AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
IAMX - Metanoia


Czytano: 5392 razy

99%


Wykonawca:

Galerie:

Katalog płyt:
Ostatnie tematy na forum:

Płyta Metanoia jest szóstym krążkiem studyjnym IAMX, solowego projektu Chrisa Cornera. W swej estetyce surowej elektroniki mocno nawiązuje do debiutanckiej płyty Kiss&Swallow, jest jednak zdecydowanie bardziej mroczna i dojrzała niż jej poprzedniczka. Corner odszedł również od naturalnych brzmień instrumentów akustycznych, ponownie poświęcając się eksperymentom z ciężkimi brzmieniami syntetycznymi. Bez zbędnych wstępów – czym tym razem zaskakuje nas najnowsza propozycja IAMX?

No Maker Made Me rozpoczyna płytę uporczywym, niskim basem, początkowo nieusystematyzowanym żadnym dodatkowym bitem. Nastrój się zmienia chwilę przed wejściem chórków złożonych z dwóch damskich wokali, szykujących grunt pod wejście potężniejszego i bardzo niskiego rytmu o dosyć brudnej barwie. W momencie wejścia głosu Cornera – pozornie wyjętego z kontekstu, gdyż nie otrzymujemy klasycznej frazy od początku taktu – wszystko wydaje się idealnie dopasowane. Zwraca uwagę niesamowity kontrast pomiędzy brudną i ciężką elektroniką a zdecydowanie wyższym wokalem, wciąż podpieranym damskimi chórkami. Większość artystów stara się zapełnić tę przepaść dodatkową melodią, ale tu zdecydowanie zaburzyłaby odbiór. Oczywiście jest tam głos, ale nie zawsze rytmizowany, często przybierający postać nieskoordynowanych, elektronicznych punktów lub brzmieniowych plam, nałożonych jedna na drugą.

Happiness, promowane jako pierwszy singiel płyty, charakterem nawiązuje niekiedy do lekkości singla z poprzedniego krążka, Unified Field pod tym samym tytułem. Wyróżnia się jednak głębszą i bardziej przemyślaną elektroniką i przekazem – zdecydowanie bardziej emocjonalnym, budującym napięcie poprzez wzbudzenie nadziei i gwałtowne odebranie jej wraz z nadejściem refrenu. Przyjemny, wpadający w ucho i nieomal radiowo-mainstreamowy utwór, broniący się dobrym i prawdziwym tekstem. Co zasługuje na uwagę, to jedyny utwór na płycie, w którym – z dużym prawdopodobieństwem, graniczącym z pewnością - wykorzystana jest gitara akustyczna. Podczas tworzenia Metanoi Corner odszedł od surowej, akustycznej liryki Unified Field i wcześniejszego dorobku, powracając i wzbogacając koncepcje gromadzone już na Kiss&Swallow.

North Star to oszałamiająco monumentalny utwór – i zaskakujący wybór, jak na zaledwie trzecią pozycję na płycie. Można zaryzykować stwierdzenie, że kompozycja jest doskonała i stanowi kwintesencję nie tylko płyty Metanoia, ale również całej dotychczasowej twórczości Chrisa Cornera. Rozpoczyna się gwałtownym, niemal agresywnym, szybkim bitem i przebiegami melodycznymi, przetykanymi uporczywym brzęczeniem wstawek "brudnej" elektroniki. Energia utworu nie pozwala wytchnąć ani na chwilę! Jeśli policzymy wszystkie występujące w kulminacji utworu warstwy muzyczne, naliczymy ich co najmniej siedem (co, jak wiemy, w dużej mierze stanowi o jakości muzyki w ogóle). Jeśli dołożyć do tego niesamowicie szeroką skalę głosu wokalisty i oczywiście trafiający w sam środek duszy tekst o rozpaczliwej potrzebie znalezienia miejsca na świecie i niemożliwego powrotu do domu, mamy przepis na utwór idealny.

Say Hallo Melancholia kontynuuje tradycję utworów na trzy – klasycznych, IAMXowych walczyków, które bujają publiką zgromadzoną na koncertach. Wcześniej mieliśmy chociażby President czy The Stupid, The Proud, dziś mamy ten utwór – zgodnie z przewidywaniami, o pięknym, początkowo łagodnym i eskalującym w przejmujący dramat wokalu podpartym migotającymi pasażami elektroniki, nieco kojarzącymi się z Daft Punk we wczesnym okresie twórczości.

The Background Noise rozpoczyna się przepięknym, czystym głosem... solisty chłopięcego chóru i samym chórem w tle. Brawo dla Cornera – barwy głosów chłopięcych są uważane za najczystsze w muzyce, a utworowi dają szczyptę prawdziwej niewinności, świetnie komponującej się z muzyką. Kompozycja opowiada historię typowego, dumnego mieszkańca… w zasadzie dowolnego kraju na świecie (choć wyraźnie czuć wpływ stereotypu american dream), wpisującego się w średni próg podatkowy. Żona, dzieciaki, ogródek, akcje charytatywne, broń jako gwarancja bezpieczeństwa – i ten nieznośny dźwięk z tyłu głowy, to coś, co nie pozwala odpocząć, ta świadomość, że to wszystko jest iluzją… Co się dzieje? Przecież wszystko jest okej… co, nie? Przewijająca się przez wiele utworów na tej płycie monotonne, głębokie, rytmiczne basy tylko potęgują uczucie niepokoju.

Insomnia rozpoczyna się regularnym rytmem przypominającym uparty, jednostajny sekundnik zegara. Wrażenie budowane jest poprzez rytmiczną stopę perkusji i pulsującą partię fortepianu. Ponad tym wszystkim wznosi się przepełniony bezsilną rozpaczą głos Cornera, który śpiewa o utracie kontroli nad życiem i nadziei na jutro, nurzając się w bezsennych majaczeniach. Efekt wzmagają brudne partie elektroniki przeplatane pochodami pasażowymi i migotaniem w wyższych rejestrach. I klasyczny zabieg – im większe nagromadzenie warstw melodycznych, tym wyżej śpiewa Corner, by nagle odpuścić na rzecz wyłaniających się z czystej muzyki echa ludzkiego głosu. Wszystko zamiera, tylko ten uparty sekundnik nie daje spokoju…

Look Outside również wpisuje się w tradycję wplatania spokojniejszego utworu w energię i swoistą dramaturgię pozostałych kompozycji. Konwencją przypomina nieco nostalgiczny nastrój samotnika przesiadującego w oknie i obserwującego szarość świata, który jednak podświadomie wie, że ten sam świat, dziki i momentami chaotyczny, ma mu znacznie więcej do zaoferowania. Wszystkie te odczucia podane są w smakowitej oprawie statycznych plam brzmieniowych i podparte delikatnym bitem, a wokal Cornera – i tu nie ma żadnej niespodzianki – nigdy nie zawodzi, niespiesznie budując napięcie i emocjonalną głębię. To również swoisty trybut dla Los Angeles, w którym aktualnie przebywa i żyje artysta.

Oh Cruel Darkness Embrace Me rozpoczyna się rytmiczną, brudną elektroniką przetykaną pozornie przypadkowymi wstawkami "czystego prądu". Jest jednostajnie, nisko, głęboko, a nad tym wszystkim melodyjny i przesycony swoistą agresją głos Cornera domagającego się zbawienia, mającego nadejść z popie*dolonych ciemności, w jakich nurza się świat, dla którego nie ma już najmniejszego ratunku. W zaledwie trzech minutach utworu jest w stanie stworzyć obraz człowieka silnego swą bezsilnością wobec zła, w którym zmuszony był się urodzić i trwać, stawiając jednocześnie bezwzględną ocenę współczesnym realiom i społeczeństwom.

Aphrodisiac jest niesamowitą kompozycją pod bardzo wieloma względami. I choć mamy tu znów przewidywalną, mocną, głęboką i tym razem wyjątkowo szybką elektronikę, to jednak co Corner wyczynia z głosem!… Słuchając pierwszy raz ma się wrażenie, że linia wokalu to efekt wielogodzinnej pracy specjalistów od przeróbek cyfrowych, z całą świadomością szerokiej skali głosu wokalisty. Ale oczywiście tak nie jest, a Corner po raz kolejny zaskakuje swoim niewyobrażalnym talentem – Aphrodisiac został wykonany z pełnym sukcesem podczas listopadowego koncertu w Warszawie (30.11.2016, Klub Stodoła). Niewiele damskich wokalistek jest w stanie sięgnąć takich rejestrów! Niesamowita linia melodyczna to jedno, ale powstała przez nagromadzenie warstw i środków wykonawczych energia – absolutnie nie do podrobienia i tak bardzo charakterystyczna dla projektu IAMX. Tuż po North Star zdecydowanie najlepszy utwór na płycie Metanoia.

Surrender to kolejny psychodeliczny walczyk na krążku, jeszcze cięższy i bardziej przejmujący od Say Hello Melancholia. Kiedy już myślisz, że po North Star i Aphrodisiac nie można udźwignąć większej dawki energetycznych emocji, pojawia się Surrender, stanowiące absolutne apogeum wszystkiego, co dotychczas pojawiło się na płycie. Kto z nas nie ma czasami dość wszystkiego, kto nie jest zmęczony upadaniem i wstawaniem za każdym razem od nowa, zmuszony giąć plecy pod ciężarem bagażu doświadczeń, który nigdy nie będzie już mniejszy? Czasami aż chce się krzyczeć. Corner robi to za nas, a my wraz z nim.

Pewną tradycją w twórczości spod szyldu IAMX jest umieszczanie absolutnie pięknych w swej prostocie muzyki i głębi tekstu ballad, którym Corner uspokaja emocjonalną burzę, jaką zaserwował na przestrzeni całej płyty. Niesłychanie romantyczne, ale jednak w pewnym sensie namiętne Wildest Wind to jeden z lepszych utworów wśród wszystkich "ballad zakończeniowych". Być może wrażenie to pojawia się wskutek wielkiego kontrastu – emocjonalnego przemiału całej płyty zderzonego z subtelnym Wildest Wind. Jednak w tym utworze słychać, że w walczącym ze światem bohaterem pieśni została jeszcze odrobina światła, którą ceni i krzewi z pomocą bliskiej mu osoby. To również jest charakterystyczne dla Cornera – o miłości zawsze, ale nigdy wprost. Mimo że pojawia się słowo "miłość" to jednak jest nienachalne i co ważne, bardzo szczere. Corner zazwyczaj przedstawiał miłość jako narzędzie manipulacji i źródło bólu – i chyba po raz pierwszy słyszymy, że jednak daje jej szansę w zdecydowanie bardziej pozytywnym kontekście.

Koncerty w Polsce poświęcone promocji albumu Metanoia odbyły się 4 marca w Gdańsku i 5 marca w Poznaniu. Podczas tournée w latach 2015/2016 towarzyszą mu znana z poprzednich projektów Janine Gezang oraz zaproszeni na potrzeby koncertów Sammi Doll i Jon Siren.

Tracklista:
1. No Maker Made Me
2. Happiness
3. North Star
4. Say Hello Melancholia
5. The Background Noise
6. Insomnia
7. Look Outside
8. Oh Cruel Darkness Embrace Me
9. Aphrodisiac
10. Surrender
11. Wildest Wind
Autor:
Tłumacz: morrigan
Data dodania: 2017-01-28 / Recenzje muzyki


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: