AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Nine Inch Nails - Ghosts I-IV


Czytano: 7213 razy

85%


Wykonawca:

Galerie:

Katalog płyt:
Ostatnie tematy na forum:

Ostatnie wydawnictwo to Reznor x 36. Nie należy ono jednak do najłatwiejszych w odbiorze. Jedne utwory przyswajają się lepiej inne gorzej. Dlatego też pozwolę sobie każdą płytę zrecenzować osobno.

Ghosts I

Moim zdaniem jest to najspokojniejsza płyta spośród wszystkich 4. Muzyka jest niezwykle przestrzenna czego przykładem są 1 ghosts I i 2 ghosts I. Jest to zbiór delikatnych dźwięków i odgłosów nieco obcych dla mnie, jako że przyzwyczaiłam się do gitar, darcia mordy itp 5 i 6 ghosts I za to płyną tak powoli i leniwie, że aż człowiek zaczyna wolniej oddychać. 4, 7 są tym co tygryski lubią najbardziej. Mamy brudne dźwięki i nieco cięższą kompozycję niż w poprzednich. 8 jest moim zdaniem najlepszym utworem na tym krążku. Numer 1 części I za ciężar i konkret.

Ghosts II

Zestawienie otwiera niesamowite 10 ghosts II. Pianino w połączeniu z przesterem i Bóg wie czym jeszcze – cud, miód i orzeszki. Surowe brzmienie i pewne niekonwencjonalne instrumenty naprawdę robią wrażenie. Potem słychać klawisze, klawisze i jeszcze raz klawisze. Ciekawym elementem i odmianą jest z pewnością 14 ghosts II ponieważ brzmi bardzo orientalnie. Jest to dobre posunięcie - robi się coraz ciekawiej. Już się rozkręcaliśmy kiedy to znowu trzeba zwolnić przy 15. Masę dziwnych odgłosów, momentami nieco psychodelicznych. No ale to się chwali. W 16 bit troszkę ni z gruszki ni z pietruszki, ale są gusta i guściki. Potem robi się już na szczęście swojsko, ale dwa ostatnie utwory to powtórka z rozrywki, czyli znowu zwalniamy.

Ghosts III

19 zapowiada się kusząco. Część III jest nieznacznie cięższa niż dwie pozostałe. Bardziej industrialna. 21 ghosts III przypomina mi coś co już wyszło spod ręki Reznora, ale mogę się mylić. Przy 23 i 24 walimy już z grubej rury. Aż się milej słucha. Gdyby całe wydawnictwo było utrzymane w takiej konwencji nie miałabym nic przeciwko. Przysłuchując się uważnie 25 ghosts III przychodzą mi siłą rzeczy na myśl sanie świętego Mikołaja i te jego naćpane renifery. Ostatnie dwa utwory za to są pięknym podsumowaniem trzeciego krążka [mimo tych reniferów].

Ghosts IV

Ostatni krążek zaczyna się bardzo niewinnie. W 29 można zaobserwować zjawisko takie jak: wolna amerykanka. Róbta co chceta, bo i tak z tego coś wyjdzie. No i wyszło – ale to już kwestia gustu. 31, 33 i 35 to strzał w dziesiątkę. Ciężar i psychodelia – kwintesencja NIN. Musiałam na to czekać aż 30 utworów, ale było warto. 36 jest idealnym podsumowaniem całości. Ciśnienie krwi spada i człowiek może już normalnie funkcjonować.
Czego by się Reznor nie chwycił, zawsze się pozna, że to jego dzieło, bądź maczał w tym palce. Wyszło bardzo oryginalnie, niestandardowo, ale nie czuję się zawiedziona. Moim zdaniem jest to najdojrzalsze dzieło jakie wyszło spod jego palców. Aż trudno uwierzyć, że sklecenie tego zajęło tylko 10 tygodni.
Gromkie brawa należą się także za oprawę graficzną. Jest ona jakby ostatnim elementem układanki. Wszystko do siebie pasuje jak należy. Brak wokalu nie przeszkadza, ale po paru przesłuchaniach człowiek ma ochotę wrócić choć na chwilę do poprzednich wydawnictw. Tak czy siak: chapeau bas!
Autor:
Tłumacz: Darkpurity
Data dodania: 2009-05-21 / Recenzje muzyki


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: