IAMX - The Unified Field
Czytano: 5742 razy
96%
Wykonawca:
Galerie:
- Mera Luna 2016 - 2016-08-21 (Festiwale)
- Wave Gotik Treffen 2013 - 2013-05-22 (Festiwale)
- M'era Luna 2009 - 2009-08-29 (Festiwale)
- IAMX - 2007-09-16 (Koncerty)
- M'era Luna 2007 - 2007-08-09 (Festiwale)
- Castle Party 2007 - 2007-07-27 (Festiwale)
Katalog płyt:
- IAMX - Fault Lines² CD, Digital album
- IAMX - Everything Is Burning (Metanoia Addendum) 2CD
- IAMX - North Star CDS
- IAMX - Metanoia Vinyl
- IAMX - Metanoia CD
- IAMX - Happiness CDS
- IAMX - The Unified Field Limited 2LP Vinyl
- IAMX - The Unified Field CD
- IAMX - Volatile Times CDS
- IAMX - Bernadette CDS
- IAMX - Volatile Times CD Digipak
- IAMX - Volatile Times Limited 2LP Vinyl+CD
- IAMX - Dogmatic Infidel Comedown OK CD
- IAMX - My Secret Friend CDS
- IAMX - Tear Garden CDS Ltd.
- IAMX - Kingdom Of Welcome Addiction [US Import] CD
- IAMX - Think Of England CDS Ltd.
- IAMX - Kingdom Of Welcome Addiction CD
- IAMX - Iamixed EP
- IAMX - Live In Warsaw CD
- IAMX - President CDS
- IAMX - The Alternative (Special Edition) Format
- IAMX - Nightlife Single
- IAMX - Nightlife CDS
- IAMX - Kiss & Swallow (Bonus Reissue) CD
- IAMX - Split It Out CDS
- IAMX - The Alternative LP
- IAMX - The Alternative CD
- IAMX - Missile MCD
- IAMX - Your Joy Is My Low Remixes EP
- IAMX - Kiss&Swallow Single
- IAMX - Kiss&Swallow LP
- IAMX - Your Joy Is My Low EP
- IAMX Before & After Party: 16-17.10: Kraków - 2009-10-14
- IAMX Party - 18.04.09 (sobota) - Kraków!!! - 2009-04-12
- IAMX Alternative Before Party - 14.11.2008 (piątek) - Folia, Kraków - 2008-11-15
O skłonnościach socjopatycznych Chrisa Cornera, założyciela i lidera formacji IAMX, wiedzą doskonale wszyscy fani. Wystarczy przypomnieć koncert kończący trasę Into Asylum z 2011, który odbył się w Pradze – miało być wielkie after-party, członkowie zespołu obiecali się pojawić i imprezować razem z fanami... Cóż, basista wytrzymał może trzy zdjęcia i schował za własną dziewczyną, Janine trzymała poziom dzielnie pozując i rozdając autografy, a główna postać przedstawienia nawet nie raczyła podnieść kościstych pośladków i chociażby pomachać do przepełnionych nadzieją fanów, nawet jeśli był zmęczony. Tuż pod backstage'm można było spotkać grupę znajomych, która przyjechała z Włoch specjalnie na after – czekała do trzeciej, czwartej nad ranem, aż litościwy organizator wyszedł i oznajmił, że na górze od dawna nikogo nie ma... Czy to nie socjopatia, panie Corner?
Jednakże ta "socjopatia" stanowi motor działań artystycznych i ekspresję twórczą lidera w sposób doskonały i niezaprzeczalny. W całym dorobku formacji IAMX nie znajdziemy ani jednej nuty, która mogłaby nie pasować, ani jednego przesadzonego dźwięku, ani jednego niedopatrzenia... Kompozycje, chociaż każda różna, uzupełniają się klimatem, zawsze tworząc spójną całość. To dar.
Album The Unified Field zapowiadano może nie jako rewolucyjny, ale odbiegający od wcześniejszego dorobku zespołu. Ewolucja, nazwijmy łagodniej. Czy rzeczywiście? Przyjrzyjmy się.
Pierwszy utwór, a trzeci singiel I Come With Knives rozpoczyna się niemieckim wierszykiem śpiewanym przez kilka kobiet unisono. Ładny, zgrabny, pasujący do całości.... Sam początek raczy nas monotonnym elektro-bitem, przetykanym trudno słyszalnymi dla niewprawnego ucha, aczkolwiek sugestywnymi plamami dźwiękowymi. W połowie partii kobiet wchodzi znany już z wcześniejszych zabiegów quasi-klawesyn z walkingiem syntetycznego basu. Potem charakterystyczna dla dotychczasowej twórczości perkusja, składająca się tylko z cornerowego bębenka. Chwilę później bit podwaja tempo i wchodzi wokal – specyficzny, oniryczny, tylko lekka "chrypka" zdradza drzemiącą w nim potęgę... Druga zwrotka miewa się podobnie, chociaż wokal tradycyjnie – buduje klimat i napięcie, rezygnuje z początkowego oniryzmu na rzecz zdecydowanie bardziej agresywnej ekspresji. To utwór, który musi sprawdzać się na scenie, porywając tłumy.
Druga propozycja, Sorrow, rozpoczyna się łagodnym, czwórkowym, bogatym w warstwy elektroniczne wstępem, którego potęga kończy się w momencie wejścia partii wokalnej – zostaje tylko głęboki, przypominający bicie serca bit i zaledwie jedną, cichą warstwą melodyczną. I to stanowi jego siłę – utwór skomponowany jest na szerokiej skali, umożliwiając wokaliście popis umiejętności przy jednoczesnym tworzeniu i podtrzymywaniu utworu klimatu. Pojawiające się od czasu do czasu chórki, również nagrane przez Cornera potęgują wyraz – a o wyraz w IAMXie od zawsze chodziło. Nawet gdy kusi się na falsety, zazwyczaj umieszcza je w tle lub jako podparcie dla naturalnego, mocnego brzmienia głosu. Zabieg ten będzie lepiej widoczny w pozostałych utworach.
Nadszedł czas na The Unified Field, utwór o tyle dobry, co kontrowersyjny. Dlaczego? Po pierwszym przesłuchaniu mamy wrażenie, że gdyby zaśpiewała to Lady Gaga czy inna quasi-electro-pop gwiazdeczka, nikt nie uznałby tego za dziwne. Jak się ma w tym IAMX? Można zrozumieć najlepiej tych, którzy mają odczucia co najmniej ambiwalentne.
Rozpoczyna się naprawdę przeciętnym, synth-popowym bitem, który nie ma w sobie nic odkrywczego ani ciekawego. Takie klasyczne "wszyscy rączki w górę i klaszczemy"... Wokal również nie ma zbyt ambitnej partii, wszystko dałoby radę opisać pięcioma dźwiękami, w dodatku przez cały utwór brzmi jak nagrany w sąsiednim pomieszczeniu studia. I właściwie na tym można byłoby zakończyć wymienianie minusów kompozycji, bo reszta to cały IAMX – wiele umiejętnie nałożonych warstw elektronicznych, piękna partia solo wcale nie brzmiącego na syntetyczny fortepianu.... No i tekst, jak to teksty Cornera, trzyma poziom i oddaje (czy też – nadaje?) sens całości.
Czy to było potrzebne? Pewnie tak. Wcześniejsze i pozostałe utwory to kwintesencja IAMXa w IAMXie, a na The Unified Field można spojrzeć łaskawszym okiem jako całkiem śmiałą próbę eksperymentu w nowym, czy też "wyewoluowanym" kierunku. Co za dużo, to nie zdrowo, a tu na szczęście – za dużo nie ma.
I zupełnie jakby zespół chciał się odciąć od poprzedniego utworu i przypomnieć o swojej istocie, pojawia się The Adrenalin Room – tajemnicza, pełna niepokoju, wręcz mroczna i momentami naprawdę dotykająca kompozycja, gdzie "brudne" electro wstępu napotyka usystematyzowaną konstrukcję. Powtarzalność burzą ciche wejścia nieskoordynowanego wokalu i wydawałoby się, bardzo przypadkowych dźwięków. Znów jest nałożony dziwny efekt modyfikujący wokal, chociaż nie wszędzie – i to jest niezłe, chociaż mimo wszystko szkoda psuć niesamowitego głosu. Z drugiej strony, jak już było powiedziane – liczy się wyraz, poza tym ten utwór również nie oszałamia skalą dźwiękową, zrozumiałe jest zatem, że chcieli się nim troszkę pobawić.
Nadszedł czas pierwszej balladki, Quiet the Mind, będący zarazem drugim singlem z płyty. I jest oszczędna gitarka, i łagodny wokal, i jak na ten gatunek przystało – delikatna, powoli narastająca elektronika. Po takich emocjach, jakie zafundowano nam we wcześniejszych pozycjach, to cudownie strategicznie umieszczony "oddech". Nawet tekst odbiega nieco od IAMXowego standardu, jest... pocieszający? To chyba najlepiej oddające istotę słowo.
Co się później okazuje? Otóż Under Atomic Skies również można podpiąć pod balladę, może nieco żywszą, ale jednak. Znów mamy gitarkę i uwaga – marszową perkusję. Takiego zabiegu ciężko było się spodziewać, nawet po IAMXie... Są tylko trzy warstwy muzyczne (perkusja, gitara akustyczna i coś, co brzmieniem przypomina ksylofon lub marimbę), później jakiś klawisz syntetyczny się przybłąkał, kilka nałożonych na siebie partii chórków... I to właściwie wystarczy. Każdy dźwięk jest na swoim miejscu, a utwór zyskuje naprawdę piękną oprawę dla głębokiego, niezwykle emocjonalnego tekstu. Na końcu pojawia się szept kobiety o niesłyszalnej treści, który dopełnia klimatu...
Screams z kolei stanowi dosyć nietypowy "IAMXowy walczyk", jaki poznaliśmy chociażby The Stupid, The Proud z płyty Kingdom of Welcome Addiction lub President z The Alternative. Tu jest ciężej, bardziej mrocznie, słychać rozpacz i rezygnację, a całość stanowi opowieść o konkretnym, innym "kimś" – to też już znamy (np. Song of Imaginary Beings), tym razem padło na upadłą "córeczkę tatusia". Tak poza tym Corner bawi się wokalem w bardzo przyjemny dla ucha sposób, płynnie przechodząc z falsetów w mocne dźwięki, wszystko podparte wieloma rozmaitymi warstwami elektro.
I po tej dawce ciężkich emocji znów przyszedł czas na balladę, Come Home. Łagodne, bujające, spokojne. Piękny, pełen rezygnacji i nadziei wydźwięk tekstu. To chyba pierwszy utwór, w którym wokalista śpiewa tak emocjonalnie w stylu "ja do Ciebie", kimkolwiek druga osoba jest. I w sumie nieważne, czy to populistyczna piosnka, którą nastolatki będą sobie przesyłać po rozpadzie pierwszego związku, czy zrobią to nieco starsi, dotknięci bólem, czy może to osobiste przesłanie kompozytora – to piękny, bardzo emocjonalny utwór. Całości dopełniają partie sekcji smyczkowej, co podkreśla rzewność całości. Nienachalna, świetna kompozycja.
Teraz utwór, od którego tytułu wzięła nazwę trasa koncertowa, Animal Impulses. Mamy klasyczny, bujający walczyk, jakie pamiętamy z ww. utworów poprzednich płyt, ale nie na długo – wchodzi ostry, zdecydowany basowy bit i rytm zmienia się na klasyczny podział. Wokal – szeroka skala znów pozwala się pokazać, po raz kolejny mamy okazję posłuchać pięknego przejścia z falsetów w głos brzmiący. Sam klimat również znamy – cyrk straceńców, delikatne dźwięki przypominające pozytywkę plus brudne elektro.
Walk with the Noise znów trąci synth-popem, co tu akurat poznajemy po bardzo banalnej i naiwnej perkusji i niezbyt urozmaiconym wokalu. To nieco kłóci się z agresywnym przesłaniem tekstu i chyba jedynie emocje ratują ten utwór. Czuć jad, rozpacz, gniew – to wprawdzie nie powstrzyma fanów przed rytmicznym klaskaniem na koncertach, ale winduje prozycję kilka oczek wyżej.
Przedostatnia pozycja, Land of Broken Promises to bezpośrednia inspiracja podróżą Cornera do USA, co dobitnie słychać w warstwie muzycznej i oczywiście tekstowej. Więcej, pojawiają się skrzypce w stylu przypominającym klezmerski, co znamy chociażby z Bernadette z poprzedniej płyty. Jest celowe klaskanie, ale w tym utworze to zabieg przemyślany i bardzo celny. Piosenka jest niezwykle nośna i melodyjna, a warstwy elektroniczna i akustyczna są dobrze wyważone. Jeden z tych utworów, których ciężko byłoby skomponować lepiej.
IAMX ma pewną tradycję, która pozwala odetchnąć po mocy dźwięków na krążku, mianowicie lekkie, ciche, melodyjne ballady jako ostatnie utwory. Na pozór Trials nie różni się niczym od Running (Kingdom (...)), Oh Beautiful Town (Volatile Times) czy This Will Make You Love Again (The Alternative), tym razem jednak brak w nim swoistej goryczy czy rezygnacji przetykanej nadzieją, jest za to więcej pocieszenia. Piękny utwór, którego raczej nie będziemy słyszeć na koncertach, bo najpewniej nie do tego został stworzony.
Rzeczywiście, widać na płycie The Unified Fied pewną ewolucję. Co najważniejsze, jak prawdziwa ewolucja odbyła się na fundamentach poprzedniego dorobku. Jest nieco...jaśniej? Niby znów mamy znane nam rozgoryczenie, gniew, rezygnację, rozpaczliwy krzyk na widok kształtu rzeczywistości, jednak tym razem jest więcej nadziei. Zupełnie, jakby pan Corner powoli godził się ze światem... Czy takiego IAMXa potrzebujemy? Każdy powinien odpowiedzieć sobie sam. Trzeba jednak przyznać, że zespół nie zatrzymał się w miejscu, jest konsekwentny w swym stylu i podtrzymuje klimat, w jakim tworzy. I to powinno stanowić wartość nadrzędną każdego parającego się muzyką.
Tracklist:
1. I Come With Knives
2. Sorrow
3. The Unified Field
4. The Adrenalin Room
5. Quiet the Mind
6. Under Atomic Skies
7. Screams
8. Come Home
9. Animal Impulses
10. Walk With The Noise
11. Land of Broken Promises
12. Trials
Inne artykuły:
Jednakże ta "socjopatia" stanowi motor działań artystycznych i ekspresję twórczą lidera w sposób doskonały i niezaprzeczalny. W całym dorobku formacji IAMX nie znajdziemy ani jednej nuty, która mogłaby nie pasować, ani jednego przesadzonego dźwięku, ani jednego niedopatrzenia... Kompozycje, chociaż każda różna, uzupełniają się klimatem, zawsze tworząc spójną całość. To dar.
Album The Unified Field zapowiadano może nie jako rewolucyjny, ale odbiegający od wcześniejszego dorobku zespołu. Ewolucja, nazwijmy łagodniej. Czy rzeczywiście? Przyjrzyjmy się.
Pierwszy utwór, a trzeci singiel I Come With Knives rozpoczyna się niemieckim wierszykiem śpiewanym przez kilka kobiet unisono. Ładny, zgrabny, pasujący do całości.... Sam początek raczy nas monotonnym elektro-bitem, przetykanym trudno słyszalnymi dla niewprawnego ucha, aczkolwiek sugestywnymi plamami dźwiękowymi. W połowie partii kobiet wchodzi znany już z wcześniejszych zabiegów quasi-klawesyn z walkingiem syntetycznego basu. Potem charakterystyczna dla dotychczasowej twórczości perkusja, składająca się tylko z cornerowego bębenka. Chwilę później bit podwaja tempo i wchodzi wokal – specyficzny, oniryczny, tylko lekka "chrypka" zdradza drzemiącą w nim potęgę... Druga zwrotka miewa się podobnie, chociaż wokal tradycyjnie – buduje klimat i napięcie, rezygnuje z początkowego oniryzmu na rzecz zdecydowanie bardziej agresywnej ekspresji. To utwór, który musi sprawdzać się na scenie, porywając tłumy.
Druga propozycja, Sorrow, rozpoczyna się łagodnym, czwórkowym, bogatym w warstwy elektroniczne wstępem, którego potęga kończy się w momencie wejścia partii wokalnej – zostaje tylko głęboki, przypominający bicie serca bit i zaledwie jedną, cichą warstwą melodyczną. I to stanowi jego siłę – utwór skomponowany jest na szerokiej skali, umożliwiając wokaliście popis umiejętności przy jednoczesnym tworzeniu i podtrzymywaniu utworu klimatu. Pojawiające się od czasu do czasu chórki, również nagrane przez Cornera potęgują wyraz – a o wyraz w IAMXie od zawsze chodziło. Nawet gdy kusi się na falsety, zazwyczaj umieszcza je w tle lub jako podparcie dla naturalnego, mocnego brzmienia głosu. Zabieg ten będzie lepiej widoczny w pozostałych utworach.
Nadszedł czas na The Unified Field, utwór o tyle dobry, co kontrowersyjny. Dlaczego? Po pierwszym przesłuchaniu mamy wrażenie, że gdyby zaśpiewała to Lady Gaga czy inna quasi-electro-pop gwiazdeczka, nikt nie uznałby tego za dziwne. Jak się ma w tym IAMX? Można zrozumieć najlepiej tych, którzy mają odczucia co najmniej ambiwalentne.
Rozpoczyna się naprawdę przeciętnym, synth-popowym bitem, który nie ma w sobie nic odkrywczego ani ciekawego. Takie klasyczne "wszyscy rączki w górę i klaszczemy"... Wokal również nie ma zbyt ambitnej partii, wszystko dałoby radę opisać pięcioma dźwiękami, w dodatku przez cały utwór brzmi jak nagrany w sąsiednim pomieszczeniu studia. I właściwie na tym można byłoby zakończyć wymienianie minusów kompozycji, bo reszta to cały IAMX – wiele umiejętnie nałożonych warstw elektronicznych, piękna partia solo wcale nie brzmiącego na syntetyczny fortepianu.... No i tekst, jak to teksty Cornera, trzyma poziom i oddaje (czy też – nadaje?) sens całości.
Czy to było potrzebne? Pewnie tak. Wcześniejsze i pozostałe utwory to kwintesencja IAMXa w IAMXie, a na The Unified Field można spojrzeć łaskawszym okiem jako całkiem śmiałą próbę eksperymentu w nowym, czy też "wyewoluowanym" kierunku. Co za dużo, to nie zdrowo, a tu na szczęście – za dużo nie ma.
I zupełnie jakby zespół chciał się odciąć od poprzedniego utworu i przypomnieć o swojej istocie, pojawia się The Adrenalin Room – tajemnicza, pełna niepokoju, wręcz mroczna i momentami naprawdę dotykająca kompozycja, gdzie "brudne" electro wstępu napotyka usystematyzowaną konstrukcję. Powtarzalność burzą ciche wejścia nieskoordynowanego wokalu i wydawałoby się, bardzo przypadkowych dźwięków. Znów jest nałożony dziwny efekt modyfikujący wokal, chociaż nie wszędzie – i to jest niezłe, chociaż mimo wszystko szkoda psuć niesamowitego głosu. Z drugiej strony, jak już było powiedziane – liczy się wyraz, poza tym ten utwór również nie oszałamia skalą dźwiękową, zrozumiałe jest zatem, że chcieli się nim troszkę pobawić.
Nadszedł czas pierwszej balladki, Quiet the Mind, będący zarazem drugim singlem z płyty. I jest oszczędna gitarka, i łagodny wokal, i jak na ten gatunek przystało – delikatna, powoli narastająca elektronika. Po takich emocjach, jakie zafundowano nam we wcześniejszych pozycjach, to cudownie strategicznie umieszczony "oddech". Nawet tekst odbiega nieco od IAMXowego standardu, jest... pocieszający? To chyba najlepiej oddające istotę słowo.
Co się później okazuje? Otóż Under Atomic Skies również można podpiąć pod balladę, może nieco żywszą, ale jednak. Znów mamy gitarkę i uwaga – marszową perkusję. Takiego zabiegu ciężko było się spodziewać, nawet po IAMXie... Są tylko trzy warstwy muzyczne (perkusja, gitara akustyczna i coś, co brzmieniem przypomina ksylofon lub marimbę), później jakiś klawisz syntetyczny się przybłąkał, kilka nałożonych na siebie partii chórków... I to właściwie wystarczy. Każdy dźwięk jest na swoim miejscu, a utwór zyskuje naprawdę piękną oprawę dla głębokiego, niezwykle emocjonalnego tekstu. Na końcu pojawia się szept kobiety o niesłyszalnej treści, który dopełnia klimatu...
Screams z kolei stanowi dosyć nietypowy "IAMXowy walczyk", jaki poznaliśmy chociażby The Stupid, The Proud z płyty Kingdom of Welcome Addiction lub President z The Alternative. Tu jest ciężej, bardziej mrocznie, słychać rozpacz i rezygnację, a całość stanowi opowieść o konkretnym, innym "kimś" – to też już znamy (np. Song of Imaginary Beings), tym razem padło na upadłą "córeczkę tatusia". Tak poza tym Corner bawi się wokalem w bardzo przyjemny dla ucha sposób, płynnie przechodząc z falsetów w mocne dźwięki, wszystko podparte wieloma rozmaitymi warstwami elektro.
I po tej dawce ciężkich emocji znów przyszedł czas na balladę, Come Home. Łagodne, bujające, spokojne. Piękny, pełen rezygnacji i nadziei wydźwięk tekstu. To chyba pierwszy utwór, w którym wokalista śpiewa tak emocjonalnie w stylu "ja do Ciebie", kimkolwiek druga osoba jest. I w sumie nieważne, czy to populistyczna piosnka, którą nastolatki będą sobie przesyłać po rozpadzie pierwszego związku, czy zrobią to nieco starsi, dotknięci bólem, czy może to osobiste przesłanie kompozytora – to piękny, bardzo emocjonalny utwór. Całości dopełniają partie sekcji smyczkowej, co podkreśla rzewność całości. Nienachalna, świetna kompozycja.
Teraz utwór, od którego tytułu wzięła nazwę trasa koncertowa, Animal Impulses. Mamy klasyczny, bujający walczyk, jakie pamiętamy z ww. utworów poprzednich płyt, ale nie na długo – wchodzi ostry, zdecydowany basowy bit i rytm zmienia się na klasyczny podział. Wokal – szeroka skala znów pozwala się pokazać, po raz kolejny mamy okazję posłuchać pięknego przejścia z falsetów w głos brzmiący. Sam klimat również znamy – cyrk straceńców, delikatne dźwięki przypominające pozytywkę plus brudne elektro.
Walk with the Noise znów trąci synth-popem, co tu akurat poznajemy po bardzo banalnej i naiwnej perkusji i niezbyt urozmaiconym wokalu. To nieco kłóci się z agresywnym przesłaniem tekstu i chyba jedynie emocje ratują ten utwór. Czuć jad, rozpacz, gniew – to wprawdzie nie powstrzyma fanów przed rytmicznym klaskaniem na koncertach, ale winduje prozycję kilka oczek wyżej.
Przedostatnia pozycja, Land of Broken Promises to bezpośrednia inspiracja podróżą Cornera do USA, co dobitnie słychać w warstwie muzycznej i oczywiście tekstowej. Więcej, pojawiają się skrzypce w stylu przypominającym klezmerski, co znamy chociażby z Bernadette z poprzedniej płyty. Jest celowe klaskanie, ale w tym utworze to zabieg przemyślany i bardzo celny. Piosenka jest niezwykle nośna i melodyjna, a warstwy elektroniczna i akustyczna są dobrze wyważone. Jeden z tych utworów, których ciężko byłoby skomponować lepiej.
IAMX ma pewną tradycję, która pozwala odetchnąć po mocy dźwięków na krążku, mianowicie lekkie, ciche, melodyjne ballady jako ostatnie utwory. Na pozór Trials nie różni się niczym od Running (Kingdom (...)), Oh Beautiful Town (Volatile Times) czy This Will Make You Love Again (The Alternative), tym razem jednak brak w nim swoistej goryczy czy rezygnacji przetykanej nadzieją, jest za to więcej pocieszenia. Piękny utwór, którego raczej nie będziemy słyszeć na koncertach, bo najpewniej nie do tego został stworzony.
Rzeczywiście, widać na płycie The Unified Fied pewną ewolucję. Co najważniejsze, jak prawdziwa ewolucja odbyła się na fundamentach poprzedniego dorobku. Jest nieco...jaśniej? Niby znów mamy znane nam rozgoryczenie, gniew, rezygnację, rozpaczliwy krzyk na widok kształtu rzeczywistości, jednak tym razem jest więcej nadziei. Zupełnie, jakby pan Corner powoli godził się ze światem... Czy takiego IAMXa potrzebujemy? Każdy powinien odpowiedzieć sobie sam. Trzeba jednak przyznać, że zespół nie zatrzymał się w miejscu, jest konsekwentny w swym stylu i podtrzymuje klimat, w jakim tworzy. I to powinno stanowić wartość nadrzędną każdego parającego się muzyką.
Tracklist:
1. I Come With Knives
2. Sorrow
3. The Unified Field
4. The Adrenalin Room
5. Quiet the Mind
6. Under Atomic Skies
7. Screams
8. Come Home
9. Animal Impulses
10. Walk With The Noise
11. Land of Broken Promises
12. Trials
Inne artykuły:
- IAMX – Alive In New Light - 2020-08-05 (Recenzje muzyki)
- IAMX - Metanoia - 2017-01-28 (Recenzje muzyki)
- M'era Luna 2016 - 2016-10-13 (Relacje)
- Wywiad z Chrisem Corner'em/IAMX - 2016-06-24 (Wywiady)
- IAMX - Metanoia Tour - 2016-05-14 (Relacje)
- IAMX - Kingdom of Welcome Addiction - 2013-07-15 (Recenzje muzyki)
- IAMX - Kingdom Of Welcome Addiction - 2012-03-09 (Recenzje muzyki)
- IAMX - Volatile Times - 2011-06-25 (Recenzje muzyki)
- IAMX - Spit It Out - 2008-09-07 (Recenzje muzyki)
- IAMX – Kiss & Swallow - 2008-06-04 (Recenzje muzyki)