights". Występ zamknęło żywiołowe wykonanie najnowszej kompozycji "Ribbons & feathers". W zachowaniu muzyków wyraźnie dało się zauważyć obycie ze sceną wyniesione z doświadczeń w poprzednich kapelach. Z odrobiną charakterystycznej kokieterii wokalista nawiązał kontakt z publicznością, która w czasie występu monoLight ruszyła od stolików pod scenę. Po udanym koncercie nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na mający się ukazać pod koniec bieżącego roku pierwszy album
1. It Don't Mean Nothing
2. Jason
3. In The Neon Lights
4. How Close Am I
5. Dead Souls
6. Silent Ally
7. Ribbons And Feathers
O ile monoLight rozgrzał publikę, o tyle Co.In. podniósł temperaturę w klubie do wrzenia. Personalnie zmiana pomiędzy tymi dwoma zespołami sprowadzała się do osoby wokalisty, oraz uzupełnienie składu o dwie dodatkowe gitary, w tym – uwaga- bas w rękach kobiety. Klimatycznie był to jednak spory przeskok. Spośród zebranych tej nocy w Liverpoolu formacji, Co.In. jest kapelą grającą najbardziej hard core’ową nutę. Pomimo początkowych drobnych problemów technicznych (przy drugim kawałku padł backline), występ był po prostu rewelacyjny. Zespół zaprezentował zarówno utwory z najnowszej płytki "Clubbing & Scoring", jak i starsze, dobrze znane wrocławskiej publiczności numery. Muzycznie główny nacisk rozłożył się pomiędzy drapieżne linie gitarowe i dynamiczną perkusję. Dość introwertycznie wyglądający na pierwszy rzut oka wokalista, okazał się prawdziwym "zwierzęciem scenicznym". Już od samego początku zaczęło się ostre granie. Kawałek "Toniemy" podniósł ostatnich opornych z krzeseł. Podczas wykonania jednego z najnowszych utworów "To the Critic" pod sceną rozpętało się rasowe pogo. Cały koncert Co.In. zagrał na równym, wysokim poziomie. Głośniki eksplodowały potężną dawką porywającego dźwięku i pozytywnej energii, która udzieliła się publiczności, a szczególnie jej młodszej części.
1. Toniemy
2. Beggar's Hands
3. 2452yj3
4. Kawałek o Łamaniu Rąk
5. To The Critic
6. Papierosy
7. Particle Collider
8. Aleks
Przyszła wreszcie kolej na gwiazdę wieczoru. Jak na gwóźdź programu przystało, Desdemona rozpoczęła swój występ mocnym akcentem. Było mrocznie, energetycznie, intensywnie. "Bring it All" i "The Sinner" dały czadu. Połączenie głębokiego rytmicznego basu z psychodelicznym elektronicznym brzmieniem stworzyło wyjątkowo intrygującą mieszankę estetyczną. Aktualna wokalistka – Agnieszka Leśna – jest niezwykle barwną postacią, obdarzoną niezaprzeczalnym kapitałem w postaci potężnego głosu o oryginalnej barwie. Podczas występu zaprezentowała zgromadzonym jego szerokie możliwości, tworząc niepowtarzalny, niepokojący klimat rodem z kosmicznego szpitala dla obłąkanych. Efekt był o tyle interesujący, co w pewnych częstotliwościach, przy dużym natężeniu dźwięku trudny w odbiorze. Najbardziej charakterystycznym utworem na krążku"Version 3.0", choć łamiącym odrobinę nastrój, jest moim zdaniem "Sleepwalkers". W wersji koncertowej zabrzmiał równie ciekawie. Oprócz swoich własnych piosenek, Desdemona zagrała także cover z repertuaru Depeche Mode pt. "Rush". Wiele z zaprezentowanych na wrocławskim koncercie utworów to całkiem świeży materiał. Dlatego też poniższa tracklista zawiera również tytuły robocze.
1. INTRO
2. Bring It All
3. The Sinner
4. Magbient
5. InFlames
6. Desdream
7. Poison
8. Jealous Sky
9. Guilt
10. Rush
11. Lets Play Love
12. Euforia
13. Sleepwalkers
14. XXX
Pomysł zebrania na jednej scenie tak różnych klimatycznie zespołów uważam za trafiony. Dzięki temu koncert zgromadził sporą publikę o różnych gustach muzycznych, przy czym każdy mógł znaleźć coś dla siebie a jednocześnie poszerzyć horyzonty. Wrocławska publiczność przyjęła wydarzenie entuzjastycznie. Myślę że podczas kolejnych koncertów będzie podobnie.
1. Toniemy
2. Beggar's Hands
3. 2452yj3
4. Kawałek o Łamaniu Rąk
5. To The Critic
6. Papierosy
7. Particle Collider
8. Aleks
Przyszła wreszcie kolej na gwiazdę wieczoru. Jak na gwóźdź programu przystało, Desdemona rozpoczęła swój występ mocnym akcentem. Było mrocznie, energetycznie, intensywnie. "Bring it All" i "The Sinner" dały czadu. Połączenie głębokiego rytmicznego basu z psychodelicznym elektronicznym brzmieniem stworzyło wyjątkowo intrygującą mieszankę estetyczną. Aktualna wokalistka – Agnieszka Leśna – jest niezwykle barwną postacią, obdarzoną niezaprzeczalnym kapitałem w postaci potężnego głosu o oryginalnej barwie. Podczas występu zaprezentowała zgromadzonym jego szerokie możliwości, tworząc niepowtarzalny, niepokojący klimat rodem z kosmicznego szpitala dla obłąkanych. Efekt był o tyle interesujący, co w pewnych częstotliwościach, przy dużym natężeniu dźwięku trudny w odbiorze. Najbardziej charakterystycznym utworem na krążku"Version 3.0", choć łamiącym odrobinę nastrój, jest moim zdaniem "Sleepwalkers". W wersji koncertowej zabrzmiał równie ciekawie. Oprócz swoich własnych piosenek, Desdemona zagrała także cover z repertuaru Depeche Mode pt. "Rush". Wiele z zaprezentowanych na wrocławskim koncercie utworów to całkiem świeży materiał. Dlatego też poniższa tracklista zawiera również tytuły robocze.
1. INTRO
2. Bring It All
3. The Sinner
4. Magbient
5. InFlames
6. Desdream
7. Poison
8. Jealous Sky
9. Guilt
10. Rush
11. Lets Play Love
12. Euforia
13. Sleepwalkers
14. XXX
Pomysł zebrania na jednej scenie tak różnych klimatycznie zespołów uważam za trafiony. Dzięki temu koncert zgromadził sporą publikę o różnych gustach muzycznych, przy czym każdy mógł znaleźć coś dla siebie a jednocześnie poszerzyć horyzonty. Wrocławska publiczność przyjęła wydarzenie entuzjastycznie. Myślę że podczas kolejnych koncertów będzie podobnie.
Strony:
Inne artykuły:
- Castle Party 2016 - 2016-08-04 (Relacje)
- Castle Party 2014 - 2014-07-24 (Relacje)
- M'era Luna 2013 - 2013-10-01 (Relacje)
- Desdemona - Endorphins - 2012-11-21 (Recenzje muzyki)
- Castle Party 2012 - 2012-08-20 (Relacje)
- Controlled Collapse + Deathcamp Project + Synchropath - 2012-08-19 (Relacje)
- Halotan Records - Sampler 03 - 2012-02-25 (Recenzje muzyki)
- Castle Party 2011 - 2012-02-18 (Relacje)
- Abracadabra Gothic Tour 2010 - 2011-03-04 (Relacje)
- Red Emprez + MonoLight - 2010-12-31 (Relacje)