AlterNation - magazyn o muzyce Electro, Industrial, EBM, Gothic, Darkwave i nie tylko
Secret Druid Society - Restless


Czytano: 10033 razy

87%


Wykonawca:

Galerie:

Katalog płyt:
Ostatnie tematy na forum:

Koncerty, imprezy, imprezy, koncerty, (uczelnia! życie!), relacje, koncerty, imprezy, muzyka, muzyka, decybele, decybele, decybele!!!
Naprawdę lubię swoją pracę, ale czasem trzeba... pooddychać. Tez tak czasem macie? Mam nadzieję, bez regeneracji można spalić się szybko i w bardzo nieprzyjemny sposób. A przeciez nie chcemy stracić naszych cennych Czytelników:) Pozwólcie więc, że odkurzę dla Was być może nieco zapomniany (wszak płyta premierę miała pod koniec lipca...2010 roku) krążek formacji Secret Druid Society.

Ambient. Naprawdę niewielu z nas może wiedzieć, co dokładnie kryje się pod tym pojęciem, a przynajmniej nie bez rzucenia okiem na Wiki... Nie będę Was zanudzać historią muzyki, dość wspomnieć, że gatunek jest znacznie, ZNACZNIE starszy niż taka chociażby legenda klasyki elektronicznej Vangelis. I jak to z ambientem bywa, naprawdę ciężko być nowatorskim i twórczym: to w założeniu są bardziej plamy dźwiękowe, czasem nawet masy brzmieniowe, nastawione tylko i wyłącznie na "wywieranie wrażenia". Żadnych bitów, nigdzie ani pół nutki w określonym rytmie. Czy to dobrze, czy źle – nie sposób wartościować, bo tak to już jest: ambient albo się lubi, albo nie, można sympatyzować bardziej lub mniej, ale naprawdę trudno byłoby rozgraniczyć wewnątrz samego gatunku – wszystko jest do siebie po prostu łudząco podobne.

Ale jednak warto pokusić się o wskazanie pewnych cech, które odróżniają płytę "Restless" od innych pozycji w ramach gatunku. Po pierwsze, klimat zbudowany przez twórców sam w sobie jest dosyć wyjątkowy.
Ambient do medytacji? Chyba post-apokaliptycznej w tym konkretnym przypadku. Każda kolejna warstwa dźwiękowa wzmaga niepokój, nie wznieca nadziei, ale też jej nie pozbawia, jeśli ktoś takową wciąż posiada. Muzyka po prostu... jest. Tym razem nie będę popełniać analizy muzycznej każdego utworu z osobna, bo odnoszę wrażenie, że to zupełnie rozminęłoby się z intencjami twórców – tę płytę należy przesłuchiwać od początku do końca i w dokładnie takiej kolejności, jak jest nagrana. Jest całością, kompletnym dziełem. Podejrzewam, że podzielenie muzyki na poszczególne utwory to zabieg sztuczny i wymuszony, a co najważniejsze – niekonieczny. Jak już wspominałam, zanika pojęcie określonej tonacji, więc poszczególne utwory aż grzech różnicować... Ale to ma też swój sens: w przepięknym opisie płyty (i dołączonych zdjęciach) czuć, że każdy jeden niesie osobne przesłanie. Spójnie z całością, oczywiście, ale na swój sposób niepowtarzalne i indywidualne.

Dla kogo ta pozycja? Dla ludzi zmęczonych, ale pogodzonych ze sobą i światem. Przyjmujących rzeczy takie, jakimi są i szukających perspektyw, czy i do jakiego momentu można wpływać na bieg wydarzeń. To pozycja, której słucha się z zamkniętymi oczami, ciałem położonym w wygodnej pozycji (mimo że tytuł może sugerować inaczej ;)). Dla tych, którzy chcą znaleźć tło muzyczne dla spokojnych myśli. Ale też dla tych, którzy tego spokoju szukają. To muzyczna opowieść o człowieku, w której nieomal każdy się odnajdzie... o ile dobrze szuka.

Tracklista:

01. Deserted World
02. Restless (Foreboding)
03. Lonely Moon
04. Phobia (Stones Are Moving)
05. Restless (Night is Here)
06. Dawn Over the Deserted World
07. Endless Ice Plains
Autor:
Tłumacz: Ankara
Data dodania: 2012-08-24 / Recenzje muzyki


Inne artykuły:




Najnowsze komentarze: